Go to content

List do mojego syna, z którym odeszłam od jego ojca

Fot. iStock/AleksandarNakic

Kochany Synku,

Niewiele byś dziś zrozumiał z tego listu, dlatego zachowam go dla Ciebie na później, na „wtedy, gdy będziesz już duży”. Dziś muszą Ci wystarczyć nasze długie wieczorne rozmowy, wspólne spacery i zabawa na dywanie w twoim pokoju. Pytasz mnie wtedy o wiele różnych rzeczy, ale nigdy o to, co się wydarzyło, gdy byliśmy jeszcze we trójkę. Jeszcze dla Ciebie za wcześnie.

Od taty wyprowadziliśmy się w zeszłym roku. Była zima i nigdy nie zapomnę, jak w pośpiechu wkładałam Ci na głowę czerwoną czapkę z pomponem, jak niecierpliwiłam się, że nie możesz założyć rękawiczek. Przepraszam Cię za to. Tak bardzo się bałam, że nie zdążymy wyjść, zanim on wróci. Wszystko było już przygotowane. Maleńkie mieszkanie, które wynajęłam od znajomych, plan odprowadzania i przyprowadzania Cię z przedszkola i pieniądza na kilka pierwszych miesięcy nowego życia. Dopóki „się nie ułoży”. Nasz wentyl bezpieczeństwa. Spokojny sen.

Nie wiedziałeś za bardzo, co takiego się dzieje. Powiedziałam jedynie, że na jakiś czas wyjeżdżamy. Ucieszyłeś się. Nie było Ci dobrze w tym domu, głośnym od krzyków, kłótni i mokrym od łez. Twoich także, kiedy nakładano na Ciebie co chwila absurdalne kary i wymagano tego, czego jeszcze nie mogłeś umieć. I gdy budziły Cię w nocy podniesione głosy.

Przepraszam Cię, że musiałeś tego doświadczyć. To mój błąd. Wybacz mi. Teraz wszystko już będzie inaczej.

Wciąż nie jest nam łatwo. Pani psycholog powiedziała, że musimy dużo pracować nad tym, żebyś mógł być znów radosnym i beztroskim chłopcem. Ale, że jesteś już blisko.

Mimo tego, że bywa trudno, że nie wyjeżdżamy jeszcze na wakacje, o których marzysz, jest nam dobrze, spokojnie. Widzę, jak się zmieniasz, jak stajesz się bardziej ufny i przyjacielski. Jak przestajesz się bać. I jestem z Ciebie bardzo dumna.

Pragnę już tylko jednego.  Często zastanawiam się jak to będzie, gdy dorośniesz. Chciałabym, żebyś szanował tych, których kochasz, żebyś o nich umiał zadbać. Żebyś nigdy nie podniósł ręki na najbliższych. Żebyś umiał stworzyć im dobry, ciepły dom.

Dziś ciągle jeszcze zdarzają się momenty, w których zatrzymuję twoją zaciśniętą piąstkę przed swoją twarzą. Wciąż jeszcze słyszę od Ciebie zdania i słowa, które usłyszałeś w – jak mówisz – „tamtym” domu. Pani psycholog mówi, że to normalne, że trzeba czasu, miłości, spokoju i zasad – jasnych, mądrych. To moje zadanie.

Ale pracujemy nad tymi zmianami i wierzę, że nam się uda. Uczymy się rozmawiać o tym, jak panować nad emocjami i nad tym, co się w naszym życiu wydarzyło. Dopiero się przede mną otwierasz, ale Twoją miłość czuję bardzo mocno.

Kocham momenty, w których czuję, jak bardzo mi ufasz, jak bardzo na mnie polegasz. Nie zawiodę cię. I mam nadzieję, że uda mi się wychować cię na człowieka, który również nie zawodzi innych.