Zastanawiałaś się kiedyś, jak zareagowałabyś na wieść, że twój syn jest gejem albo córka – lesbijką? Beata nie. Ta wiadomość spadła na nią nieoczekiwanie, pewnego zimowego wieczoru. Ona zdała egzamin, ale czy jest jej łatwo? Nie. Nie ma dnia, kiedy nie odczuwałaby strachu. „Kiedyś nerwy mi puściły, jak dwóch kolegów robiło sobie żarty z takiego popularnego aktora, który jest gejem. Boże, co oni wygadywali… Że do gazu z nimi i takie tam. Straciłam wtedy kontrolę”.
Dlaczego chcesz zachować anonimowość?
Beata: Żeby chronić swojego dziecko. Nie wiem, czy on jest gotowy, żeby mówić głośno o swojej orientacji. A nawet jeśli, to on powinien zadecydować, kiedy i jak chce to ogłosić. W sumie to ja nawet nie do końca chcę rozmawiać o nim, a bardziej o sobie.
O rodzicach, którzy dowiadują się, że ich dzieci mają inną orientację?
Tak, ponieważ widzę skalę problemu. Te samobójstwa nie biorą się z niczego. To nie jest chwilowy kryzys, tylko potężny problem, który w takich dzieciakach narasta. Ja zdaję sobie z tego sprawę dopiero dzisiaj, gdy mój syn jest już pełnoletni. Płaczę, gdy pomyślę sobie, ile lat musiał skrywać tę tajemnicę. Ile pięknych chwil go ominęło, ile gorzkich pigułek musiał połknąć i ile wyzwisk usłyszał.
Kiedy powiedział ci, że jest gejem?
Gdy miał 21 lat. Studiował wtedy w innym mieście, rzadko nas odwiedzał, ale często rozmawialiśmy przez telefon.
Domyślałaś się? Matczyna intuicja coś podpowiadała?
Nie. Chociaż… nie wiem. Bartek ma dwie siostry – jedna starsza o 4 lata, druga młodsza o 2. Mój mąż całe życie jeździł na TIR-ach. Rzadko bywał w domu, więc głównie wychowywałam dzieci sama. Pomagali mi moi rodzice, ale sporadycznie. Bartek wychowywał się więc właściwie w towarzystwie trzech kobiet. Nie wiem, czy to miało jakiś wpływ na jego orientację, ale nie sądzę.
Brakowało mu męskiego wzorca?
Na pewno brakowało mu taty, ale nie sądzę, żeby jego obecność wpłynęła na orientację Bartka. Nie jestem psychologiem czy seksuologiem, nie czytałam publikacji naukowych. Kieruję się sercem i wiarą w to, co czuje i mówi mi moje dziecko.
Jakim był dzieckiem?
Bardzo kochanym. Takim wrażliwym. Na pewno wyróżniał się w szkole. Kiedyś młodsza córka przyszła ze szkoły i powiedziała, że chce, żebym ją przeniosła do innej placówki, bo tu się wszyscy z Bartka śmieją, a przez to i z niej, że jest siostrą cioty. Bardzo mnie to poruszyło. Poszłam porozmawiać z nauczycielką. Syn wszystkiemu zaprzeczał. Mówił, że nikt mu nie dokuczał.
Miał kolegów?
Same koleżanki. Ale pewnie wynikało to też z jego zainteresowań. Śpiewał w chórze, interesował się muzyką, był dobry z polskiego. Gdy wyprawiałam mu w domu urodziny, zapraszał głównie dziewczyny. Może jeden lub dwóch chłopców nas odwiedzało.
Potrafisz ocenić, jaką byłaś wtedy matką?
Bardzo opiekuńczą i to pewnie też działało na jego niekorzyść. Dzisiaj chyba takie matki nazywa się helikopterami, bo ciągle krążą wokół swoich dzieci. Angażowałam się w życie całej trójki. Zawsze byłam w trójce rodzicielskiej, pomagałam organizować kiermasze, miałam dobre kontakty z nauczycielami. Zabierałam i odbierałam dzieciaki z zajęć dodatkowych. Nie tylko swoje, ale także ich koleżanki i kolegów. Myślę, że udało mi się stworzyć więź z każdym z moich dzieci.
