Go to content

Nasze szkodliwe nawyki, które mają wpływ na nasze miesiączki. Musisz to wiedzieć, to ważne!

fot. LaylaBird/iStock

Jako edukatorka seksualna i menstruacyjna oraz instruktorka treningu mięśni dna miednicy stykam się z tematem bolesnych miesiączek dość często. Zdarza się, że dorosłe kobiety dopiero na moich warsztatach dowiadują się, że miesiączka nie musi boleć, a jeśli boli, to ginekolog/ginekolożka powinni zgłaszane dolegliwości traktować poważnie. Po tym „odkryciu” kobiety są jednocześnie zaskoczone i rozżalone, gdyż okazuje się, że przez wiele lat były zbywane przez lekarzy i lekarki – mówi Kamila Raczyńska-Chomyn, edukatorka i współautorka książki „Ona. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”.

Lubię powtarzać, że wiedza to wolność i siła, a wiedza na temat własnej fizjologii i ciała może bardzo pomóc w gabinetach lekarskich i na salach porodowych. Jeśli będziemy wiedziały, jak funkcjonuje nasze ciało, co jest dla niego normą, a co nie, jaki poziom dyskomfortu jest dla nas do zaakceptowania, a gdzie zaczyna się ból, który chcemy uśmierzyć, będzie nam (wraz z personelem medycznym) dużo łatwiej zaplanować leczenie „szyte na miarę” i z uwzględnieniem naszych potrzeb oraz celów.

Parę lat temu miałam przyjemność wraz z Basią Pietruszczak wystąpić podczas konferencji TEDx zorganizowanej przez Warszawski Uniwersytet Medyczny z wykładem zatytułowanym „O czym milczysz, gdy nie mówisz o miesiączce?”. Pierwszy raz opowiadałyśmy wtedy publicznie (i to głównie przyszłym lekarkom i lekarzom) o tabu miesiączki oraz o tym, jaką cenę płacą kolejne pokolenia dziewcząt dorastających w rzeczywistości, w której prawie w ogóle nie mówi się o tej ważnej kwestii.

Bo czy w szkole lub w gabinecie lekarskim ktokolwiek ci kiedykolwiek powiedział, ile krwi traconej podczas miesiączki jest normą, a ile oznacza, że możesz mieć miesiączki krwotoczne? A norma to 30–80 mililitrów podczas całego krwawienia. To zdecydowanie mniej, niż sądzi większość osób – zwykle obstawiają około 300 mililitrów (obawiam się, że takiej comiesięcznej utraty krwi byśmy nie przeżyły). A nawet jeśli to wiedziałaś, to czy umiesz tę ilość krwi przeliczyć na zużyte podpaski/tampony i czy wiesz, że jeśli podpaska przecieka w czasie krótszym niż trzy godziny lub jeśli musisz ją zmieniać w nocy, to warto udać się do lekarza/ lekarki, bo w wyniku tak obfitego krwawienia możesz cierpieć na anemię? Jeśli nie, to nie ma w tym niczego zaskakującego, ponieważ nie mamy w Polsce systemowo prowadzonej edukacji menstruacyjnej.

Zdarza się również, że przez całe życie nikt nam nie mówi, jaki kolor krwi miesiączkowej świadczy o zdrowiu, a jaki powinien być dla nas sygnałem, by udać się do ginekologa/ginekolożki. Kobiety często mi mówią, że prędzej zostaną zapytane przez lekarza/lekarkę o wygląd stolca niż o kolor krwi na podpasce, a przecież nasza wydzielina miesiączkowa jest bardzo istotnym barometrem zdrowia.

Krew żywoczerwona aż po brązową jest w normie, a jej odcień zmienia się wraz z kolejnymi dniami krwawienia – na początku jest jaśniejsza i żywoczerwona, a z czasem, gdy miesiączka staje się bardziej skąpa, krew ciemnieje, ponieważ koaguluje w macicy, zanim z niej wypłynie. Szara lub czarna/smolista krwista wydzielina może oznaczać infekcję bakteryjną (a już z pewnością wtedy, gdy towarzyszy jej nieprzyjemny zapach), podobnie jak wyraźnie pomarańczowa. Natomiast krew jasnoróżowa i wodnista może świadczyć o anemii i wiązać się ze zbyt ubogą dietą lub zbyt forsownymi treningami. Jeśli twoja krew jest zawsze ciemna i gęsta, a ty nie czujesz z tego powodu żadnego dyskomfortu, to może faktycznie „taka twoja uroda”, ale jeśli zawsze była żywoczerwona, a nagle się zmieniła i na
dodatek czujesz ból podczas okresu, warto się zastanowić, czy w poprzednim cyklu coś w twoim życiu odbiegało od normy na tyle, że mogło wpłynąć na jakość menstruacji.

