Go to content

Gdy świat stoi tyłem

Fot. Pixabay / Pixabay / CC0 Public Domain

WSTĘP
Tu był naprawdę dobry tekst. Ale komputer się zbiesił. I macie, co poniżej 😉

ROZWINIĘCIE
To zadziwiające, jak w ciągu pół roku świat może się odwrócić o 180 stopni. Myślę o tym, wpatrując się w zrobioną jeszcze w grudniu rezerwację w uroczym pensjonacie w górach. Miał to być prezent dla mojego partnera z okazji jego urodzin. Takie reset na nowy rok życia i kolejny rok ze mną. Było, ale się zmyło, no cóż. Oczywiście, mogłabym pojechać sama albo z kimś innym, ale nie czas i nie miejsce. Miałabym poważne trudności logistyczne i techniczne, poza tym byłoby podwójnie przykro, jak sądzę. Obecnie rytm mojego dnia i nocy wyznacza walka o siebie. Licząc te wszystkie leki i krople, przyjmowane z rozsądku, zastanawiam się przynajmniej dwa razy dziennie, jak można być hipochondrykiem – kto z własnej, nieprzymuszonej woli, pisałby się na to wszystko?

Mój świat wirował niezapowiedzianie kilka razy w moim życiu. Najmniej lubiany przeze mnie okres to ten, gdy nagle świat obrócił się do mnie tyłem i moje życie przypominało kiepski remake filmu „Och Karol”. Nie wiem, czy wiele rzeczy umiem, ale wydaje mi się, że jestem mistrzynią w zaczynaniu od nowa – lub od zera, jak wypada. Obecnie nie wiem, jak naprawdę zacząć, skoro zanosi się, że niebawem może będę musiała skończyć…? Jak nie zmarnować ani dnia? Jak się nie poddawać?
Bardzo bawi mnie, gdy słyszę od lekarzy, że mam nie dźwigać nic cięższego niż 4 kg (na litość boską, moja torebka jest cięższa!), mam unikać stresu (czy w naszym kraju jest w ogóle taka opcja, gdy prowadzi się działalność gospodarczą?) i unikać ludzi, którzy mnie denerwują i wysysają pozytywną energię (wolne żarty!). I odpoczywać, ciągle odpoczywać! Odpoczynek wychodzi mi już bokiem.
Bawię się więc w ogrodniczkę amatorkę, tłumacząc sobie i innym, że przecież zabawy w ziemi to zabawa oraz element arteterapii. Wystarczy zapytać dowolnego przedszkolaka, potwierdzi. Podobnie sprawa się ma z malowaniem domu – dlaczego mi nie wolno?

Tylko nagle cholera bierze, że wymaluję połowę pomieszczeń i siły znikają. Choroba się nie poddaje, syczy na mnie w nieodpowiednich chwilach i próbuje przejąć kontrolę.
Z tym można sobie jeszcze dać radę, wbrew pozorom. Chciałabym, żebym odtruwanie i leczenie organizmu było tak łatwe jak odcinanie się od trujących ludzi i wspomnień. Te toksyny odkładają się w nas na lata…

Trudne są wieczory i noce. I ataki bólu, zanim zdołasz je uśmierzyć, ujarzmić. Wtedy czujesz najmocniej samotność. Widzisz wszystko wyraźniej. Czasem czujesz wyraźniej, że świat nadal jest do ciebie odwrócony tyłem. Przeważnie nie czujesz już złości, tylko zgodę na świat. Poważna choroba jest czymś tak intymnym, że nie chcesz jej dzielić z byle kim.

ZAKOŃCZENIE
„Nieważne jak wielka bitwa i jak wielkie zwycięstwo, ostatecznie i tak każdy bohater umiera sam” – Hans Fallada