Pamiętasz ten moment, w którym się dowiedziałaś?
Oczywiście. Zadzwonił do mnie bardzo późno w piątek. Była zima. Słyszałam po głosie, że jest pijany. Płakał. Pytał, czy mogę mu pomóc, a ja wciąż tylko prosiłam, żeby się uspokoił i powiedział, co się stało. Pomyślałam sobie, że może zrobił coś głupiego pod wpływem alkoholu i boi się konsekwencji. To były moje pierwsze myśli. Zapytałam, gdzie jest, bo słyszałam odgłos ulicy w tle i powiedziałam, że zaraz tam przyjadę. Chociaż było to mało realne, bo studiował w innym mieście. Wtedy on powiedział, że jest u nas pod blokiem i zapytał, czy tata jest w domu.
A był?
Był, spał na kanapie. Zapewniłam Bartka, że tata na pewno nie będzie zły i spróbujemy wspólnie mu pomóc, tylko niech powie, co się stało. Poprosił, żebym wyszła na dwór. Nie obudziłam męża, wyszłam po cichu.
Czekał na dole?
Czekał. I wyglądał jak sto nieszczęść. Jakiś taki wychudły był. Nie widziałam go wtedy ze cztery miesiące. Przytuliłam go tak, jak małego chłopca. Nie wyrywał się, tylko tak szlochał po cichu. Miałam gonitwę myśli. Bardzo się bałam, że coś strasznego się stało i że nie będę potrafiła mu pomóc. Że go nie obronię. Nagle zaczął mówić, że przyjechał już kilka godzin temu, żeby ze mną porozmawiać, ale tak się denerwował, że się upił. I w sumie to głupio wyszło, że w ogóle zadzwonił.
Zaczął się wycofywać?
Tak i wtedy zgłupiałam. Intuicja mi podpowiadała, że coś ważnego musi mi powiedzieć i tak go na tym mrozie zaczęłam ciągnąć za język. Wtedy powiedział przez łzy, że jest gejem. Nie pamiętam dokładnie, jakich słów użył. Pamiętam natomiast, że ja zaczęłam się histerycznie śmiać.
A on?
Stał i patrzył na mnie. Po chwili zaczął płakać bardziej i chyba wtedy się zorientowałam, że ja wciąż się śmieję. Powiedziałam coś w stylu: „Boże, dzieciaku, ja myślałam, że ty kogoś rozjechałeś i uciekłeś z miejsca wypadku!”. Wtedy dopiero znowu go przytuliłam. Poprosiłam, żebyśmy weszli do domu, bo był zmarznięty. Wiedziałam, że jak jego ojciec się dowie, to nie będzie zadowolony. To ten typ faceta, który musi posadzić drzewo i spłodzić syna.
Rozmawialiście jeszcze tego samego dnia?
Tak, przegadaliśmy całą noc. Mąż do rana spał na kanapie, a my rozmawialiśmy w kuchni. Opowiadał mi, jak bardzo bał się powiedzieć mi o swojej orientacji, że myślał o tym od dawna, że boi się reakcji ojca. Powiedział też, że już od dawna wiedział, kim jest. Nigdy wcześniej nie był ze mną tak szczery. Opowiedział nawet o tym, jak próbował się umawiać z dziewczynami.
Co wtedy czułaś?
Nie umiem ci powiedzieć. Nic szczególnego, słuchałam po prostu. Powiedziałam, że jestem jego matką i będę go kochać takiego, jakim jest. Zapytałam go, czy kogoś ma i wtedy okazało się, że ten jego kryzys i załamanie nerwowe wynikało z rozstania. Nie miał z kim porozmawiać, bo ukrywał ten związek w tajemnicy. Tylko kilkoro znajomych wiedziało. Rano coś tam powiedzieliśmy ojcu, że Bartek nam zrobił niespodziankę i nieoczekiwanie przyjechał na weekend. Nie wracaliśmy do tej rozmowy.
Ojciec się nie dowiedział?
