Go to content

Czy afrodyzjaki są w stanie zwiększyć ochotę faceta na seks? O mitach opowiada dr n. med. Tadeusz Oleszczuk

dr Tadeusz Oleszczuk który doradza jakie badania mężczyzna powinien wykonać po 40

Świat szuka afrodyzjaków od tysięcy lat, z różnym skutkiem”, twierdzi doktor nauk medycznych, ginekolog-położnik Tadeusz Oleszczuk. Właściwości pobudzające przypisywano choćby nasionom kanianki, preparatom pochodzącym z poroża jelenia, penisów wołów i kóz. A ich działanie opierało się jedynie na rozpalających wyobraźnię skojarzeniach. Skuteczność? Na zasadzie placebo. Ale Tadeusz Oleszczuk twierdzi: „Czemu nie, nasze myśli mają większą moc, niż podejrzewamy”.

1. Jak działa johimbina?

Jeszcze niedawno za popularne afrodyzjaki uchodziła johimbina. Johimbina to alkaloid z  kory johimbinowca, drzewa lasów zachodniej i  środkowej Afryki. Pierwotnie była wykorzystywana jako lek na kaszel i  gorączkę. Johimbina farmakologicznie to selektywny antagonista receptora alfa-2-adrenergicznego, a pisząc prościej: jest bogata w alkaloidy, które rzeczywiście mogą przyśpieszać wzwód i  ułatwiać wytrysk nasienia  – poprzez nasilanie napływu krwi do narządów miednicy małej mogą ułatwiać wypełnianie się ciał jamistych penisa. Kiedyś przypisywało się jej także poprawę libido, nowe badania jednak tego nie potwierdzają (za to wskazują, że ma wpływ na zaburzenia erekcji). Jej stosowanie lepiej skonsultować z lekarzem, bo w większych dawkach może (choć rzadko) wywoływać halucynacje i  zakłócać pracę serca.

Jeszcze jedno: aby odczuć działanie johimbiny, trzeba mieć naczynia krwionośne w bardzo dobrym stanie. Przy zaawansowanej miażdżycy, nadciśnieniu czy cukrzycy (zwykle te choroby występują razem) ściana naczyń jest pogrubiona, a to zmniejsza średnicę i  krew nie przepływa sprawnie. Nie zaznamy więc spodziewanego wypełnienia ciał jamistych, a możemy doświadczyć skradającej się po cichu niewydolności układu krążenia, która, niestety, już w wieku 45 lat niekiedy daje o sobie znać udarem czy zawałem. Bardzo często, nawet u ponad połowy użytkowników, rozczarowanie słabym działaniem johimbiny (jego brakiem) wynika z ich kiepskiego stanu zdrowia.

2. Co z tzw. muchą hiszpańską?

Jej nazwa robi właściwie całą robotę, a nie jest ani hiszpańska, ani żadna z niej mucha. To chrząszcz, który się nazywa pryszczel lekarski. To, co zyskało sławę afrodyzjaka, to kantarydyna, substancja, którą owad wydziela z siebie w chwili zagrożenia. Kantarydyna ma właściwości pobudzające zakończenia nerwowe w obrębie układu moczowo-płciowego i  podrażnia błony śluzowe oraz cewkę moczową, co może być odbierane jako wzrost pobudliwości seksualnej. Działa jednak wtedy, gdy podniecenie jest już na wysokim poziomie, za to szybko, już kilka minut po podaniu kilku kropli pod język. Kłopot w tym, że nieostrożne jej stosowanie może prowadzić do poważnych powikłań, na przykład do krwotocznego zapalenia cewek nerkowych i ich martwicy.

Dobra (niedobra?) wiadomość jest jednak taka, że w większości oferowanych w internecie preparatów o nazwie „hiszpańska mucha” niewiele jest substancji czynnej, czyli kantarydyny. Dlatego też trudno zauważyć działanie „muchy”, zarówno to właściwe, jak i niepożądane.

