Kiedy dzisiaj myślę o moim małżeństwie, które właśnie się rozpada, żałuję kilku rzeczy, a najbardziej tych, że jeszcze przed ślubem nie powiedziałam mojemu mężowi kilku ważnych dla mnie rzeczy. Może nasze życie potoczyłoby się inaczej, może byśmy zrozumieli, że nie jesteśmy dla siebie, albo bardziej byśmy zaczęli się starać, kiedy byliśmy razem. Jestem dzisiaj mądrzejsza o 13 lat mojego małżeństwa. Mogłabym teraz siedzieć i tłuc głową w ścianę i płakać nad zmarnowanym życiem, ale mogę też wyciągnąć wnioski, przyjrzeć się też sobie z dystansem i temu, czego oczekuję od związku.
Gdybym mogła cofną czas, powiedziałabym mojemu mężowi przed ślubem, że:
– ważne są dla mnie słowa
Że chcę byś mówił mi, jak mnie kocha, jak jestem dla ciebie ważna, byś potrafił powiedzieć, że pięknie wyglądam, że za mną tęskniłeś. Byś w słowach nie bał się okazywać tego, co czujesz, co myślisz.
– ważna jest dla mnie równowaga finansowa
Od dawna zarabiałam na siebie, byłam niezależna jeszcze przed poznaniem ciebie. Nigdy ci nie powiedziała, jak to dla mnie było ważne. Pozwalałam wydzierać sobie tę niezależność, zwłaszcza po urodzeniu dziecka. Irytowało mnie to, wkurzało, ale ty już wtedy tego nie rozumiałeś.
– ważna jest dla mnie moja własna przestrzeń
Nie chciałam, żeby małżeństwo stało się sposobem na moje życie. Chciałam, żeby było jego dopełnieniem, kolejnym punktem źródła szczęścia. Chciałam nadal realizować się, swoje pasje, odkrywać nowe. Małżeństwo do osiągnięcia pełni własnego szczęścia nie wystarczy, za późno to zrozumiałam, za bardzo pozwoliliśmy na to, by zapętlić się w ten naszej codzienności i rutynie. Ty później nie rozumiałeś mojej potrzeby wolności, wyjechania na weekend z przyjaciółkami, pobiegania, pójścia samotnie do kina. Myślałeś, że robię to przeciwko tobie, przeciwko nam. Nie potrafiliśmy sobie tego nawzajem wytłumaczyć.
– ważny jest dla mnie seks
Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, po prostu „się działo”. Przez lata nic się nie zmieniało, a myślę, że nie tylko moje, ale też twoje potrzeby ewoluowały. Tylko my nadal tkwiliśmy w schemacie sprzed lat, kiedy się poznaliśmy. Żałuję, że nie umieliśmy o tym rozmawiać.
– ważne, żebyś mnie akceptował
A nie ciągle krytykował. Tak mam sześć szamponów w łazience i tyle samo odżywek. Tak, rzucam czasami bezmyślnie kluczami, a później w panice ich szukam. Tak, jestem choleryczką. Ja to wszystko wiem, nie musiałeś mi tego wytykać na każdym kroku, przy każdej kłótni używać moich słabości i braków jako argumentu próbując mi udowodnić, że jestem gorsza od ciebie. Ja cię akceptowałam z twoimi skarpetkami przy fotelu, nieumytym kubkiem, zapominaniem o ważnych rocznicach, ale w końcu i mi zabrakło na to sił.
– ważne są dla mnie twoje komplementy
Chciałam cały czas, pomimo upływu lat czuć, że ci się podobam, że potrafię cię zaskoczyć tym, jak wyglądam. Chciałam zobaczyć błyski w twoim oku i usłyszeć: „Jesteś piękną kobietą” i poczuć, że tak naprawdę myślisz. Zabrakło mi twojej uważności, żałuję, że nigdy wcześniej ci tego nie powiedziałam.
Czasami zastanawiam się, co by było, gdybyśmy o tym porozmawiali przed ślubem, gdybyśmy szczerze i otwarcie powiedzieli o swoich potrzebach i oczekiwaniach? Może to byłby początek cudownego związku, w którym nie byłoby problemów z rozmową, ze zrozumieniem, w którym potrafilibyśmy sobie nawzajem wytłumaczyć to, co nas boli, czego się obawiamy. A może nigdy nie zostalibyśmy małżeństwem? Może już wtedy zauważylibyśmy, że mam zupełnie inne poglądy na wspólne życie? Wiem jedno, nie chcę już popełnić tych samych błędów.