Go to content

Ci którzy mogli, przenieśli się na wieś. No ale co dalej? Pandemia trwa, a nasze emocje… Właśnie: co z nimi?

Photo by Marcos Paulo Prado on Unsplash

 Jak poradzić sobie w związku, w rodzinie ze stresem, jaki powoduje covid, niewidzialny wróg, krążący wokół nas i naszych bliskich? – zastanawia się w rozmowie z Beatą Pawłowicz psycholożka Katarzyna Żukowska.

Kiedy w średniowieczu wybuchały zarazy, królowie przenosili się do puszczy, tam mieszkali aż morowe powietrze minęło…

Intuicyjnie wielu z nas zrobiło to samo. Pierwsza fala pandemii sprowokowała wielu ludzi do przeprowadzki za miasto, na wieś. Do kupienia domu, działki, ziemi. Czuliśmy, że tam będzie łatwiej nam znieść tę sytuację. Było to działanie instynktowne. My w chwili ogłoszenia lockdownu z całą rodziną wyjechaliśmy na wieś.

Jak trwoga to do natury? To nas ratuje?

Wielu moim znajomym powrót do źródeł pomógł poradzić sobie z trudną sytuacją. Kiedy zaczęła się pandemia, to wszyscy piekli chleb, ćwiczyli jogę, a zimą kąpali się w przeręblach. Może wydawać się to zabawne, ale te zachowania służyły temu, abyśmy się lepiej poczuli.Badania światowe pokazują, że pandemia negatywnie wpłynęła na naszą odporność psychiczną, zaktywizowała wiele problemów, które były uśpione. Czas pandemii i niepewności, to też niestety czas lęków, obniżonego nastroju, zachowań obsesyjno-kompulsywnych. To wszystko jest skutkiem przewlekłego stresu, którego źródłem jest pandemia.

Jakie są objawy przewlekłego stresu?

A jak pani śpi? Czy ma pani problem z zasypianiem? Nie łączymy bezsenności ze stresem, tymczasem to jeden z sygnałów, że nazbierało się go w naszej psychice i ciele za dużo. Stres sam nie mija. Odkłada się, kumuluje. Sama tego doświadczyłam, gdy zaniedbałam świadomy relaks. Na poziomie ciała sygnałem, że mamy za dużo stresu, którego nie rozładowaliśmy, są także bóle głowy albo brzucha, bóle mięśni, stawów.

Tych objawów zazwyczaj ludzie nie wiążą ze stresem, a ignorowane mogą w dłuższym czasie prowadzić do poważniejszych konsekwencji.

To aż tak poważna sprawa ten przewlekły stres? Przecież żyjemy z nim od zawsze? Pisze się, że nawet pomaga, bo mobilizuje!

Do pewnego momentu, ale teraz jest go za dużo. Sama czuję i rozumiem w jakim stresie żyję dopiero, jak biorę kilka dni wolnego. Na co dzień o tym nie myślimy. Czasem wręcz wymagamy od innych, żeby funkcjonowali, jak przed pandemią. Nauczyciele, na przykład, pytają rodziców, co z ich dzieckiem jest nie tak, bo nie odrobiło zadania domowego. A przecież to wszystko wokół jest „nie tak”. Dzieci od miesięcy nie widzą znajomych, od rana do wieczora siedzą przy komputerach, czują lęk rodziców i słyszą różne informacje z mediów. My wszyscy, tak jak ci nauczyciele, powinniśmy rozumieć, że wiele naszych zachowań, zachowań innych ludzi, także dzieci, może być wynikiem zmęczenia psychicznego pandemią, a nie wynikiem złośliwości czy lenistwa.

Jak możemy pomóc sobie i bliskim w tym czasie, kiedy zalewa nas stres?

