Go to content

Zazdrość, kontrola, cierpienie to nie miłość. Miłość to równość i bezpieczeństwo. Przed jakimi relacjami uciekać

fot. iStock

Zdrowy i szczęśliwy związek jest dla nas ogromnym wsparciem i wydobywa z nas to, co najlepsze. Jednak bez świadomości siebie i swoich potrzeb oraz miłości i szacunku do siebie nie jesteśmy w stanie zbudować relacji, która daje nam poczucie spełnienia. Latami żyłam w toksycznym związku i mam świadomość tego, jakie to ważne – mówi Justyna Czekaj, autorka bloga Wilczycą Być.

Ale wiele związków zaczyna się, gdy jesteśmy młode. Która dwudziestolatka zna siebie? Chociaż znam kobietę, dziś po pięćdziesiątce, która w młodości miała dwóch kandydatów na partnera: tzw. „Bad boya” i stabilnego, zakochanego w niej chłopaka. Wybrała drugiego.

Jeżeli dorastałyśmy w domu, gdzie rodzice, a w szczególności matka była niedostępna emocjonalnie z wielu różnych powodów i my czułyśmy się niekochane, brakowało nam poczucia bezpieczeństwa i akceptacji, możemy poszukiwać w bliskości z drugim człowiekiem tego samego, czyli braku poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Dlatego też zwiążemy się z „bad boyem”  .

Kiedy byłam nastolatką również wiązałam się chłopakami, z którymi nie czułam się bezpiecznie i  którzy fundowali mi stres i niepewność. W domu rodzinnym doświadczyłam właśnie takiego braku bezpieczeństwa , więc na partnera wybrałam mężczyznę niebezpiecznego.

Oczywiście, gdy jesteśmy młode, młodzi to myślimy, że jakoś to będzie, że nam się uda. Liceum kończyłam w 1995 roku, wtedy nie było powszechnego dostępu do wiedzy psychologicznej. Pojawiał się pierwsze książki o tej tematyce, ale naprawdę niewiele, nie było też żadnych rozmów w szkole, podnoszących świadomość w tych zagadnieniach. Skąd miałybyśmy się uczyć? Dlatego dziś ważne jest dla mnie to, żeby budować świadomość społeczną.

To zacznijmy od początku. Co to znaczy dobrze wybrać i co to znaczy mieć relację z samym sobą? Przecież chodzi o miłość…

Tak, ale to w dzieciństwie tworzymy definicję miłości. To rodzic pokazuje nam, czym jest miłość. Jeśli jest to osoba kochająca siebie, dbająca o siebie, swoje granice, uczymy się tego od niej i my. Taki rodzic daje nam też przestrzeń do poznawania siebie, budowania swojej świadomości emocjonalnej, a to skutkuje tym, że znamy swoje granice i potrafimy zaopiekować się sobą.  Dzięki temu później naturalne jest to, że jeżeli ktoś nas krzywdzi, mówimy: „Nie”. W ogóle wyrażamy emocje i jasno komunikujemy , gdy coś nam się nie podoba, że chcemy czegoś więcej, a czegoś mniej.

Zazdrość, kontrola, zlewanie się w jedno kojarzy nam się z wielką miłością, takie nadmierne dbanie o nas również. Adoracja. Szalone gesty. Ile słyszałam razy zachwycone: „On powiedział, że nigdy nie spotkał takiej kobiety jak ja”. 

