Go to content

„To ojciec uczy córkę kochać. To on tworzy z niej kobietę”. Słowo kobiety do każdego ojca

Fot. Flickr/mark sebastian / CC BY-SA

Drogi Tato, i inni mężczyźni, którzy jesteście ojcami,

Żałuję, że jako dziecko nie umiałam mówić i nie miałam w sobie mądrości, która mam dziś. Więc dla ciebie Tato, mężczyzno dorosłej córki, jest to lektura spóźniona (nic z tym już raczej nie zrobisz, choć pewnie możesz przeprosić). Ale dla innych? Zawsze jest szansa.

To ojciec uczy córkę kochać. To on tworzy z niej kobietę.

Słabo jest coś spieprzyć, prawda? Ogromna odpowiedzialność. To jakby się miało coś czystego, delikatnego i potem to pobrudzić. Jest świeżość, a potem syf. Łatwo o to. Dlatego nie wiem dlaczego niektórzy mężczyźni tak zaniedbują ojcostwo.

Trzeba mieć tego świadomość. Ja mam ogromne poczucie odpowiedzialności za syna. Wiem, że jestem dla niego wzorem miłości, bliskości. Nie niszczę tego, wiesz? A nie jestem łatwa, mam swoje demony, też mnie zżerają, jak twoje ciebie. Jednak odraczam złe słowa, chowam po kątach fochy, usypiam demony. Na tyle, na ile mogę. I oddycham. Wiedziałeś kiedyś, że oddychanie jest ważne? Tak, wiem, gdy miałam dziesięć lat nie było mindfulness, w ogóle bycie męskim oznaczało porywczość.

Może gdybyś oddychał zanim coś powiesz, umiałbyś być bliżej i cierpliwiej? Obok każdego/ każdej. Dzięki temu ja też umiałabym być bliżej. No ale cóż, pozamiatane.

Patrząc na ciebie mam co mężczyzn przemyślenia okropne, na szczęście dzięki mojemu mężowi wiem, że mężczyźni wcale nie są tacy jak ty. Że to tylko przypadkowa perspektywa. Dość smutna, bardzo na mnie wpływająca, ale jednak, którą da się przeskoczyć.

Fajnie, gdy kobieta to rozumie. Po latach walki ze sobą dochodzi do prostego wniosku. Rany, nie muszę tak żyć, wybierać takich facetów, a nawet jeśli mnie do nich ciągnie umiem sobie z tym poradzić. Takie proste słowa: to tylko mechanizm.

Znam wiele historii o ojcach. O ojcach bezwolnych, nieobecnych, przemocowych. O ojcach nadopiekuńczych, znikających, cichych, usługujących.  I w końcu o ojcach uważnych. Takich, których córkami powinnyśmy być wszystkie, my kobiety. Co to jest ojciec uważny? Cóż za pytanie. Jest. Wspiera, pomaga, pozwala dorastać, nie niszczy, a jednocześnie nie stawia ponad matkę czy inną kobietę. Skomplikowane.

Tak, wiem, nic o tym nie wiesz. Szkoda. Bo tylko prostota uczyniłaby ze mnie mądrą i szczęśliwą kobietę.

Zacznijmy od początku.

„Weź się w garść”, „Boże, co ty wyprawiasz?!”

(tonem pełnym zniechęcenia) mówiłeś, gdy upadałam na nartach i nie potrafiłam długo nauczyć się jeździć na rowerze.

To dlatego dziś boję się cokolwiek zaczynać. A najgorszy ból to świadomość, że ktoś mógłby mnie wyśmiać. I spojrzeć z tym samym rozdrażnieniem co ty kiedyś. A przecież wystarczyło powiedzieć: „dasz radę”.

Więc mężczyzno, który jeszcze nie jesteś ojcem dorosłej córki – próbuj być inny.

„Co za głąb. Czy do niej naprawdę nic nie dociera?!” 

(ze złością). I dziś nie lubię się uczyć, i choć wszyscy myślą, że jestem bardzo pewna siebie, gdzieś w środku czuję, że do niczego się nie nadaję. Ten lęk wiele razy podciął mi skrzydła. Nie zrobiłam nowego projektu, nie poszłam na kolejne studia, wiele rzeczy odraczam. Mam poczucie, że każdy w końcu dowie się, że jestem tępa.

A przecież wystarczyłoby powiedzieć: „spróbujmy jeszcze raz. To tylko wiedza, którą każdy może przyswoić”. To dałoby pewność i siłę, że mogę. Bo najbliższy mi mężczyzna wie, że mogę. A on, niestety, nie wierzył.

„Masz tak zrobić, bo tak”

(ostro) komunikowałeś, gdy pytałam: „dlaczego?”. Nie umiem dziś być od kogoś zależna. Gdy słyszę rozkazujący ton robię się agresywna. A w jakimś sensie wciąż jestem zależna.