Dzieci znajomej chodzą do kanadyjskiej szkoły, zajęcia mają online, ale tam wychowawcy piszą: „Obserwujcie dzieci, czy wszystko jest z nimi ok. Jeśli coś jest nie ok, to zróbcie sobie dzień wolnego, idźcie na spacer, porozmawiajcie z nimi i dajcie nam znać”. Najważniejsze, żeby dzieci się dobrze czuły. Dlaczego musimy zadbać o ich samopoczucie.

Samopoczucie, a nie oceny?

Właśnie o to chodzi, żeby przetrwać pandemię w całości, w jednym psychicznym kawałku. To realne zagrożenie, że my sami, nasi partnerzy, czy nasze dzieci, wyjdziemy z pandemii osłabieni. Z badań światowych wynika, że liczba zaburzeń psychicznych wzrasta. Podobnie jak wzrasta ilość ludzi szukających pomocy psychiatry czy psychoterapeuty, czy szukających ratunku w farmakoterapii.

Budujące jest to, że są miejsca, w których zwraca się uwagę na to, co jest dziś najważniejsze. U nas też są szkoły, w których przez pierwsze dwa tygodnie po powrocie do nauczania stacjonarnego, nie planuje się lekcji. Ten czas przeznacza się na to, żeby dzieci dobrze poczuły się razem, na nowo poznały. Nawiązały też relacje z nauczycielami. Przez ten ostatni miesiąc niewiele się można nauczyć, ale można zadbać o emocje. Reszta zależy od rodziców. Bo to, jak dzieci radzą sobie w pandemii, zależy od tego, jak radzą sobie z nią rodzice.

A rodzice mają problemy nie tylko ze sobą, ale i z partnerem. Bywa naprawdę strasznie, bo wzrosła ilość przemocy domowej. Albo po prostu smutno, kiedy mężczyzna zajmuje się swoją pasją, na przykład, zegarkami, a kobieta bezskutecznie oczekuje od niego uwagi i bliskości…

Nie wiem, czy powiem coś oryginalnego, ale pandemia zniszczyła nasze rutynowe sposoby radzenia sobie ze stresem, z trudnościami, z wewnętrznymi konfliktami. Nie pogadamy, w przerwie na kawę, z koleżanką z pracy o mężach. Nie pójdziemy na lunch z siostrą. Przed pandemią mogliśmy dłużej zostać w pracy, uprawiać wieczorami sport, iść z kumplami na piwo itd. W pandemii już nie. Kiedy więc nastała, nasze wszystkie „niezaopiekowane sprawy” wyszły na wierzch, doszły do głosu konflikty, żale, niedopasowania.

Czyli, to nie wina pandemii, ale tego, że nie opiekowaliśmy się naszym związkiem, naszą miłością? Nie rozwiązywaliśmy konfliktów tylko zamiataliśmy je pod dywan?

Pandemia dla wielu ludzi stała się okazją, żeby przyjrzeć się sprawom, które były trudne. Wielu ludzi widzi, że coś nie działa w ich związku, w ich życiu.

Co zrobić, by uniknąć rozwodu, jak wiemy ich ilość znacznie wzrosła, bo jest miedzy nami miłość, ale są też trudności?

Sama miałam na początku pandemii ataki lęku. To że siedzieliśmy wtedy poza miastem bardzo mi pomogło. Jestem psycholożką, poradziłam sobie. Ale w takiej sytuacji, kiedy pandemia otwiera w człowieku, jakieś niezałatwione konflikty, wewnętrzne napięcia, warto poszukać pomocy specjalisty. Psychoterapeuta może nam pomóc przyjrzeć się temu lękowi, czy innym trudnym emocjom, zastanowić, skąd się one wzięły? Śladem jakich trudnych wydarzeń z naszego życia są? Może to jakaś historia o mnie, która wymaga zaopiekowania się, czyli poświęcenia uwagi, czułości, dania prawa do zaistnienia. Może to być stary konflikt. Jakieś traumatyczne wydarzenie. Coś, co wydarzyło się dawno.

