Go to content

„Mojego ojca spotykam czasem na bazarku. Nigdy o mnie nie pyta”. Historie niekochanych dorosłych

Fot. iStock / KML_Creative_Group

Na co dzień nie pamiętają. Tego, że zaglądali przez okna domów i obserwowali rodziny, zazdrościli koleżankom i kolegom kochającego rodzica. Nie pamiętają bólu, strachu, tęsknoty. Czekania i nadziei, że kiedyś odbiorą telefon albo usłyszą: „Przepraszam”. Że coś się zmieni, dostaną akceptację i miłość. Wspomnienia wracają czasem, często w grudniu, gdy idą ulicą i obserwują choinki, girlandy i nachalne reklamy. Gdy ich przyjaciele planują rodzinne święta. Albo oni sami to robią, kupują prezenty, robią pierniki, bo już wiedzą, jak ważne jest kochać dziecko i dawać mu radość.

1.

Ela

Mieszkam w niedużym mieście. Są tutaj tylko dwa dobre targi, na jednym z nich widuję ojca.
Ostatnio zobaczyłam, jak kupuje pomarańcze, poznałam go po jaskrawopomarańczowej kurtce. Taką samą miał ojciec z serialu „Klangor”. Tylko, że tamten kochał córkę. Mój nawet nie lubi ze mną rozmawiać.
Na bazarku pomyślałam: uciec? Poczekać?
Zapłacił i odwrócił się w moją stronę.
– Cześć, co tu robisz? – nie wyglądał na speszonego.
Tak jakby spotkał dawno niewidzianą sąsiadkę albo koleżankę.Wypada zamienić z nią kilka zdań.
– Kupuje rzeczy na krupnik. Maja lubi krupnik – plątałam się. Przecież jego nic nie obchodzi moja pięcioletnia córka. Widział ją raz.
Pokiwał głową. O nic nie spytał.
– Dobra, muszę biec, trzymaj się! Zdzwonimy się.

Kątem oka zauważyłam, jak podchodzi do budki z nabiałem i obejmuje ramieniem swoją drugą córkę. Słowa „przyrodnia siostra” nie przechodzą mi przez gardło.

Nie zdzwonimy się. Od dziesięciu lat nie zadzwonił ani razu. Mieszkamy blisko siebie, dzielą nas cztery ulice. On ma dom z ogrodem niedaleko przedszkola Mai. Biały mur oddziela go od ulicy, zdarza się, że nie mogę się powstrzymać i zerkam przez otwór w bramie. W środku byłam pięć razy. Ostatnio dziesięć lat temu. Zirytowałam jego żonę, powiedziała, że więcej nie chce mnie tu widzieć.
Córka ojca prowadzi salon fryzjerski. Podobno jest wesoła, dla mnie jest dziewczyną ze zdjęcia na Facebooku. Jej matka jest z kolei dyrektorką liceum. Mówią o niej: twarda babka, wie, czego chce. To dzięki niej szkoła jest wysoko w rankingach.

Z ojcem spotykam się raz na rok. W urodziny babci. 29 grudnia. Zaprasza tylko nas. Po ostatnich świętach postanowiłam: nigdy więcej. Całe spotkanie słuchałam o tamtej, cudownej córce. O tym, jaka jest zaradna, jak budują z mężem nowy dom, jak świetnie idzie jej salon i nawet ostatnio była w telewizji śniadaniowej. O moją pracę nie zapytał, chyba nawet nie wie, co robię.

Szkoda mi babci. Jestem jej ukochaną wnuczką, robiła wszystko, żeby on mnie pokochał.

2.

Ilona

Kilka dni przed Wigilią boli mnie brzuch. Kula strachu wędruje od gardła, przez płuca, klatkę piersiową i lokuje się gdzieś na wysokości żołądka.
Chociaż wydaje mi się, że przeszłość przerobiłam na terapii.
Myślę: zadzwonić do ojca na te święta, czy nie zadzwonić? Jeśli tak, to o której? Przed świętami, czy w już 24-ego? Przed kolacją, czy po? O której ją zaczynają? Co powie, jak zadzwonię? Znów zacznie od pretensji? Znów mnie czymś zrani? To może lepiej jednak nie dzwonić, po co, i tak się z nim nie widuję?
Nie mam dobrego wspomnienia z ostatniej rozmowy. Czułam się, jak główna bohaterka serialu „Sprzątaczka”, samotna matka, której ojciec staje po stronie byłego męża, przemocowca.
„Ja to Ilona się nie dziwię, że Wojtek cię zostawił. Ty masz po mnie podły charakter”.
Nie wiem skąd mógłby wiedzieć, jaki mam teraz charakter. Od dwudziestu lat widujemy się może dwa razy w roku, na obiad w restauracji. Ojciec zamawia mi pieczonego pstrąga, bo zapamiętał, że to moja ulubiona potrawa. Nie zarejestrował, że to było w 2000 roku.
Kiedyś zawsze przychodziłam do niego i jego żony na święta. Lubiłam to. Uciekałam od zmęczonej, utyskującej matki w bogatszy świat taty. Do pięknego domu w najpiękniejszej dzielnicy, do pachnących książek, miękkich dywanów, błyszczących mebli po renowacji, do rozmów o sztuce, muzyce i kinie, bo ojciec był reżyserem w teatrze. Uciekałam przed matka, która nigdy mnie nie zostawiła, do ojca, który w zostawianiu osiągnął mistrzostwo.