A przecież wystarczyło wytłumaczyć dlaczego.

Może dzisiejsi ojcowie to zrozumieją.

„Dlaczego ona mogła, a ty nie?” (z rozczarowaniem)

To było zaraz po tych zawodach pływackich, gdy przegrałam z Ewą, chociaż bardzo mi zależało, żeby wygrać. Nie, to kłamstwo. Nie zależało mi. Robiłam to dla ciebie. Nie lubiłam uprawiać wyczynowo sportów. Ale ty nie obserwowałeś mnie bacznie tylko chciałeś, żebym spełniała twoje wyobrażenia o fajnej córce.

Dziś często rywalizuje z innymi kobietami, mam na ich punkcie kompleksy. Chociaż naprawdę dobrze pływam, jeżdżę na nartach, snowboardzie i robię wiele innych rzeczy.

A przecież wystarczyło spytać: Czujesz, że sport nie jest dla ciebie? Wtedy wiedziałabym, że jestem ważna. Że moje uczucia są ważne i nie muszę starać się spełniać oczekiwań innych. I lubiłabym sport tak po prostu.

„Zobacz jak ty wyglądasz?”, „Nie powinnaś tyle jeść”

(z dobrze ukrywanym, ale jednak obrzydzeniem). Tak, rozumiem, że lubiłeś szczupłe kobiety, że uważałeś, że to zdrowe. Jednak, gdy dziewczynka dorasta nie powinna widzieć w oczach taty braku akceptacji. Ciało to ciało. Może być grube, chude, można nad nim pracować. Byłoby łatwiej, gdyby dziewczynka wiedziała, że niezależnie od tego, jak wygląda jest dla taty tak samo piękna.

M. powiedział mi kiedyś, że przytulił swoją 18– letnią córkę i przez ułamek sekundy przytulał kobietę. Czuł jej piersi, jej biodra. Że się przestraszył. Bo nagle pomyślał, że ona jest kobietą. I że jest piękna. Tak, wiem, to tabu. Ale nic za tym nie szło. Przytulił ją. Jak ojciec córkę. I powiedział: jesteś śliczna, córeczko.

Tyle.

Ty się mnie trochę przestraszyłeś. Dziś to rozumiem doskonale. Wiem, że byłam piękna. Miałam taka śliczną buzię, tak idealne ciało. Przestałeś mnie przytulać. Mówiłeś: schudnij, zrób coś ze sobą.

Więc robiłam, pamiętasz?

Nie miałam dobrego wzorca, bo mama zawsze się siebie wstydziła. Do tej pory powtarza: mogłam być lepsza. Jaka lepsza? Miałeś idealną kobietę.

Tak ciało staje się dla kobiety tabu, bo najważniejszy jej mężczyzna (ojciec) nie akceptuje tych przemian. Ona się więc prasuje i zmienia, pracuje nad sobą, walczy o akceptację.

A przecież wystarczyło powiedzieć kiedyś:  jesteś fajna.

Tak jak tata mojej koleżanki, gdy zachwycała się jakąś aktorką powiedział: e tam, to ty jesteś piękna. I wspaniała.

No nic, Ty już za wiele zmienić nie możesz, inni mogą.

To wspaniałe usłyszeć od taty: jesteś super taka jaka jesteś. Taka kobieta umie stawiać warunki w miłości, umie kochać. Więc nie mów, że to próżne i mało ważne.

Ostatnio usłyszałam, że z rodziców trzeba brać to co dobre. Pamiętać rzeczy najlepsze. Więc, oczywiście, są rzeczy za które ci dziękuję. I bardzo polecam każdej kobiecie, by te rzeczy odnalazła. Nawet jeśli to jest porzucenie i podniesienie się po tym. To też tworzy nas. Bo skoro przeżyłyśmy utratę najważniejszego mężczyzny przeżyjemy utratę każdego.

Wiem, że opowiadam swoją historię dość egocentrycznie. Ale wszystkie mamy tę samą potrzebę. Chcemy bezpiecznego, stabilnego, kochającego ojca.

Tylko tyle. Chcemy ojca, który powie, że jesteśmy fajne, dobre i że możemy. Że damy radę. Ojca, który przytuli, zaakceptuje dorastanie, będzie.

Powie: idź, rozwijaj się, ale masz mnie. Gdyby każdy ojciec taki był,  nie cierpiałybyśmy. Nie szukałybyśmy. Nie wątpiłybyśmy. Jestem pewna. Kobieta kochana przez ojca jest po prostu silną kobietą. ZAWSZE.

Kochaj nie tak jak potrafisz, ale mądrze. To najlepsze co możesz w swoim życiu zrobić. 🙂