No właśnie, ja podczas pandemii, na psychoterapii, odkryłam, że mam wciąż ogromny żal i gniew do ojca o to, że mnie odrzucił. I że to te emocje zaostrzają moje problemy w związku, bo nieświadomie przenoszę te złości na partnera.

To, co dawne, zasłania lub zaostrza obraz tego, co dziś. Psychoterapeuta ma narzędzia i doświadczenie, by nam w tym procesie samopoznania pomóc. Pomóc także odreagować te emocje, aby nadal nie wpływały na nasze obecne życie.

Jak poznać, że to, co dzieje się ze mną, to echo przeszłości, a nie efekt tego, co wyprawia partner?

Jeśli pojawiają się we mnie bardzo silne i bardzo trudne emocje, nieadekwatne do sytuacji, kiedy te emocje mnie zalewają, to to nie wynika tylko z tego, co się dziś wydarzyło. Ale skoro to wiem, to mogę wyruszyć w trudną podróż do prawdziwego źródła tego, co czuję. Trzeba jednak pamiętać, że refleksja nad trudnymi emocjami wymaga energii i zasobów. A w pandemii możemy ich nie mieć, bo wszystkie nasze siły są skierowane na to, jak przetrwać kolejny dzień, jak zapłacić rachunki. Mówiąc po ludzku możemy nie mieć siły na to, by się teraz rozwijać…

A więc z jednej strony covid konfrontuje nas z wypartymi emocjami, a z drugiej utrudnia zajęcie się nimi?

Dokładnie tak. Dlatego ten czas jest taki dla nas trudny i wymagający. Mamy dużo problemów bytowych związanych z pracą, z domem, z dziećmi. Do tego ten permanentny stres związany z niepewnością i zagrożeniem, a więc możemy nie mieć możliwości, aby zatrzymać się i pochylić się nad sobą. Nie dla wszystkich to jest czas na rozkminki.

Możemy łatwo o to, co czujemy obwinić partnera. „To przez ciebie tak się boję, to przez ciebie jestem taka wściekła, bo ty zawsze…!”. Czy to może stać się powodem rozwodu?

Może. Dlatego warto sobie zdać sprawę, że to, co przeżywam w efekcie jakiejś bardzo trudnej sytuacji, to są głównie moje emocje. Przychodzą z mojego wnętrza. Jeśli nie byłoby we mnie lęku, to skąd on by się tu wziął? Jeśli jest we mnie dużo lęku, czy złości, to wszystkie sytuacje zewnętrzne, które mogą te emocje wzbudzić, rezonują z moim lękiem, czy gniewem, uaktywniają je.

Gdyby nie było we mnie lęku, to bym lęku nie odczuwała?

Nauka, jaką wyciągnęłam z pandemii, mówi, że każda sytuacja, która angażuje nasze emocje, jest jakąś informacją o mnie. Mogę ją przyjąć. Mogę odrzucić.

Obwiniane partnera o swoje lęki czy gniew, może stać się powodem niepotrzebnego rozwodu. Ale w tym pandemicznym życiu, wciąż
razem, możemy odkryć, że po prostu do siebie nie pasujemy i uznać to za uzasadniony powód rozwodu?

Pandemia sprawiła, że ten obraz nie jest taki oczywisty. Bo jak odróżnić,czy do siebie nie pasujemy, od tego, że każdy dzień jest trudny? A może pasujemy, tylko rok życia w poczuciu zagrożenia, sprawił, że nasze nerwy są, jak postronki i właściwie wszystko nas wyprowadza z równowagi? Na początku pandemii pojawił się taki mem, żona mówi do męża: „mógłbyś ciszej mrugać?”. Mem był podpisany: „drugi tydzień pandemii”. No a dziś minął już ponad rok.

Ale jak żyć, kiedy mężczyzna spędza każdą wolną chwilę na przykład: nad zegarkami albo w garażu przy swoim land roverze, a kobieta pragnie bliskości, rozmowy, czułości?