Oczywiście. W przeszłości uważałam, że miłość musi być intensywna, tych stabilnych chłopaków postrzegałam jako nudnych. Myślałam: „Jak on mnie tak ciągle na przemian przyciąga i odpycha, to jest miłość. Cierpię, więc kocham”. Albo to przekonanie, że jak już się zakochamy, to będziemy żyli długo i szczęśliwie. To często życie w świecie fantazji i wypieranie tego, kim naprawdę jest osoba z którą jestem w związku i jak ja się w tym związku czuję. Taki stan rzeczy może być spowodowany tym, że chciałyśmy   uciec od tego, co było w domu, od cierpienia, zniewolenia, frustracji rodziców i całą sobą wierzyłyśmy, że jak pojawi się ten właściwy mężczyzna to reszta się sama poukłada i nic już nie musimy robić .

https://ohme.pl/lifestyle/katarzyna-miller-facet-nie-moz%cc%87e-byc-dla-nas-rozwia%cc%a8zaniem-z%cc%87ycia-facet-nie-jest-ratunkiem/

Dzięki zdrowej opartej na współczuciu, uważności i zaufaniu relacji ze sobą jesteśmy w stanie zbudować dojrzałą relacja z drugim człowiekiem. To również pozwala nam na zauważanie znaków ostrzegawczych, które mogą nam mówić o tym, że związek, w którym jesteśmy nie jest zgodny z naszymi wartościami, co powoduje w nas wewnętrzny konflikt i narastającą frustrację, a to nam prostu nie służy. Jeżeli nie mamy kontaktu ze sobą i jesteśmy nauczone do ignorowania swoich emocji i odczuć, wtedy też możemy mieć skłonności do zadowalania innych, stawiania ich wyżej od nas i skupiania się na ich potrzebach z jednoczesnym zapominaniem o sobie albo też robimy odwrotnie izolujemy się od ludzi i unikamy bliskości budując wokół siebie mury.

Jeżeli chcemy poznać siebie warto zacząć od zadawania sobie pytań. Co lubię? A  czego nie lubię? Jakie są moje wartości, którymi chcę się w życiu kierować? Dzięki temu będziemy  prawdziwe i autentyczne w każdej naszej relacji nie tylko tej romantycznej.  Druga osoba w relacji jest dla nas ważna, ale nie ważniejsza od nas samych. Nie zatracamy się w relacji. Kiedy nie stawiamy  granic, dajemy się wchłonąć. A kiedy stawiamy mury dookoła siebie i na każdym kroku podkreślamy naszą niezależność i samowystarczalność, wtedy w relacji jest dystans i niepewność.

Co to znaczy?

Kobiety, które dały się wchłonąć robią dokładnie to, czego partner oczekuje, zapominają o sobie. Ważny jest on, jego pragnienia, ambicje, cele. One mu tylko towarzyszą, a nawet nie wiedzą, czego same by chciały.  Ale są też kobiety, które robią coś absolutnie przeciwnego, są aż nadto niezależne, podkreślają to na każdym kroku, ale to też nie jest w zgodzie, z tym czego pragną, bo każdy z nas ma naturalną potrzebę bliskości. Za każdą z tych postaw stoi lęk przed bliskością. Brak poczucia bezpieczeństwa w relacji z drugim człowiekiem.

Czym jest miłość?

To wzajemny szacunek, szczerość, dobra komunikacja, zaangażowanie i otwartość. Często nie potrafimy się komunikować jasno, otwarcie i prosto. Mówimy do siebie w sposób zawoalowany, wielopoziomowy, co może być wynikiem braku braku świadomości potrzeb. Jeśli nie jesteśmy świadome tego, co potrzebujemy i jasno tego nie komunikujemy: potrzebuje tego, to jest dla mnie ważne, wtedy to próbujemy uzyskać w inny sposób, manipulujemy, jesteśmy sarkastyczne, złośliwe, a czasem milczymy, bo nie wierzymy, że w jakikolwiek sposób możemy osiągnąć to, czego pragniemy. Buduje się w nas wtedy poczucie bezsilności i rezygnacji.

W dobrej miłości jesteśmy sobie równi. Rozmawiamy o tym, co jest nam potrzebne, żeby czuć się bezpiecznie i co najważniejsze słuchamy siebie nawzajem. Dominuje poczucie stabilizacji, ale też wolności. Tego, że ta osoba jest przy mnie i jest dla mnie, ale też ma swoją przestrzeń. I co ważne, jest w nas wola naprawienia wyrządzonych krzywd oraz rzeczy, które nie funkcjonują dobrze, chcą tego obie strony.

