Dookoła wciąż powtarza się nam, żeby walczyć, nie poddawać się, gonić za swoimi marzeniami i wyznaczonymi celami. Bądźmy dzielne niczym Rocky i Rambo w jednym – w końcu kto, jak nie my! Poddać się? Zrezygnować? To dla słabych! Czy jednak aby na pewno? A może czasami nie warto brnąć w coś, co nie przynosi nam ani szczęścia, ani satysfakcji i zmienić kierunek swojego życia? W końcu o wiele więcej odwagi potrzeba, by przyznać się, że coś nam nie wychodzi, niż by uparcie działać i trwać w czymś bez szansy na sukces.
Goniąc za marzeniami
Mikołaj Gogol powiedział podobno, że nie ma nic bardziej żałosnego od niespełnionych marzeń. Gdyby faktycznie tak było, bylibyśmy wszyscy dookoła bardzo żałośni, bo któż może powiedzieć o sobie, że wszystko, co sobie wymarzył spełniło mu się do joty? Czy nie bardziej żałosne jest trwanie przy czymś, uczepienie się jakiejś iluzji i brak elastyczności w naszych planach i marzeniach? Ja wiem, to bardzo niemodne i mało atrakcyjne, tak powiedzieć wprost „rezygnuję, rzucam to, zmieniam marzenie” – no chyba, że chodzi o porzucenie pracy w korporacji i wyjazd do Tajlandii albo do skromnej chatki w Bieszczadach, gdzie zmienimy swoje życie o 180 stopni i odkryjemy prawdziwych siebie. Ale to już było, o tym już pisali, filmy kręcili, powoli staje się „oklepane”.
Dlaczego boimy się rezygnować?
Zmiana brzmi dla nas strasznie, bo wiąże się z nowością, życiowym przemeblowaniem, opuszczeniem tego, co znane i oswojone na rzecz innego, obcego. Podobnie jest z rezygnacją – lubimy wierzyć w to, że wytrwałość, ciężka praca i obowiązkowość w końcu zagwarantuje nam sukces i przyniesie satysfakcję. Chodzimy do pracy, w której rzadko słyszymy pochwały, a aprobata od szefa zdarza się okazjonalnie. Trwamy w związkach przeciętnych, ale bezpiecznych, bez rewelacji, ale też bez strachu o to, że partner nas skrzywdzi, oszuka i zrani. Ufamy, że miłość przyjdzie z czasem, pojawi się już za chwilę, za momencik, że radość zaskoczy nas pewnego dnia i oto nasze starania w końcu zostaną przez los dostrzeżone i nagrodzone.
Nie chcemy też odpuszczać w obawie przed oceną innych i ich komentarzami. Wielokrotnie słyszymy, że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, że wróg oswojony i dobrze znany jest lepszy niż ten obcy. Wolimy tkwić nieszczęśliwi niż tłumaczyć się innym ze swoich wyborów, często dla nich nie do końca zrozumiałych – bo z boku wygląda to dla nich zupełnie inaczej, może nawet nasze działania w ich ocenie są sukcesem. Zaczynamy wtedy wątpić, zastanawiać się, czy rzeczywiście warto coś zmieniać, a może jednak zostawić wszystko tak jak jest, jeszcze chwilę poczekać. Zaczynamy kalkulować – ile już włożyliśmy w swoja pracę, co zyskaliśmy, co lub kogo stracimy. Warto wtedy zadać sobie kilka pytań, które rozwieją nasze wątpliwości i pomogą w ostatecznej decyzji.
Co powoduje, że czuję się nieszczęśliwa?
Czego chcę?
Czego nie chcę?
Jakie są plusy i minusy nowej drogi życiowej?
Co czuję, jakie emocje we mnie siedzą?
Jakie uczucia mogą się pojawić po zmianie?
Na jaką pomoc i wsparcie mogę liczyć?
Kiedy powiedzieć sobie dość?
Choć cały świat powtarza nam, żeby nie odpuszczać i dążyć do obranego celu, to prawda czasami jest zupełnie inna – aby osiągnąć zadowolenie i satysfakcję, szczęście i radość, trzeba umieć zrezygnować i zmienić swój cel! Kiedy należy to zrobić?
– gdy czujemy, że jesteśmy wyczerpani i nic nas nie cieszy
– kiedy coraz częściej pojawiają się w naszej głowie myśli „a może to rzucić?”, „może warto to zmienić?”
– gdy to, co robimy, przestało przynosić nam satysfakcję i czujemy się nieszczęśliwi
– gdy nieustannie czekamy na pozytywny wynik naszej pracy, który jednak nie przychodzi.
Należy pamiętać, że rezygnacja nie oznacza słabości czy też błędu – błędem jest pozostawanie w stanie, który nie daje nam satysfakcji, nie spełnia naszych oczekiwań. Zamiast kurczowo trzymać się tej sytuacji i narażać na stres oraz frustrację, lepiej jest zmienić perspektywę i przenieść swoje zaangażowanie na inny cel. Nie ma sensu tkwić w czymś, co przynosi nam więcej strat niż zysków. Świadome i przemyślane „odpuszczenie” jest oznaką pewnej dojrzałości, odwagi do przyznania się „ok, to mi nie wychodzi, nie ma sensu dalej tego ciągnąć”.
Zanim odpuścisz
Nie należy jednak popadać ze skrajności w skrajność, czyli z wojownika za wszelką cenę stać się nagle „odpuszczaczem” i co rusz rezygnować z jakichś planów na rzecz czegoś innego. Jeśli ktoś łudzi się, że może osiągnąć swój cel i spełnić marzenia bez wysiłku, to jest bardzo dużym optymistą. Trzeba umieć odróżnić wytrwałość i ciężką pracę, które przyniosą nam sukces od tych, które nas wykańczają i nie dają nic w zamian. To nie jest wyłącznie zmiana zewnętrzna – nowy związek, nowa praca, inne miejsce zamieszkania – ale praca nad sobą, analiza swoich działań, motywacji i towarzyszących im emocji. Decyzja o zmianie nie może być podjęta pod wpływem emocji, „na gorąco”, z powodu jednorazowego rozczarowania czy niepowodzenia. W końcu droga do celu najczęściej bywa kręta i wyboista – ważne jednak by mimo tych zakrętów widzieć sens podążania nią dalej.