Syn poprosił, żebym to ja mu powiedziała. Zrobiłam to w poniedziałek. Myślałam, że wpadnie w szał, ale on nawet tego nie skomentował. Cztery lata minęły, a on się na ten temat nie wypowiedział. To dla niego tabu. Temat nie istnieje. Nie interesuje go, z kim spotyka się jego syn. Choć jego samego nie wykluczył.
A ty tak lekko to przyjęłaś?
Obawy przyszły później. Wielu rodziców martwi się tym, że nie będzie miało wnuków. Ja jestem w nieco innej sytuacji, ponieważ mam jeszcze dwie córki, a starsza właśnie spodziewa się dziecka, więc będę mogła spełnić się w roli babci. Dla niektórych to może być problem. Szkoda mi, że on nie zostanie nigdy ojcem, chociaż kto wie, czy za kilka lat adopcje nie staną się możliwe. Martwię się o życie mojego syna, bo widzę, jak w naszym kraju traktowane są osoby homoseksualne. Wiem, jak podchodzi do sprawy mój mąż. Płaczę za każdym razem, gdy czytam w internecie obelgi i wyzwiska, kierowane w stronę osób, które dokonały coming out’u. Boję się, że takie szykany mogą spotkać moje dziecko. Człowieka, którego nosiłam pod sercem i za którego oddałabym życie.
Rozmawiacie o tym w domu?
Ja mówię. Opowiadam mężowi o tym, co mówi mi Bartek, staram się, żeby był na bieżąco. Liczę, że to kiedyś zaakceptuje. Może potrzebuje więcej czasu. Cieszę się, że chociaż nie ma otwartego konfliktu, awantur.
Unikają siebie?
Niby nie. Syn nas odwiedza z okazji świąt, ale zawsze przyjeżdża do nas sam. Za to ja często jeżdżę do niego. Został w mieście, w którym studiował.
Ma kogoś?
Tak. Od dwóch lat jest w związku z Patrykiem. Ja poznałam go dopiero kilka miesięcy temu. Pasują do siebie, chyba są szczęśliwi. Nie zastanawiam się nad tym, co robią w łóżku. Podchodzę do tego tak, jakbym teraz miała dwóch synów. Na pewno byłoby łatwiej, gdyby mój mąż uważał podobnie.
A rodzina i znajomi znają prawdę?
Tylko nasze córki. Uważam, że mój syn ma prawo sam decydować o tym, kto powinien wiedzieć. W pracy pewnie się domyślają, bo kiedyś nerwy mi puściły, jak dwóch kolegów robiło sobie żarty z takiego popularnego aktora, który jest gejem. Boże, co oni wygadywali… Że do gazu z nimi i takie tam. Straciłam wtedy kontrolę. Dorośli ludzie, rozumiesz? Faceci, na których w domu czekały dzieci i żony. Zaczęłam się na nich wydzierać, że to nie są ludzie gorszej kategorii, że należy im się szacunek. I zapytałabym, co by zrobili, gdyby ich dzieci miały inną orientację. „No jak to co? Nie przyznawalibyśmy się” mówili. Byłam przerażona.
Jakich rad udzieliłabyś rodzicom, którzy dowiadują się, że ich dziecko jest gejem lub lesbijką?
Zobacz, ja z moim synem zawsze miałam dobry kontakt, a mimo to panicznie bał się o tym powiedzieć. Co muszą więc czuć osoby, które nigdy nie otrzymały podobnego wsparcia? Które zawsze były krytykowane? Których rodzice zawsze byli z nich niezadowoleni? Albo takie, w których domach zawsze źle mówiło się o osobach homoseksualnych. Ja nie umiem sobie tego wyobrazić. Co mogę poradzić? Nie mówcie niczego, zanim tego nie przemyślicie. Jeśli potrzebujecie ochłonąć, ochłońcie. Jeżeli potrzebujecie rozmowy z psychologiem, idźcie do niego. Przede wszystkim jednak nigdy nie odtrącajcie swoich dzieci i nie poddawajcie w wątpliwość tego, co mówią. Po prostu nie próbujcie ich zmieniać.