Dla mnie na przykład ogromnym zaskoczeniem była wyraźna zmiana w przebiegu miesiączek, gdy zaczęła się pandemia i nastąpił pierwszy lockdown. Kiedy przeanalizowałam swoje nowe (szkodliwe) nawyki, okazało się, że znacznie mniej się ruszam i mniej piję. Efekt? Miesiączki zastoinowe: bolesne, z gęstą, ciągnącą się krwią, które odczuwałam jako zupełnie nie moje. Dopiero po trzech takich cyklach zrozumiałam, że muszę zadbać o ruch miednicy, żeby wspomóc drenaż w tym obrębie, ale też wdrożyć ćwiczenia oddechowe, by ruszyć przeponę i żebra, oraz zmienić styl siedzenia, tak by się nie garbić i nie kłaść ciężkiej klatki piersiowej na trzewiach. No i pić więcej wody, bo przecież krew to w znacznej większości woda. Ponieważ znam swoje ciało doskonale, odczytuję jego sygnały i jestem z nim w czułym dialogu, udało mi się dość szybko wychwycić odchylenia od normy i zacząć przeciwdziałać im w najprostszy możliwy sposób – ruchem i dietą.

Znajomość własnego cyklu jest bardzo istotna również z punktu widzenia zdrowia psychicznego. Gdy rozumiemy, że hormony wydzielające się w toku całego cyklu wpływają na nas i nastrajają nas do świata zewnętrznego oraz wewnętrznego świata naszych przeżyć, mamy szansę tak planować niektóre przedsięwzięcia, by trafić z nimi w odpowiedni moment cyklu.

I tak czas okołoowulacyjny jest znakomity na wystąpienia, ekspozycję społeczną, biznesowe pertraktacje oraz wyjścia ze znajomymi, podczas gdy czas okołomiesiączkowy jest doskonały, by być bardziej introwertyczną, odpocząć i zadbać o swoje zasoby. Życie z uwzględnieniem faz cyklu wpływa na subiektywne poczucie większego spokoju i satysfakcji, a wiele kobiet twierdzi też, że zmniejsza znacznie lub całkowicie ich objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każda miesiączkująca osoba może planować pracę z uwzględnieniem faz cyklu. Niemniej zachęcamy cię do wprowadzenia zmian w tych obszarach życia, w których jest to możliwe.

Czym zaś jest wspomniany zespół napięcia przedmiesiączkowego, inaczej PMS?

Składa się nań aż około 150 objawów psychicznych i somatycznych, a doświadczają go w naszej szerokości geograficznej trzy na cztery kobiety. Objawy napięcia powinny samoistnie ustępować około 4. dnia miesiączki (a zwykle ustępują wcześniej) i nie powinny zbytnio dezorganizować nam życia. Niemniej czasem jest inaczej i kobiety doświadczają bardzo intensywnych spadków nastroju, wzrostu niepokoju, wybuchów złości lub rozpaczy i poczucia bezsensu tak silnego, że mogą borykać się nawet z myślami samobójczymi.

Zauważenie korelacji między dniem cyklu a spadkiem nastroju prawdopodobnie pomoże w diagnozie, ponieważ tak silne pogorszenie samopoczucia może świadczyć o PMDD8, czyli o przedmiesiączkowym zespole dysforycznym, na który, według różnych statystyk, cierpieć może 1–5% miesiączkujących osób. Uważa się, że zespół dysforyczny jest związany z metabolizmem progesteronu w drugiej fazie cyklu miesiączkowego, a terapia powinna być łączona i obejmować hormony oraz leki przepisywane przez psychiatrów, najczęściej przeciwdepresyjne z grupy SSRI. Ale żeby psychiatra mógł poprawnie zdiagnozować PMDD, to pacjentka musi zauważyć, że objawy występują tylko w drugiej fazie cyklu.

Niestety, przez fakt, że nie obserwujemy swojego cyklu zbyt uważnie i nie łączymy spadku samopoczucia z jego fazą, psychiatrzy często niepoprawnie diagnozują kobiety (najczęściej w kierunku choroby afektywnej dwubiegunowej) i zalecają nietrafione leczenie psychiatryczne, co może doprowadzić do prawdziwej katastrofy.
Jak zatem widzisz – nie mówiąc o miesiączce, milczymy również o wielu innych sprawach związanych z ciałem oraz samopoczuciem fizycznym i psychicznym. Z tego
względu zachęcamy cię do uważnej i czułej obserwacji swojego ciała, fizjologii, samopoczucia emocjonalnego, poziomu libido, a nawet wydzielin – pamiętaj, jesteś
największą ekspertką w dziedzinie samej siebie i nikt nie zna cię lepiej niż ty sama.


KAMILA RACZYŃSKA-CHOMYN – edukatorka seksualna, instruktorka treningu mięśni dna miednicy, doula i autorka projektu Dobre Ciało, w ramach którego pomaga kobietom wrócić do siebie po trudnych zdarzeniach, jak poronienie lub doświadczenie przemocy i na nowo cieszyć się własnym ciałem. Wspiera kobiety w poszukiwaniu przyjemności i radości płynącej z eksplorowania ich seksualności.

Fragment pochodzi z książki Eweliny Tyszko-Bury i Kamili Raczyńskiej-Chomyn “ONA. Zdrowie, seksualność, ćwiczenia mięśni dna miednicy”, opublikowanej nakładem wydawnictwa ZNAK.