Jest pewien sposób, który może pomóc nam radzić sobie z trudnymi emocjami: możemy je sobie przedstawić w postaci w fikcyjnej historii, zapisać jako opowiadanie. Daje nam to możliwość pisania o naszych uczuciach z bezpiecznej (i twórczej) perspektywy. Są przecież emocje, których dosłownie boimy się „dotknąć”, poruszyć, mówić o nich, żeby nie podrażnić wierzchołka góry lodowej, nie uruchomić lawiny trudnych, nieposkromionych uczuć, z którymi nie damy sobie rady.
Stanąć twarzą w twarz ze swoimi demonami – tego doświadczenia boi się większość z nas. Czasami czujemy, że nie możemy, nie potrafimy tego zrobić. Być może nie jesteśmy na to gotowi, albo próbowaliśmy wcześniej i to za mocno bolało.
Jeśli oddajesz swoje uczucia jakiejś postaci, nadal możesz je opisać bardzo szczegółowo (jeśli ci to naprawdę pomoże). Możesz opisać, jak wygląda twój smutek, możesz opisać swój gniew, który powoduje, że całe twoje ciało drży i rozgrzewa do czerwoności. Możesz opisać miażdżące rozczarowanie, utratę wiary w siebie.
Możesz pisać o niepokoju, który przychodzi do ciebie w nocy i nie pozwala spać lub głębokie lęki, które odczuwasz w ciągu dnia. Możesz opisać smutek, złamane serce, ból po stracie, pustkę, samotność, cierpienie.
Możesz umieścić uczuciach, które wydają się zbyt trudne, w słowach i uwolnić je ze swojego ciała, a jednocześnie zachowując pewną dodatkową warstwę ochronną. Te swoje emocje nadajesz przecież komuś innemu. To może być ktoś lub coś – drzewo za oknem, które opłakuje utratę liści, zwierzę, które opłakuje utratę matki, mrówce, pracującej niestrudzenie na łące. Możesz się wykazać kreatywnością, opisując swoje wewnętrzne rozterki i sytuację, w której się znalazłeś.
To nie musi być długa powieść (chyba, że chcesz, żeby tak było). Może zapisać stronę zeszytu lub nawet jeden akapit kartki, którą z niego wyrwiesz. Możesz pisać przez kilka minut każdego dnia i czekać na to, by opisać najgorszy ból dopiero wtedy, kiedy będziesz gotów. Nie spiesz się.