Mężczyźni mają tendencje do dystansowania się od trudnych emocji i stąd to skupienie na przedmiotach, czy na jakiejś pasji. To im pomaga. A więc zapewne w czasie pandemii mężczyźni mogą znajdować w zegarkach czy w land roverze swój sposób na lęk. Kobiety mają zazwyczaj inne sposoby radzenia sobie ze stresem. Mają też często inne potrzeby. Nie wynika to tylko z różnicy płci, każdy z nas ma swoją historię, doświadczenia, inne sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Dlatego im więcej o sobie wiemy, tym łatwiej nam o naszych potrzebach mówić i łatwiej szukać wsparcia u partnera czy innych bliskich nam ludzi, jeżeli tego potrzebujemy.

Mężczyzna powinien odłożyć zegarki i porozmawiać z kobietą, kiedy ona go o to prosi?

Nie wiem, co byłoby najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji. Warto brać pod uwagę kontekst, w którym obecnie się znajdujemy. Nie zawsze możemy pomóc sobie nawzajem w naszej potrzebie rozmowy, bliskości. Może ten mężczyzna dystansuje się od emocji, które by go rozwaliły? Nie od partnerki, tylko od siebie. W ten sposób próbuje poradzić sobie z tym, co budzi w nim silne emocje, bo on ma już ich w sobie zbyt wiele by móc poradzić sobie z kolejnymi?

Czy po pandemii nasze kłopoty się skończą? Czy może dopadnie nas zespół stresu posttraumatycznego, bo pandemia była traumą?

Badania pokazują, że początek pandemii to duży stres dla wielu osób. Wszystkie struktury przestają działać. Nie wiadomo, co będzie dalej? Nie wiadomo co robić? Nie ma procedur, zasad. Kiedy jednak minie jakiś czas, przystosowujemy się do nowych warunków, już wiemy, jak to wszystko wygląda. Nadal jednak odczuwamy stres, gdyż wciąż zagrożone jest nasze życie, życie naszych bliskich. Długotrwały stres, w którym zagrożone jest nasze życie lub życie naszych bliskich może skutkować zaburzeniami posttraumatycznymi.

Stres nie mija, a tylko my się przyzwyczajamy do pandemicznych warunków życia?

Właśnie, a kiedy zagrażająca życiu sytuacja się skończy, wbrew pozorom, nie będzie to euforyczne doświadczenie, ale kolejny stres. Okaże się wówczas, że świat się zmienił, że jest jednak inny niż ten sprzed covidu. Będziemy więc znów musieli dostosować się do nowej sytuacji, a już przywykliśmy do pandemicznej. Nie wiemy dziś, jak będzie z pracą, jak ze szkołą? Mieszkamy za miastem, no więc czy trzeba będzie dojeżdżać? Może dwa razy w tygodniu a reszta dni hybrydowo?

Wtedy też możemy odczuć wiele emocji, które do tego momentu trzymaliśmy na wodzy, bo nie było na nie miejsca. Chwilę więc potrwa zanim odnajdziemy się w nowej rzeczywistości. My się przecież także zmieniliśmy.

Co robić, żeby do nowej rzeczywistości dotrzeć w jak najlepszym stanie, razem w zdrowiu?

Dbać o siebie, o to, żeby się wysypiać, dobrze jeść, odpoczywać. Proste rzeczy, które sprawią, że nasze zasoby się regenerują. No i brać pod uwagę kontekst, w którym żyjemy, to, że pandemia wpływa na nasze emocje.

Są metody na poradzenie sobie ze stresem takie jak IMDR (terapia oparta na ruchu gałek ocznych) czy TRE (terapia oparta na kontrolowanych drgawkach ciała). Czy warto po nie sięgnąć?

