Go to content

9 rzeczy, które tracimy bezpowrotnie wraz z dorosłością

fot. iStock/ wundervisuals

Bycie dorosłym ma swoje zalety – można samemu o sobie decydować, układać swoje życie według własnych planów, pić piwo, palić papierosy, a od czasu do czasu nawet rzucić niecenzuralnym słowem. Nikt nie mówi, że nie będzie deseru, jeśli brukselka nie zniknie z talerza, nie każe chodzić spać, gdy ochota na zabawę jeszcze nie ustała i nie pilnuje, by w kąpieli nie zapomnieć o umyciu uszu i porządnym wyszorowaniu zębów. Dorosłość ma też jednak swoje wady – w końcu za tę wolność i swobodę trzeba zapłacić jakąś cenę. Więc płacimy i tracimy pewne rzeczy bezpowrotnie, bo nawet jeśli jakiś ich cień pozostał, to już nie to samo, co kiedyś.

Niespożyta energia

Dzieciaki mają energii tyle, że można by pół miasta rozświetlić, a jak się wyczerpią, to ich regeneracja trwa dwie sekundy – popularny króliczek od baterii to przy nich słaby zawodnik! Niestety, im starsi jesteśmy, tym mniej tego „powera” mamy – i wcale nie o starość tutaj chodzi, ale o chęci! Wraz z wiekiem w większość z nas zakrada się leń, który ciągnie nas w stronę kanapy i podpowiada, że czas na relaks. Wygodni się stajemy, pocić się nie lubimy (no chyba, że w modnym klubie fitness) i w ogóle mamy ważniejsze sprawy.

Ciekawość świata

Juniorów ciekawi wszystko, cały świat jest dla nich jedną, wielką nieodkrytą tajemnicą. Są złaknione wiedzy, informacji, zadają pytania (mnóstwo pytań!), dociekają. Dorośli też są ciekawi (a może raczej ciekawscy?), ale najczęściej tego, co dotyczy bezpośrednio ich i ich spraw. Spora część pełnoletnich jest też przekonana, że swoje już wie i więcej dowiadywać się nie musi, zamyka się na to, co obce i nieznane i przestaje poszerzać swoje horyzonty. A szkoda, bo z takiej postawy rodzi się nietolerancja i brak akceptacji.

Zachwyt nad drobnostkami

Czy to biedronka, czy kamyk w dziwnym kształcie, pyszne naleśniki na śniadanie czy ulubiona piosenka na powitanie dnia – od najmłodszych możemy uczyć się, jak czerpać radość z małych rzeczy, dostrzegać i doceniać drobnostki wywołujące uśmiech na twarzy. Wraz z dorosłością, nasza skłonność do zachwytu maleje, a entuzjazm jest jedynie bladym odbiciem tego minionego. Może warto częściej spoglądać na świat oczami dziecka?

Spontaniczność

Ach, te zasady, reguły, obowiązki! Gdzie wśród nich miejsce na spontaniczność, niezaplanowane działania i słuchanie impulsów? Można dzieciakom pozazdrościć tego braku kontroli i luzu, życia zgodnie z zasadą carpe diem. Przydałoby się częściej „iść na żywioł” i zrobić coś bez szczegółowego planu i przemyślenia, porzucić obsesję kontrolowania wszystkich i wszystkiego dookoła i po prostu smakować życie i czerpać energię z chwili.

Bezpośredniość

Szczerość i bezpośredniość to cechy, które są nieodłączną częścią dzieciństwa – komentarz wygłoszony przez kilkulatka potrafi być brutalnie prawdziwy i zaboleć niczym cios pięścią w nos. Może niekoniecznie powinniśmy rozmawiać z AŻ taką otwartością jak dzieci, ale dorośli są mistrzami owijania w bawełnę, omijania głównego tematu i ugładzania rzeczywistości. A przecież bezpośredni przekaz i mówienie wprost to nic złego!

Dziecięca wyobraźnia

Fantazji młodym nie brakuje! Tymczasem dorośli wciśnięcie w ramy i ogólnie przyjęte zasady, przyporządkowani do systemu stają się przeciętni i podobni do innych – jedynie wybrane jednostki wyróżniają się z tłumu. Wyobraźnię mamy, ale boimy się z niej korzystać w obawie, że ktoś zarzuci nam brak powagi, niedorosłość i infantylność. A przecież jesteśmy już dojrzali, ważni i poważni, fantazja jest dla dzieciaków.

Gotowość na zmiany

Choć prawdą jest, że dzieci lubią stały rytm i porządek, a do wszelkich nowości podchodzą nieufnie i z dystansem, to i tak są bardziej gotowe na zmiany od większości dorosłych – ich umiejętności adaptacji są niekiedy zadziwiające. Dzieciaki nie do końca też wiedzą z czym może się dana zmiana wiązać, stąd mniej w nich strachu i lęków. Tymczasem dorośli tworzą scenariusze nadchodzących zmian (często w czarnych barwach i z dreszczykiem), robią z igły widły i z góry zakładają trudności i porażkę.

Wolność od zmartwień i trosk

Jak cudownie było nie przejmować się rachunkami, obowiązkami zawodowymi, miłosnymi rozterkami, decyzjami mającymi wpływ na nasza przyszłość. Choć kłótnia z koleżanką, jedynka w szkole, uwaga w dzienniczku czy nieszczęśliwa szkolna miłość potrafiły urastać do rangi problemu międzynarodowego, to niejeden dorosły z chęcią zamieniłby je na swoje problemy.

Odwaga do bycia po prostu sobą

Gdy mija dzieciństwo nigdy już nie mamy takiej odwagi do bycia sobą i pokazywania swojej prawdziwej twarzy. Chowamy się za maskami, ukrywamy za regułami i konwenansami, dostosowujemy do ogółu. Niby chcemy być inni, wyjątkowi, unikalni, ale często chęć przynależności i potrzeba akceptacji wygrywa. Niektórzy do tego stopnia chcą się dostosować, że już sami nie wiedzą, kim naprawdę są. Trochę jak w rzeczywistości gombrowiczowskiej, „nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę”.

Zapisz

Zapisz