Go to content

„Byłam matką dla mojej siostry. Cena za to jest potworna”

Fot. iStock/IvanJekic

Moja mama była zawsze trochę nieporadna. To ojciec był głową naszej rodziny. Inteligentny, zaradny, spokojny, dobry. Tak go dziś wspominam po latach. Kiedy umarł, czułam, że muszę się mamą jakoś opiekować. Miałam wtedy niespełna dziesięć lat, kiedy zostałyśmy tylko we dwie. Mama po śmierci taty miała ciężką depresję, choć nikt w tamtych czasach tego jej nie zdiagnozował. W oczach został mi taki obraz: wracam ze szkoły, a ona leży w łóżku z naciągniętą czapką głęboko na czoło. Nie chodzi do pracy, nie zmywa naczyń, nie zajmuje się domem. 

Wkrótce mówi mi, że nie mamy kasy. Nie bardzo rozumiem, co się dzieje. Mama płacze, że nie ma od kogo pożyczyć. Natychmiast więc kombinuje, jak mam nas ratować. Do głowy przychodzi mi jeden pomysł, więc ubieram się i do plecaka pakuję trzy tomy starej encyklopedii i idę na bazarek, gdzie jest osiedlowy antykwariat. Wychodzę i pytam z całą siłą swojego dziecięcego charakteru: „Czy kupicie?”. Nikt mnie nie pyta, skąd to mam. Dają mi trochę kasy. Wracając, kupuję ziemniaki, chleb i mleko. Takie to były czasy. Nikt się nie dziwił, że dzieci były zaradne.

Matka poznała wujka

Kolejny obraz jest taki: mama poznaje faceta, który się do nas przeprowadza. Najpierw wujek jest miły, ale mnie nie podoba się od razu. Mama próbuje mnie do niego przekonać, ale on jest po prostu obcy. Nie lubię siadać mu na kolanach, nie lubię, gdy mnie za coś chwali, albo tak infantylnie się przymila, gdy pozujemy razem do zdjęć komunijnych. Po prostu go nie znoszę.

Mam dobrego nosa, a może – jak to się dziś mówi – intuicję. Kiedy mama zachodzi z nim w ciążę, w naszym domu nastaje okres smutku. Wujek nagle znika, wyprowadza się, a po kilku miesiącach wraca na chwilę. Od tego momentu tylko czasem do nas wpada w odwiedziny. Mama jest zdruzgotana, o wszystkim mi opowiada bez najmniejszych zahamowań. Zupełni jakbym była jej koleżanką. Okazuje się, że wujek wrócił do swojej żony.  „Wiedziałam, że jest gówno wart”, mówię mamie. Mam wtedy trzynaście lat i już wiem, że kobiet w ciąży sie nie powinno tak nagle opuszczać. U nas na wsi to wielki wstyd.

Kiedy mama idzie do szpitala rodzić moja siostrę, nie mogę się doczekać ich obu w domu. Oczywiście, że nikt się mną w tym czasie nie opiekuje. Wszystko załatwiam sama. Piszę wtedy do mamy codziennie długie listy, które zanoszę na portiernię w szpitalu. Niedawno znalazłam je na dnie starego pudełka ze zdjęciami. Kiedy zaczęłam czytać, nagle łzy zaczęły mi lać się strumieniami po policzkach. Dziś sama jestem matką i nie wyobrażam sobie, bym umiała narażać swoje dzieci na taką przedwczesną dorosłość. To był chyba moment, kiedy bezpowrotnie przestałam już być dzieckiem. 

Najbardziej nie mogę się z tym pogodzić, że ja w tych listach dyscyplinowałam matkę, zdając jej mnóstwo pytań, dotyczących logistyki przyjęcia na świat dziecka. Pytam na przykład, czy mam jechać do cioci Basi po pieluchy. Pytam, czy wujek już załatwił łóżeczko dla mojej siostry, bo mała nie będzie miała w domu na czym spać. Wygrażam mamie: „Wszyscy jesteście jacyś niepoważni”. Krzyczę w liście: „Mamo, weź się w garść”. Pytam też, jak mam załatwić dla Emilki wózek. Mama wydaje mi się wtedy taka delikatna, bezbronna, nieporadna.