To dobre metody. EMDR ma wiele badań, które potwierdzają skuteczność tej metody. To są terapie prowadzone przez wykwalifikowanych terapeutów, przeznaczone dla osób, które naprawdę cierpią z powodu traumatycznych doświadczeń. A zapewne problemy z zespołem stresu posttraumatycznego mogą mieć pracownicy służby zdrowia, wszyscy, którzy mieli do czynienia z chorymi i umierającymi na COVID-19. Ozdrowieńcy, osoby, które bardzo ciężko przeszły chorobę. Oni wszyscy mogą potrzebować profesjonalnego wsparcia. Podobnie jak ci, którzy stracili bliskich.

Jak poznać, że dotknął nas zespół stresu posttraumatycznego?

Zazwyczaj diagnozujemy go po kilku miesiącach od tragedii, jeśli do tego czasu określone objawy nie przechodzą. To znak, że potrzebna jest fachowa pomoc. Tymi symptomami są problemy ze spaniem, z jedzeniem, z koncentracja. Jest nim także nadmierne pobudzenie, i trudności z uspokojeniem się. Symptomy traumy są też często połączone z sytuacją, która je wywołała. Oznacza to, że często myślimy o tym, co się wydarzyło, o pandemii, mamy flashbecki. Może jednak być też odwrotnie, zespół stresu post traumatycznego może ujawniać się w tym, że unikamy informacji i rozmów o pandemii, unikamy miejsc, które się nam z nią kojarzą.

O traumie możemy mówić, kiedy to, co się wydarzyło, utrudnia nam zwyczajne funkcjonowanie

Przekażemy tę traumę naszym dzieciom, a one swoim? Czy pandemia stanie się traumą trans generacyjną?

Miejmy nadzieję, że nie. Ale doświadczenie pandemii wpłynie na nas. Jeśli mamy przeświadczenie, że jakaś sytuacja zagraża naszemu życiu, to wtedy nieświadomie przekazujemy informacje o tym kolejnym pokoleniom. No i nasze wnuki już nie będą wiedziały, skąd się bierze w nich ten paniczny lęk przed wirusami. Dlaczego każą dzieciom wciąż myć ręce i nie zbliżać do ludzi na mniej niż półtora metra… Gdy tymczasem w europejskiej kulturze, do czasów pandemii, naturalny społeczny dystans to było 70 cm.

Mgr Katarzyna Żukowska. Psycholog. W pracy naukowej koncentruje się na zagadnieniach związanych ze stresem traumatycznym. Interesuje ją zwłaszcza, w jaki sposób katastrofy, traumy i kryzysy wpływają na społeczeństwo oraz funkcjonowanie jednostki. Bada także objawy wtórnego stresu traumatycznego. Wśród jej zainteresowań naukowych są również nowe technologie, a szczególnie ich wykorzystanie w psychologii. Jest członkiem interdyscyplinarnego, międzynarodowego zespołu realizującego projekt E-COMPARED. W ramach projektu prowadzi badania mające na celu porównanie skuteczności leczenia oraz kosztów terapii depresji przy wykorzystaniu Internetu z leczeniem standardowym. Należy do zespołu badaczy StresLab, działającego przy Uniwersytecie SWPS, a także Europejskiego Towarzystwa Badań nad Stresem Traumatycznym oraz The International Society for Research on Internet Interventions.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:

Odłącz się od gniazdka

Grzyb do zadań specjalnych, czyli soplówka jeżowata i cztery korzyści dla mózgu

„Zapominałam o spotkaniach, brakowało mi słów, szukałam rzeczy, których nie zgubiłam” Jak mgła mózgowa po COVID-19 utrudnia życie

Jak zmienia się twoje ciało, gdy odpuszcza stres?

„Wszystko się kręciło dobrze do czasu, gdy zaczęło wymykać się spod kontroli”

Brak motywacji, znużenie, stres – jak w naturalny sposób sobie z tym poradzić?