Wiele z nas orientuje się zbyt późno, że jest w toksycznym związku, jak zobaczyć te ostrzegawcze sygnały. Czego pani nie zauważyła?

Brak zaufania do siebie spowodował, że omijałam i bagatelizowałam swoje emocje, które pojawiły się w związku: strach, niepewność i dezorientacja. Nie dopuszczałam do siebie, że to co czuję jest efektem bycia manipulowaną, lekceważoną i wyśmiewaną.  Bardzo prostym sposobem sprawdzenia relacji, czy związku jest postawienie granic i powiedzenie  „nie”. Najczęściej ludzie toksyczni nie respektują naszych granic, przekraczają je w sposób otwarty, bezpośredni albo robią to w sposób zawoalowany.

Na przykład?

Mówimy: „Nie chcę iść z tobą do kina, nie mam czasu, nie mam przestrzeni. A partner: „No ale wiesz, umawialiśmy się, nie możesz mi tego zrobić”. „Nie, naprawdę nie chce”. A ta osoba staje się coraz bardziej agresywna. „Nie możesz, jesteśmy razem, to niepoważne”. Albo mówi: „Okej” a po południu wraca z tą samą propozycją: „A może jednak”. To może być nawet słodkie, ale widzimy tendencję, że ktoś nie odpuszcza, nie słyszy komunikatu. I to jest pierwszy znak ostrzegawczy.

Drugi sygnał: ktoś nas umniejsza, stawia się wyżej, nawet w subtelny sposób. „Ach, ty zawsze się spóźniasz”, „Zawsze gubisz te klucze” „Taka z ciebie dziewczynka”. Albo ktoś na siłę nam radzi, mówi, co mamy ze sobą robić, jak postępować. Też porównuje nas z innymi: „Zobacz, jak ta kobieta wygląda, jaka jest zadbana, też byś tak mogła”. To niby nie jest agresywne, ale podkopuje nasze poczucie własnej wartości, zaczynamy coraz bardziej się sobie przyglądać. „Chyba rzeczywiście muszę się bardziej postarać” myślimy. Czasem dostajemy też takie mniej lub bardziej subtelne komunikaty, czego partner od nas oczekuje. „Mój związek się rozpadł, bo partnerka się ze mną kłóciła” rzuca on. A co tak naprawdę chodzi? O to, że „Nie możesz się ze mną kłócić, bo od ciebie też odejdę.”

Ważne jest obserwowanie, jak ta osoba zachowuje się wobec innych, bo dla nas może być super miła, ale będzie opryskliwa dla obsługi w kawiarni, czy dla kogoś przez telefon. Czyjaś gwałtowność może przejawiać się w różnych sferach.

Ale my to bagatelizujemy …

Myślimy, że na pewno z nami tak nie będzie, a to eskaluje. Narcyzi też szukają osób empatycznych, wrażliwych, opiekuńczych.

Bardzo ważny jest wgląd w nasze emocje, nie bagatelizowanie tego, co mówi do nas intuicja, która mówi więcej niż nasza świadomość. . Nasza podświadomość odbiera komunikaty pozawerbalnie, mikro gesty, mimikę oraz postawę ciała. Im bardziej ufamy sobie, tym jesteśmy bezpieczniejsze i szybciej możemy skończyć relację, która jest dla nas niebezpieczna.

To ważne, żeby to wiedzieć. Toksyczni partnerzy, partnerki potrafią manipulować tak, że przestajemy sobie wierzyć, z miesiąca na miesiąc jesteśmy coraz bardziej zagubieni.

Jak manipulują?