3.

Michał

Dzwoni, nie odbieram. Numer prywatny. Ale wiem, że to Londyn. Ona, moja matka. Raczej kobieta obca. „Odbierz” prosi moja dziewczyna. „Ona jest chora, niedługo pewnie umrze”.
Ale ona nie musi umierać, bo już dawno umarła. Od trzech lat próbuje wrócić, na swoich zasadach.
„Przecież możemy się umówić na kawę”.
„ Wynajęłam hotel, może wpadniesz?”
„Jesteśmy z M. Na tydzień. Spacer po Starym Mieście”.
O relację walczyła moja dziewczyna. Że może ona wpadnie do nas na Wigilię, pozna naszego psa, może my przylecimy na tydzień do Londynu. Na takie wiadomości kobieta obca nie odpisuje. Albo wymyśla: teraz to lecimy do Francji, świąt, wiesz, nie lubimy, to takie katolickie, ja nie jem ryb i mięsa. O tak, to pamiętam.  Gdzieś w rzeczach do dziś mam jej list. „Przepraszam, nie umiem być matką”. Gdy go dostałem miałem dwanaście lat, a mój młodszy brat dziewięć. Rok wcześniej wyjechała pracować do Stanów. Miała wrócić  na kolejne święta. Nigdy nie wróciła. Gdy byłem już na studiach, zaproponowała, żebyśmy przyjechali na wakacje, już nie chciałem, pojechał brat.

4.

Ela

Nie pamiętam dnia, kiedy zniknął na dobre. Bo zawsze był daleko. Matka syczała, że zakochał się w tej „grubej szmacie”, ale to już pamiętam z podstawówki. Mam parę zdjęć z ojcem. Obrazki z gór, znad jeziora i jedna fotografia ze wspólnych świat. Próbuję przypomnieć sobie coś miłego, ciężko. Kilka spotkań w parku, umawialiśmy się i zabierał mnie do babci. Lody włoskie, które ściekały mi po brodzie. Wyciągał chusteczkę, wycierał mi twarz i to były jedyne momenty bliskości. Te niemiłe wspomnienia, gdy na to pozwalam, potrafią mnie zalać. Poprosiłam go na studiach o pieniądze, mówił, że nie ma, a pół roku później kupił nowy samochód, a młodsza córka pojechała na wakacje zagranicę. Zadzwoniłam, jak z domu wyrzucił mnie chłopak, powiedział, że nie może mi pomóc. Do przyjaciółki z rzeczami też mnie nie odwiezie, bo młodsza ma urodziny i siedzi z rodziną. Rodziną.
Dobrze pamiętam moment, gdy poznał tamtą partnerkę. Trzymała się za brzuch i do babci mówiła, że teraz oni, ona i tata, są rodziną.
Gdy byłam nastolatką, spytałam ojca wprost dlaczego Krysia mnie nie lubi. „Zawsze byłaś przy niej niegrzeczna” wbijał wzrok w podłogę. Niegrzeczna, czyli jaka? Do dziś mnie to zastanawia, ale gdy spytałam o to dziesięć lat temu, zdenerwował się: „Nie drąż, chcieliśmy zacząć nowe życie”.
Nowe życie. Bez balastu. Byłej córki.
Wtedy, te dziesięć lat temu, to było Boże Narodzenie, niepotrzebny element to ja. Starannie zapakowane prezenty dla młodszej córki, dla mnie książka ze zgiętą okładką, używana. Taka, której sama nigdy bym nie przeczytała.

Ojciec na Facebooku chwali się rodziną, mam go w znajomych, choć to zupełnie bez sensu.
Rodziną. Żoną. Córką. Wnuczką. Jest rok młodsza od Mai. Wrzucał zdjęcia z jej chrztu, latem pokazuje, jak robią babki z piasku, a w zimie lepią bałwana.

