Podobno bycie bałaganiarzem to wcale nie wada czy oznaka roztrzepania i lenistwa, wręcz przeciwnie! Skłonność do nieładu łączy się często z inteligencją, kreatywnością i inwencją twórczą. Nawet jeśli nie jest to do końca prawdą, to z całą pewnością bałaganiarze mogą nas nauczyć pewnych rzeczy związanych z podejściem do życia – nie namawiamy do wprowadzenia totalnego chaosu i zaniechania porządków domowych, ale może warto w niektórych kwestiach wziąć z nich przykład i nieco wyluzować?
Dom jest dla ciebie, a nie ty dla domu
Mówi się, że nasz dom jest naszym królestwem, a skoro tak, to my – władcy ustalamy zasady. Dom jest dla nas, a nie my dla domu – zapisz, zapamiętaj i zastosuj tę złotą myśl bałaganiarzy w praktyce! Nie masz siły na pucowanie podłogi i szorowanie płytek łazienkowych? Padasz na pysk i brak ci ochoty na porządki w szafach? To normalne, że po pracy masz ochotę zalegnąć na kanapie i przełączyć się na tryb nicmisięniechizmu. Odpuść, zostaw to na inny czas, pozwól sobie na odpoczynek i chwilę relaksu.
Zamiast ciągle sprzątać, lepiej poświęcić czas na przyjemności
Jasne, możesz szorować fugi w łazience sodą oczyszczoną niczym Perfekcyjna Pani Domu, albo dwa razy w tygodniu froterować podłogi na kolanach, ale może warto poświęcić ten czas na coś przyjemniejszego? Co będziesz wspominać na starość, promocję na detergenty czy wspólne wypady z przyjaciółmi i podróże? Ustal sobie jeden dzień na generalne porządki i nie przejmuj się tym, że sąsiadka obok codziennie odkurza i pierze firany. Widocznie nie ma lepszych rzeczy do zrobienia.
Brudne garnki w zlewie nie gryzą
Amerykańscy naukowy udowodnili, że kubki i talerze zostawione w zlewie po śniadaniu nie zamieniają się gryzące i krwiożercze potwory odgryzające ich właścicielom ręce przy umyciu ich dopiero wieczorem lub dnia następnego. Co więcej, nie odnotowano na świecie przypadków zrujnowania życia przez brudne naczynia, które musiały poczekać na wyczyszczenie. Chyba nie chcesz się kłócić z tymi niepodważalnymi faktami? 😉 Od teraz zero stresu z powodu brudnego kubka i zmiana priorytetów – najpierw życia przeżywanie, a dopiero potem naczyń zmywanie!
Bałagan wcale nie jest taki wielki, jak go widzisz
Często mówimy „o matko, jaki tu bałagan” a w rzeczywistości wcale nie jest tak źle! Zazwyczaj ten „straszny chaos” to po prostu ślady normalnego życia – wystarczy odwiesić ubrania na wieszak, odłożyć książki na półkę, odnieść kubki do kuchni i poprawić poduszki na kanapie. Nie doszukuj się zatem bałaganu tam, gdzie go nie ma – jeśli sprzątanie nie jest ci całkiem obce i dobrze pamiętasz, kiedy ostatnio myłaś podłogę i ścierałaś kurze, to nie daj się zwariować. Nikt nie robi tego codziennie – no chyba, że masz szóstkę dzieci, stado psów i cztery koty, wtedy to zupełnie inna bajka.
Co ma się znaleźć, i tak w końcu się znajdzie
Nie możesz czegoś znaleźć w swoim bałaganie? Kiedyś mawiało się, że pewnie diabeł ogonem nakrył, ale może nie mieszamy do tego sił nadprzyrodzonych… Nie od dziś wiadomo, że istnieje prawo mówiące o tym, że to, czego aktualnie szukasz zawsze odnajduje się wtedy, gdy już nie jest ci potrzebne. Ot, złośliwość rzeczy martwych. Bałaganiarze wychodzą z przekonania, że co ma się znaleźć i tak prędzej czy później się znajdzie, nierzadko w bardzo dziwnym miejscu, więc nie warto się przejmować.
Po co walczyć ze swoją naturą – lepiej cieszyć się życiem!
Czy naprawdę każdy musi być wzorem cnót i zalet, mistrzem w każdej dziedzinie? Wzorem bałaganiarzy zaakceptuj to, że robisz wokół ciebie nie ma idealnego porządku, że twoje półki w szafach żyją swoim życiem, a na myśl o myciu okiem przechodzi cię dreszcz (i to wcale nie z rozkoszy!). Nie chodzi o to, by zarosnąć brudem i tonąć w śmieciach – ani to zdrowe, ani higieniczne, ani przyjemne – ale by robić to, co musisz i nie próbować na siłę udawać, że taniec z mopem i domestosem to twoje hobby. Jeśli mimo wszystko twoje bałaganiarstwo nie przeszkadza ci w pracy i normalnym życiu, nie przyklejasz się do podłogi i możesz śmiało wpuścić innych do swojego domu, to w czym rzecz?
Nie martw się każdą pierdołą, szkoda zdrowia!
Zamiast zamartwiać się pierdołami, zadaj sobie jedno zasadnicze pytanie – „czy będzie to miało dla mnie znaczenie jutro/ za tydzień/ za dziesięć lat?”. Jeśli nie, to po prostu odpuść! Szkoda nerwów i złości na coś, na co nie masz tak naprawdę wpływu – od tego tylko zmarszczek i siwych włosów przybywa. Wprowadź więcej bałaganiarskiego luzu i dystansu do swojego życia, a poczujesz się znacznie lepiej. Możesz też niczym Scarlett O’Hara przyjąć metodę „pomyślę o tym jutro”, a dziś po prostu cieszyć się życiem. Od czasu do czasu i takie podejście zalecamy!