Załóżmy, że szukam pierścionka. Wiem, że położyłam go na toaletce. Partner mówi: Wcale go tam nie położyłaś, wydawało ci się. I pierścionka rzeczywiście nie ma na toaletce, bo on go specjalnie przełożył.

Ale po co?

Takie zachowanie to  forma manipulacja, nazywana z angielskiego „gaslighting’em” i zdarza się częściej niż możemy przypuszczać. Często słyszę takie historie podczas pracy z kobietami.  Albo on wieczorem powie: „Jutro idziemy do znajomych”. Na drugi dzień pytamy: „To kiedy idziemy?” On: „Ale ja nie mówiłem, że mamy gdzieś iść”. Są też inne sytuacje. „Jestem zła na to, co robisz” wyznajemy. Ta osoba otwiera szeroko oczy: „Ja coś robię? Chyba żartujesz” albo „Nie możesz czuć się zła, bo nic robię”.

Miałam klientkę, która czuła, że jest zdradzana. Mąż był wciąż zajęty, znikał z telefonem, wieczorami siedział przy komputerze, nie było bliskości między nimi. Czuła, że mąż jest niedostępny i nieobecny. „Coś się dzieje złego, bądź ze mną szczery i powiedz czy mnie zdradzasz?” poprosiła moja klientka. Usłyszała, że nic się nie dzieje.  Jeżeli takie rozmowy się powtarzają i jesteśmy niesłyszane i odrzucane z tymi naszymi wątpliwościami  przestajemy sobie ufać, wmawiamy sobie, że to co czujemy jest nieprawdą. Skoro on mówi, że jest szczęśliwy i to ja mam problem, w końcu zaczynam w to wierzyć. Rośnie we mnie przeświadczenie, że to  ja się czepiam. Stajemy się agresywne same dla siebie.

Jak to przerwać?

Jeżeli zauważamy, że w naszym związku coś jest „nie tak” warto porozmawiać z kimś, komu ufamy albo udać się do terapeutki i omówić nasze wątpliwości. Takie wsparcie pomoże nam w nazwaniu problemu i tego co czujemy. Terapia i psychoedukacja pomogą nam w odzyskaniu  zaufania do siebie, wzmocnienia naszego poczucia wartości, co doprowadzi do tego, że przestajemy pozwalać innym  zbijać się z tropu i odrzucać to co wyczuwamy, że ma miejsce w związku. To, że ktoś mówi,, że nie mam prawa czegoś czuć nie oznacza, że ma rację.  Warto, też prowadzić dziennik, zapisywanie naszych przeżyć i zdarzeń powoduje, że  mamy do czego wrócić i zobaczyć, co on dokładnie powiedział, jak się zachował, co zrobił. To naturalne, że zapominamy, wypieramy, to rodzaj ochrony. Gdy mam to na papierze, nie możemy się oszukiwać, czy być oszukane. Nasze dalsze kroki zależą od tego jaka jest nasza sytuacja,  jeśli mamy dzieci musimy się przygotować, iść do prawnika, zabezpieczyć się, być może poszukać mieszkania. Przygotować się do odejścia. Jeśli to jest związek bez tego typu zobowiązań, to spakować się i odejść.

Mimo tego bólu?

Tak, ten ból to z jednej strony utracona miłość oraz nasze nadzieje na bliskość i szczęście u boku drugiej osoby, a z drugiej jest to również ból spowodowany uzależnieniem na poziomie biochemicznym. Pierwsze dni, tygodnie po zakończeniu takiej toksycznej relacji to często ogromne cierpienie, brak sił do życia. Są kobiety, które tak bardzo cierpią, że wątpią w to, czy przeżyją ten początkowy okres. To ważne, aby mieć świadomość tego, że  im dłużej zostaniemy w takiej relacji, tym trudniej będzie odejść. Często łudzimy się, że druga osoba widząc nasze starania i jednocześnie nasze cierpienie coś zrozumie, będzie chciała się zmienić. Sama trzymałam się tej myśli przez wiele lat  wierzyłam, że  jeśli ja rozumiem, to mój partner też. To jest zgubne. Bo jeżeli jesteśmy w związku ileś lat i ta osoba nic nie zrozumiała i nie zmieniła się, to znaczy, że nie chce, nie widzi potrzeby? Co musiałoby się stać, żeby się obudziła?