O mnie, o Mai nigdy nie wspomniał.

5.

Ilona

Ojciec nie jest białą plamą. Jest realnym wspomnieniem, to jest najtrudniejsze. Jeździłam z nim na narty i na spływ kajakowy, co niedziele odwiedzaliśmy sklepy ze starociami, towarzyszyłam mu w wybieraniu mebli, potem patrzyłam, jak je szlifował. Bywałam na próbach w teatrze. To matka jest dla mnie biała plamą. Niemym aktorem szurającym z kuchni do pokoju. Nigdy nawet nie pytała, kiedy wrócimy. Na wakacje jeździłam z tatą i z jego koleżanką Renatą.
Wydawało mi się to tak naturalne, jak innym ludziom naturalne wydaja się wakacje nad morzem z rodzicami.
Ale nigdy o Renacie nie powiedziałam mamie. Byłam w liceum, gdy tata odszedł. Nie porzucił mamy, porzucił nas, rodzinę.
Zaczął nowe życie. Ale siedemnastolatka nie potrafi zrozumieć, że jest nowe życie. Została wyrwa. Każde narty, spływ kajakowy, wyjazd budził wspomnienia. Potem wspomnienia wyparłam. Nie myślę o nim na co dzień, nawet już nie zazdroszczę przyjaciółkom fajnych relacji. Przez kilka lat do mnie dzwonił, niedziele miały być nasze, z obiadem i spacerem. Ale często odwoływał. Pod koniec prawie zawsze. Gdy mu to wypomniałam, przez trzy lata się nie odzywał.
Te myśli, niechciane, bombardują mnie w święta.
W tym roku jednak chyba nie zadzwonię,  pięciominutową rozmowę o niczym przeżywam na kanapie, analizuję każde słowo. Mogłam odpowiedzieć inaczej, mogłam przemilczeć, mogłam.
Nie wiem, czy ktoś mnie zranił tak, jak ojciec. Koleżanka mówi: „Idź, spotkaj się z nim na obiad, wygarnij mu”. Po co? Mam mu wygarnąć niemiłość?

6.

Michał

Jedno wspomnienie czułości. Moja matka była wuefistką. Kiedyś podczas meczu upadłem i rozbiłem głowę. Podeszła i pogłaskała mnie po twarzy. „Dasz radę”. Poza tym pamiętam odrzucenie. Wszystko robiłem źle, guzdrzesz się, jak ty wyglądasz, dlaczego Józek jest mistrzem szkoły, za dużo jesz, idź biegać, nie udawaj, że jesteś chory. Kiedyś wszedłem do pokoju wuefistów, miałem gorączkę, pielęgniarka odesłała mnie do matki. Zastałem ją całującą się z naszym trenerem. Wściekła się.

Gdy próbowałem ją przytulić, mówiła, że tego nie lubi. Poza tym była jedną wielką nieobecną. Pamiętam z dzieciństwa zapach jej włosów.
Wyjechała z tamtym wuefistą, nigdy do nas nie wróciła. Najpierw pisała kartki ze Stanów, potem przestała. Kumple mieli fajne, ciepłe mamy, które piekły ciasto, podawały schabowe. My mieliśmy tatę, który był matką. Tatę, który teraz namawia mnie na spotkania i prosi, żebym wybaczył. Nawet nie czuję złości, żalu, już nic. Ale nic mnie nie obchodzi jej rak. Nawet nie wiem, czy w niego wierzę.
Obca kobieta. Bardziej obwiniam ją, że jestem taki pokręcony w związkach. Że słabo umiem być blisko, że kocham moją dziewczynę, ale czasem tak mnie irytuje jej czułość i troska, że mam ochotę uciec na koniec świata.

Jak ta, która mnie urodziła.

Boli mnie tylko to, jak widzę jaką matką dla swojego ośmioletniego syna jest moja dziewczyna. Ile ma dla niego czułości, jak grają w karty, rozmawiają. Jak walczy o świąteczną tradycję dla niego, bo ja mógłbym leżeć pod kocem i oglądać Netflixa. Więc gdybym miał powiedzieć, jak mi z tym, to raczej nijak. Żal mi tylko brata. Zawsze był delikatniejszy, jemu  zależało i zależy. Nieustannie się rozczarowuje, bo nasza matka nie potrafi dotrzymać żadnego danego słowa.

Kiedyś jej spytał: „Dlaczego w ogóle zdecydowałaś się na dzieci”, odpowiedziała: „Sama nie mam pojęcia, to była pomyłka”.