Chcemy, by nasze dzieci potrafiły o siebie zadbać, opanowały niezbędne do tego umiejętności, nie czekały, aż coś samo się stanie, ale brały sprawy w swoje ręce i działały. Nie ma co ukrywać, że samodzielne dziecko to błogosławieństwo i skarb dla rodzica! W końcu można rano nieco mniej się śpieszyć, bo odpada ubieranie i pilnowanie przy myciu zębów, nie trzeba sprawdzać każdego zadania domowego, bo dziecko samo daje sobie radę, można wieczorem wyjść do znajomych, bez obaw, że potomek zgubi się w drodze z pokoju do łazienki, a gdy zabraknie czegoś do obiadu, można poprosić latorośl o szybki kurs do pobliskiego sklepu. W końcu można nieco odetchnąć.
Samodzielność dziecka sama jednak się nie zrobi! Nie spadnie nagle z nieba, nie „wpełznie” w dziecko podczas snu, nie da się jej kupić w supermarkecie ani nawet przekazać w genach. Samodzielności trzeba dziecko nauczyć, ale przede wszystkim – trzeba mu na nią pozwolić! Bo tylko dając maluchowi odpowiednią ilość czasu, przestrzeni i okazji do ćwiczeń, wspieramy jego zaradność. Niestety wielu rodziców, pod wpływem pośpiechu, stresu i własnych emocji, albo z braku świadomości, zabija w dzieciach samodzielność pewnymi zachowaniami.
Wyręczanie
Czyli robienie wszystkiego za dziecko. Pierwszy i najgorszy wróg samodzielności, bo choć wyręczanie wydaje się nam oznaką miłości i troski, to tak naprawdę kształtuje w dzieciach wyuczoną bezradność – postawę bierności i rezygnacji, myślenie „po co mam to robić, skoro mama/tata/babcia zrobi to za mnie”. To bardzo wygodne dla dziecka i nie ma się co dziwić, że gdy ma coś wykonać samo, buntuje się i wymusza na nas zrobienie tego za nie – w końcu tak go nauczyliśmy.
Zapominanie o tym, że dziecko… urosło
Ciągle widzimy w dziecku tego słodkiego, małego bobaska, który potrzebuje naszej nieustannej troski i opieki, jest nieporadny, całkowicie zdany na nas i niczego jeszcze nie potrafi. Czasami takie myślenie przeciąga się na wiek przedszkolny („jak to, to on już powinien sam zakładać buty?”), nastoletni („ja zrobię ci herbatkę, bo jeszcze się oparzysz”), a nawet dorosły („przynieś pranie, to wypiorę i odniosę wyprasowane”).
Brak wiary w jego możliwości
Z góry zakładamy, że dziecko czegoś nie potrafi, nie wie, nie da rady zrobić. Już na starcie podcinamy mu skrzydła i zniechęcamy – po takiej opinii na pewno maluch ma mniejszą ochotę by w ogóle próbować. Więcej wiary, ludzie – często nie doceniamy własnych dzieci i ich umiejętności. A nawet jeśli coś nie wyjdzie i się nie uda, to nic takiego – błędy i niepowodzenia to przystanki obowiązkowe w drodze do sukcesu.
Dawanie zbyt wielu wskazówek
Jak byście się czuli gdyby ktoś nieustannie instruował was we wszystkim, krok po kroku, w najdrobniejszych szczegółach mówił co i jak należy robić? Nie byłoby to raczej zbyt przyjemne. A jednak, często fundujemy dzieciakom takie właśnie zachowanie, które prowadzi do niskiego poczucia sprawstwa (czyli przekonania, że coś wiem, potrafię, mogę), a przez to do braku samodzielności.
Krytykowanie
Jeśli dziecko ciągle słyszy krytyczne uwagi i złe oceny tego, co robi, to nic dziwnego, że nie chce nadal próbować i powstrzymuje się od działania, co nie pozwala mu na wyćwiczenie samodzielności. Nikt nie, gdy wytyka mu się wady, podkreśla błędy albo wprost nazywa gapą, fleją, bałaganiarzem.
Poprawianie po dziecku
Syn posprzątał pokój, a ty wchodzisz do niego i zaczynasz wszystko przekładać według własnego uznania? Córka nakryła stół do obiadu, ale według ciebie wymaga on skorygowania? Ugotowany przez latorośl obiad tylko „trochę doprawiasz”, ostatecznie tworząc zupełnie inne danie? Nie dziw się, Pani Perfekcyjna, że potem twoja pociecha nie ma ochoty na kolejne próby samodzielnego działania. Po co, skoro i tak potem zrobisz to jeszcze raz, lepiej, bardziej idealnie.
Przekazywanie im naszych lęków
Nie przechodź prze ulicę, bo auto cię potrąci.
Nie chodź na basen, bo się utopisz,
Nie idź sam do sklepu, bo się zgubisz albo cię okradną.
Przenosimy nasze lęki i obawy na dzieci, wmawiamy im, że ich działanie przyniesie jakieś straszne efekty, często wręcz tragiczne. Tak zaprogramowane na strach dzieciaki są nieufne wobec nowości, niechętnie próbują, przez co stają się niesamodzielne i mało pewne siebie.
Brak pochwał i doceniania postępów
Równie ważne jak unikanie krytyki i wytykania błędów jest umiejętne zauważanie postępów, starań dziecka i docenianie ich – to dopiero motywacja! Pamiętajcie, że dla waszych dzieciaków jesteście najważniejsi na świecie i pochwała z waszej strony to nie byle co! Nie chwalcie za efekt (on często przychodzi dopiero po pewnym czasie) ale za sam wysiłek i włożoną pracę.
Wymaganie idealnych efektów
Zbyt wysoko ustawiona poprzeczka może zniechęcać do prób i podejmowania wysiłków. Jeśli np. każemy dwulatkowi ubrać się od stóp do głów, zapinać guziki i wiązać sznurówki, to niewielkie są szanse, że zrobi to bez naszej pomocy. Zacznijmy naukę od podstaw i stopniowo zwiększajmy trudność, dokładając nowe obowiązki i ucząc nowych umiejętności. Krok po kroku budujmy zaradność i samodzielność dziecka, a przede wszystkim bądźmy z niego dumni i mądrze wspierajmy je w jego rozwoju.