Nie da się nie zauważyć, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Właściwie już od października przypominają nam o tym supermarkety, reklamy telewizyjne i promocje w sklepach. Czy jednak nadal pamiętamy, czym tak naprawdę jest to Boże Narodzenie, czy już całkiem zgłupieliśmy, oddaliśmy świąteczny nastrój w ręce speców od marketingu i połknęła nas machina konsumpcjonizmu? Nawet świąteczne reklamy – z zasady mające namawiać do zakupów – mówią w tym roku o tym, by w te specjalne dni zwolnić, odpuścić, po prostu być z bliskimi i cieszyć się wspólnym czasem. Zamiast więc strzelać kolejne selfie z karpiem i choinką, pogadaj z babcią, uśmiechnij się do ciotki i popatrz im w oczy, a nie w ekran swojego smatfona.
Bo liczy się rodzina
Świąteczne spoty reklamowe to od lat coś znacznie więcej niż zwykła prezentacja godnych zakupienia produktów i zaproszenie do nabycia towarów i usług. To kilkuminutowe filmy, które mają nas poruszyć, rozczulić i sprawić, że łza w oku się zakręci, uśmiech samoistnie pojawi na naszych twarzach – przecież nie sprawi tego promocyjna cena karpia, mega rabat ani kuszący gratis dodawany do zakupów. Bo nie to się liczy, nie to jest ważne, choć w szale przedświątecznych przygotowań zdarza nam się o tym zapomnieć – liczą się emocje i towarzyszące świętom uczucia. W zeszłym roku motywem przewodnim reklam była samotność, a tym razem postawiono na rodzinę, bliskich będących obok, spotkania z tymi, których kochamy. Ostatecznie wszyscy pragniemy przecież jednego – czuć się swobodnie, bezpiecznie, otoczeni miłością, zrozumieniem i akceptacją.
Najpiękniejszy prezent? My sami!
Taki przekaz niosą tegoroczne spoty – najpiękniejszym prezentem, jaki możemy dać naszym bliskim, jesteśmy my sami! To wbrew pozorom towar cenny i deficytowy, bo zawrotne tempo życia, piętrzące się obowiązki, emigracje, przeprowadzki, zmieniły dotychczasowy obraz rodziny i panujących w niej relacji. Skończyły się czasy, gdy babcia z dziadkiem mieszkali piętro niżej, ciotka z wujkiem po drugiej stronie ulicy, a pozostali krewni w promieniu najbliższych pięćdziesięciu kilometrów. Teraz by zobaczyć się z rodziną często potrzebujemy wielu godzin podróży, pociągów, samolotów, a takie wyjazdy zdarzają się zaledwie kilka razy w roku. Pięknie i wzruszająco, choć w bardzo prosty sposób, przedstawiono taką sytuację w reklamie Allegro, która poruszyła miliony internautów i wzbudziła ich zachwyt – całkiem zasłużenie, bo to prawdziwe dzieło sztuki reklamowej, zauważone także poza granicami naszego kraju.
Celebruj, ale nie bądź internetowym celebrytą
Na pewno znacie powiedzenie, że jeśli nie ma kogoś w Internecie, to ten ktoś po prostu nie istnieje. Wsiąkliśmy w ten wirtualny świat na amen, bez smartfona w kieszeni i komputera przy boku czujemy się zagubieni, niepewni i jakby czegoś nam brak. Coraz więcej osób odczuwa lęk przed ominięciem czegoś ważnego, istotnych informacji i wiadomości ( tzw. FOMO, czyli fear of missing out). Technologia, która nam służy i bez wątpienia ułatwia życie, zabiera też sporą jego część – pięć minut na Facebooku to co najmniej godzina wyjęta z życiorysu, a szybkie sprawdzenie skrzynki pocztowej często kończy się koniecznością odpisania na najważniejsze wiadomości. Do tego dochodzą jeszcze zabawne filmiki, internetowe quizy, gry online, czaty. Problem ten jest na tyle duży, że nawet znany producent urządzeń elektronicznych nie namawia w reklamie do zakupu nowych, ale do odłożenia ich w święta i skupienia się na życiu rodzinnym!
Zanim więc strzelimy kolejną fotkę „z rąsi”, zrobimy „takie tam przy świątecznym stole” albo podpiszemy zdjęcie wrzucone na nasz profil hashtagiem #choinkaprezentyświęta, #bożenarodzeniekochamświęta, zastanówmy się po co w ogóle tę fotografię robimy? Bo jeśli, wyłącznie dla lajków na Facebooku, komentarzy i zbierania w ten sposób akceptacji od innych, to trochę to słabe. Ale jeśli po to, by uwiecznić radosne spotkania i zachować na dłużej w pamięci wartościowe chwile spędzone w rodzinnym gronie lub wśród przyjaciół, to jesteśmy całkowicie usprawiedliwieni. Celebrujmy święta i rodzinne chwile, ale nie bądźmy fejsbukowymi celebrytami – o wiele więcej radości da nam przecież aktywna obecność, akceptacja i zrozumienie bliskich, niż polubienia i śmieszne gify od wirtualnych znajomych.