Jak mamy budować spokojny związek, gdy jesteśmy uzależnieni od adrenaliny?

Myślę, że bardzo ważnym krokiem jest pójście na terapię, zaczęcie od spojrzenia na to, co wydarzyło się w naszym dzieciństwie i zrozumienie tego, dlaczego w moim życiu powielam pewne schematy. Dzięki terapii możemy przejść proces żałoby dotyczący tego, co było trudne i często traumatyczne. Terapia pozwoli nam również na rozpoznanie tych potrzeb, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie. To daje nam szansę na zaopiekowanie się sobą i zaspokojenie tych pragnień w dorosłości, co więcej ten proces powoduje również, że bierzemy za siebie pełną odpowiedzialność. Przestajemy liczyć na to, że ktoś inny zadba o nas i odgadnie nasze pragnienia.  Praca nad sobą pozwala nam również na zmianę naszych schematycznych zachowań, które tak często pchają nas w ramiona niedostępnych emocjonalnie partnerów. Dzięki budowaniu samoświadomości zaczynamy zauważać takie zachowania i zmieniać je.

Czasem singielki patrzą na romantyczne zdjęcia par i myślą: Oni to mają fajnie. 

W związku nie chodzi o ideał i perfekcję. To  jest naturalne, że się kłócimy, są między nami konflikty i nieporozumienia. Czasami nasze potrzeby są inne, dlatego tak ważna w związku jest szczera i otwarta komunikacja oraz gotowość pojednania i znalezienia rozwiązań, które byłyby satysfakcjonujące dla obu stron. Czasami bywa i tak, że rezygnujemy z czegoś dla bliskiej nam osoby i odwrotnie. Jeżeli w związku jest miłość wtedy nie mamy poczucia, że „poświęcamy się”, czy rezygnujemy z siebie.

To ważne, abyśmy pamiętały o tym, że relację możemy naprawić, jeśli jest wola z obu stron, gotowość do rozmowy i wysłuchania siebie nawzajem. Kryzysy również dotyczą rodzin patchworkowych, bo w grę wchodzą nasze doświadczenia z poprzednich związków, byli mężowie oraz dzieci. Dla wszystkich to nowe doświadczenia i nowe osoby. Poukładanie relacji i budowanie związku w takim układzie wymaga od nas jeszcze więcej zrozumienia, ciepła i dojrzałości.

Sama jestem w takim związku i widzę, ile budowanie go wymaga od nas obu pracy i zaangażowania. Dzięki tej relacji zrozumiałam, czym jest dojrzały związek w którym jest szacunek, zaangażowanie i miłość oraz to jak wiele dobra wnosi do naszego życia bliska osoba, która chce naszego dobra i wspiera nas. Co nie oznacza, że żyję w idealnym związku, mówiąc szczerze, nie wierzę w takie związki.  W zdrowej relacji podstawą jest to, że oboje jesteśmy równi , bo jak już wspominałam w toksycznych związkach brak jest tej równowagi.

https://ohme.pl/psychologia/ewa-woydyllo-osiatynska-jestesmy-nieszczesliwi-bo-mamy-sklonnosc-do-osadzania-i-egocentryzmu-to-przeciwienstwo-empatii-bez-ktorej-nie-ma-szczescia/

Co to znaczy? Chodzi tylko o upokorzenie?

Nie tylko upokorzenie to również bagatelizowanie nas, umniejszanie naszego sukcesu, nie świętowanie tego, co dla nas ważne. To również ciągłe odrzucanie nas i karanie za „przewinienia”, czyli bycie nieidealną.