Kiedy pojawia się z Emilką w naszym domu – zaczynam do małej wstawać w nocy, kiedy mamie braknie na to sił. Oczywiste jest dla mnie, że muszę mamę pocieszać i opiekować się całą rodziną. A miałam tylko 14 lat.

zobacz:

Jestem jak tata-wybawca

Następny obraz: mama za wszystko mnie chwali i mówi, że jestem wspaniałą córką, że bardzo przypominam jej z charakteru ojca, na którym ona zawsze mogła się oprzeć. A ja czuję się z tego powodu dumna. Tata był dla mnie ikoną, bohaterem, czyli kimś, kto umiałby nas uratować od tych wszystkich trudnych wydarzeń. Leciałam więc za tymi pochwałami jak mucha do lepu. Pragnęłam być kimś takim jak on. Opanowanym. Silnym. Mądrym i znającym odpowiedź na każde pytanie. I chyba taka się stałam, tylko za jaka cenę?!

W naszym domu wszystko było pomieszane. Myślę, że moja siostra nie miała bladego pojęcia, która z nas tak naprawdę jest jej matką. Myślę też, że wolała mnie od matki. A ja… ja naprawdę czułam, że Emi jest kimś więcej niż moja siostrą. Doprawdy trudno to wytłumaczyć. Może stało się tak dlatego, że Emilka naprawdę rozjaśniła mój świat? Może wcześniej jako jedynaczka, czułam się bardzo samotna? Może chciałam, by ta mała dziewczynka nie doświadczyła tylu smutków, co ja i dlatego bardzo starałam się o lepsze, beztroskie życie dla niej?

Kolejna scenka z mojego życia: wyjeżdżam na studia do Krakowa. Emi płacze i błaga, bym jej nie zostawiała. Moje serce łamie się na pół. Czuję, jakbym porzucała swoje własne dziecko. Ale matka mówi: „Jedź”. Kiedy wracam do naszej wioski po pięciu latach mam plan tylko jeden, chcę zabrać nastoletnią wówczas siostrę do swojego domu. Mama zupełnie nie oponuje. Wszystko dzieje się w takiej narracji, że Emilce będzie lepiej w dużym mieście, w domu u starszej siostry, że przy mnie ma lepsze perspektywy.

Jaka jest cena?

Dziś musze powiedzieć jedno, że kocham Emilkę jakby była moja córką. A po cichu, że kocham ją nawet bardziej od własnych dzieci. I kompletnie nie wiem, dlaczego. Może chcę jej wynagrodzić to, że miała ojca-idiotę, który się jej wyparł i który ją zwyczajnie porzucił? Nie wiem!

Pisze ten list w jednym celu. Chcę też powiedzieć kobietom, że cena za takie matkowanie w dzieciństwie młodszej siostrze jest ogromna. Przedwcześnie dorosłam. Stałam się człowiekiem, który nie dba wcale o swoje potrzeby. Stałam się człowiekiem, który jak magnes przez całe swoje życie przyciąga inne niedorajdy na kształt matki.  Miałam kilku facetów i każdy był tak słaby psychicznie, że potrzebował się o mnie oprzeć. Ba, nawet na mnie zawisnąć. Emilka już się dawno ode mnie wyprowadziła. Jako młoda studentka szuka teraz własnego szczęścia. A ja jestem samotną mamą dwóch chłopców. Nie, nie jestem szczęśliwa. Pragnę, by się ktoś mną w końcu choć trochę zaopiekował. Nigdy tego nie doświadczyłam. 

zobacz:

Malwina Wędzikowska: Biorę na siebie za dużo. Uczę się, ale powielam schematy mamy