3. Czy krewetki i ostrygi wzmagają pożądanie?

Afrodyzjakami w potocznym języku są też produkty spożywcze. Uważa się, że ich jedzenie wprowadza w erotyczny nastrój – w rzeczywistości zawierają substancje usprawniające działanie ciała, najczęściej ukrwienie, w tym męskich narządów rodnych. Z medycznego punktu widzenia można powiedzieć, że są to produkty bogate w wartości odżywcze, których regularne spożywanie może się przysłużyć poprawie łóżkowej kondycji. Za afrodyzjaki uchodzą owoce morza  – krewetki i  ostrygi. Sam rytuał ich jedzenia potrafi zapalić erotyczną lampkę, a w dodatku jako produkt luksusowy wprawiają w przyjemny nastrój. Przy okazji mają sporo witamin A, D oraz z grupy B i pierwiastków: cynku, wapnia, fosforu, jodu, żelaza, przez co wpływają na metabolizm testosteronu. Cynk jest ważny dla odpowiedniej pracy układu krążenia (oraz odporności) i lepiej pamiętać o  jego naturalnej suplementacji w  okresie wzmożonej aktywności seksualnej, bo – uwaga – spore ilości cynku wytracamy wraz z  ejakulatem.

4. Czy banan i arbuz są jak viagra?

Oba zawierają bromelin, enzym, który poprawia produkcję testosteronu, i szybko dostarcza energii na łóżkowe igraszki. Z kolei arbuz jest nawet nazywany grecką viagrą. Wszystko dzięki zawartości naturalnego przeciwutleniacza, likopenu (poprawia krążenie krwi), ale przede wszystkim cytruliny, która ma właściwości rozszerzające naczynia krwionośne – jest nawet stosowana w produkcji leków zapobiegających problemom z erekcją. Gorsza wiadomość jest taka, że najwięcej cytruliny zawiera skórka arbuza. Można ją jednak podawać zmiksowaną w koktajlach albo duszoną z przyprawami jako np. składnik chutneya.

5. Czy papryczka chili i imbir pobudzają?

Ostry smak papryczki to zasługa kapsaicyny, związku, który rozgrzewa i poprawia krążenie krwi, przez co może potęgować doznania seksualne, ale też odpalać w mózgu endorfiny odpowiedzialne za rozluźnienie i  dobry nastrój. Jeśli do trawy dodajemy chili, pamiętajmy, by towarzyszyła jej oliwa. Obecność dobrego tłuszczu zwiększa przyswajanie składników przyprawy. Imbir ma wpływ na lepsze ukrwienie męskich na[1]rządów płciowych. Dowiedziono, że rozszerza naczynia krwionośne i umożliwia swobodny napływ krwi do ciał jamistych prącia, a  to pozwala na osiągnięcie odpowiedniej sztywności członka i erekcję. Regularne jedzenie imbiru wzmaga produkcję hormonów i plemników, a  spożycie go przed randką przyspiesza tętno, przez co  wywołuje reakcję podobną do tej towarzyszącej seksualnemu podnieceniu. Cenne właściwości imbiru podnosi dodanie aromatycznych przypraw, takich jak cynamon, anyż, goździki czy kardamon.

6. A może korzonki są skuteczne?

Najwięcej naukowych not pochwalnych ma jeszcze inna roślina – żeń-szeń. Ten egzotyczny korzeń zwiększa potencję, a  nawet krzesze pożądanie. Zawiera ginsenozydy, które zwiększają uwalnianie się tlenku azotu z  komórek nabłonków naczyń i  receptorów nerwowych okołonaczyniowych narządów płciowych, co wspomaga rozkurcz naczyń krwionośnych i powoduje napływ krwi do penisa, a to poprawia erekcję. Działanie ginsenozydów jest tak dobrze zbadane, że są one nawet stosowane do produkcji współczesnych leków na zaburzenia erekcji. Usprawniają też ukrwienie żeńskich narządów płciowych. Żeń-szeń ma też właściwości wzmacniające  ogólny stan zdrowia. Za najcenniejszą uchodzi koreańska odmiana, bo jest szczególnie bogata w ginsenozydy. Żeby odczuć cudowne właściwości korzenia, trzeba go spożywać przez dłuższy czas. Jednorazowe wypicie toniku z żeń-szeniem na godzinę przed randką raczej nie da spektakularnych efektów.

A co daje spektakularne? Współczesna medycyna dla mężczyzn ma naprawdę niezłe propozycje.

****

Tekst powstał na podstawie nowej książki Tadeusza Oleszczukaa „Facet jak młody Bóg”, Pascal

Dr Tadeusz Oleszczuk, lekarz z trzydziestoletnim doświadczeniem, pracuje jako ginekolog położnik w Warszawie. Częsty gość telewizji śniadaniowych i radiowych. Autor bestsellerowych poradników i propagator holistycznego podejścia do ludzkiego zdrowia. Uważa, że nie można lekceważyć wpływu, jaki na nasze samopoczucie mają środowisko i styl życia. Łatwo jest połknąć tabletkę. Ae czy nie lepiej zmienić sposób, w jaki żyjemy?