Jeżeli naszym schematem w relacji jest stawianie innych ludzi ponad siebie i uznawanie ich za bardziej wartościowych od nas samych, wtedy  – łatwo się temu poddajemy i powielamy takie zachowania w związku.

Dotyczy to również naszych przyjaźni–  skoro sądzimy, że ktoś jest ciekawszy, to jego potrzeby stawiamy wyżej niż nasze.  Schodzimy na dalszy plan, co powoduje, że buduje się w nas poczucie niesprawiedliwości, złość i frustracja.

W moim byłym związku nieraz podejmowałam próbę rozmowy, ale zawsze spotykałam się z tym samym murem i zaprzeczeniem: „Ja nie mam żadnego problemu, zajmij się sobą”. Takie reakcje powodowały, że obwiniałam siebie , no tak, to jednak moja wina, znowu coś wymyślam, mam zażalenia, czepiam się.

Piszą do pani też mężczyźni?

Tak, to oczywiste, że są też toksyczne kobiety. Sama wychowywałam się z taką matką, pracuję też z klientami, które miały narcystyczne matki. Wiele kobiet też doświadcza takiej przemocy emocjonalnej od przyjaciółek.

W tej rozmowie hołdujemy stabilnym związkom? 

Zdecydowanie, gdyż żyjąc w nich możemy nie tylko zobaczyć też siebie ale również rozwinąć się. Kiedy jesteśmy w relacji toksycznej nasza energia idzie na tęsknotę, czekanie, walkę i próby zmiany drugiej osoby. Gdy spotykamy tzw. porządnego faceta możemy przyjrzeć się też sobie, swoim reakcjom, słabościom i wspólnie je przepracowywać. Możemy się wspólnie rozwijać.

To nam daje ogromne wsparcie, poczucie, że nie jesteśmy sami, mamy kogoś, na kogo możemy liczyć. To jest najważniejszy wyznacznik, bo przecież jesteśmy różni, inaczej też te relacje budujemy. Natomiast w narcystycznej relacji mamy cały czas poczucie, że jesteśmy sami.

Ja od początku miałam wewnętrzne przekonanie, że jeśli postawię granice, zostanę sama. No i tak się stało. Osoby narcystyczne nie akceptują granic, ponieważ są skupione na swoich potrzebach i ich zaspokojeniu, nie widzą ani przestrzeni, ani potrzeb drugiego człowieka.

A kiedy kobieta boi się odejść, przeraża ją samotność?

Ta samotność często jest nie jest samotnością dorosłej kobiety, ale dziecka, którym kiedyś byłyśmy. Dziecka niedostrzeganego, niezauważanego, bagatelizowanego. I dlatego warto wrócić i zobaczyć jakie było to nasze dzieciństwo, jak ja się tam rzeczywiście czułam. Bardzo często idealizujemy nasze dzieciństwo i rodziców, jest to nasz mechanizm obronny, który służył nam w przeszłości, jednak w życiu dorosłym jest przeszkodą przed poczuciem emocji i zaleczeniem naszych ran z przeszłości. Dzięki temu, że odbudowujemy relację z naszym wewnętrznym dzieckiem, co oznacza wsłuchanie się w nasze emocje, przeżycia i otoczenie siebie opieką odbudowujemy naszą siłę sprawczą i odporność psychologiczną.

To powoduje, że  budujemy krok po kroku nasze nowe przekonania o nas samych, co owocuje tym, że zaczynamy wierzyć w to , że damy radę zadbać o siebie i nasze dzieci. Zbudować nasze nowe życie.


Justyna Czekaj, autorka znanego bloga Wilczycą Być. Od lat wspiera kobiet budowaniu samoświadomości, ponieważ – jak twierdzi– to jest klucz do naszego szczęśliwego życia, którego pragnienie każdy człowiek.