Go to content

Ja tych gejów, to nawet lubię. Naszą tolerancję mierzymy liczbą lajków pod postem Roberta Biedronia

Fot. iStock/SvetaZi

Gdzie jest granica naszej tolerancji? Myślę, że tam dopóki jej brak nas nie dotyka. Co tam, że mówimy ciapaty – kiedy obok nas nie ma uchodźcy. Co z tego, że pedał i ciota – gdy żadnego geja na horyzoncie nie widać, a w końcu lubimy tego Biedronia. I co, że ona nosi ciuchy bez znanej metki, a on jeździ starym rozwalonym oplem, skoro akurat nie mijają nas na ulicy, a my ich do domu nie zapraszamy.

A tamta stara dziwaczka, co koty dokarmia? A ta – co się jej w głowie poprzewracało, bo włosy na różowo farbuje i kolczyków jej przybywa?

Przecież my jesteśmy tolerancyjni. Rozumiemy, że inność nie jest niczym złym, że odmienność powinna być akceptowana. Przytakujemy za każdym razem, gdy ktoś pyta, czy tolerancyjni jesteśmy.

Oczywiście, że jesteśmy. W końcu przyjaźnimy się z Olą, której brat jest gejem – nie, nigdy go na kolację nie zapraszaliśmy, bo czasem przyszedłby z chłopakiem i co dzieciom byśmy powiedzieli.

Pozwalamy się naszym dzieciom bawić z tą Kasią z kamienicy obok. Mama co prawda sprzątaczka, ale przecież nie musimy się od razu na sąsiedzkie kawki zapraszać.

A jak nasze dziecko przeklnie? To na pewno wina tego Piotrka, co to ojciec odszedł do jakieś innej baby i kto go ma dobrych manier uczyć, skoro matka cały czas w pracy.

Miarą naszej tolerancji jest ilość lajków pod kolejnym wpisem Roberta Biedronia. Ale już Anna Grodzka – lepiej, żeby publicznie się nie pokazywała. I ten, o którym słyszeliśmy, że w kobiecie ciuchy lubi się przebierać  – niech nie mówi tego głośno. To co inne najlepiej pierzmy we własnym domu, w czterech ścianach. Nie wychodźmy z tym do ludzi, bo tolerancja jest fajna, ale na odległość. Tak łatwo jest tolerować tych, którzy są daleko, których nie spotykamy każdego dnia na ulicy.

Mam takie poczucie, że dziś samo słowo tolerancja urosło do rangi wysokiej wartości. Bo jak nie być tolerancyjnym w multi-kulti świecie. Oczywiście, że jestem. Odmienność mi nie przeszkadza, żadna. Ja tych gejów to nawet lubię. Krzywdy nikomu nie robią, dopóki żadnego mój syn do domu nie przyprowadzi.  I na te kolczyki i tatuaże machnę ręką, dopóki córka z takim chłopakiem spotykać się nie zacznie. Ten dzieciak z upośledzeniem w szkole, też ok, ale niech się z moimi lepiej nie bawi.

Fot. iStock/DragonImages

Fot. iStock/DragonImages

Taka jest nasza tolerancja. W szkole na informację podaną przez dyrekcję, psychologa i lekarza – że w klasie jest dwoje dzieci zarażonych wirusem HIV, co nie stwarza absolutnie żadnego zagrożenia dla reszty dzieci, rodzice postawili warunek: „Albo te dzieci znikną ze szkoły, albo oni przeniosą swoje do innej”.

W lodziarni pani, tuż po tym, jak obsłużyła dwoje dzieci z ciemniejsza karnacją skóry i kręconymi włosami, wyszeptała złowieszczo: „Coraz więcej się ich tu pojawia”.

Jest mi wstyd, gdy słyszę w kolejce: „co za głupia baba, skasować cebuli nie potrafi, do szkoły specjalnej z taką, a nie na kasę”. A obok stoi mama z niepełnosprawnym dzieckiem. Nie, nikt się nie zreflektował, kiedy wyszła ze sklepu zostawiając zakupy w koszyku.

Dzisiaj jest Dzień Tolerancji. Jakoś nie huczą o nim media, nikt o niej nie dyskutuje, dopóki czarnoskórego ktoś nie skatuje na ulicy, albo gdy geje nie zostaną pobici przechodząc przez krakowski rynek.

Ile w nas tolerancji? Tyle, by nie musieć opuszczać swojej bezpiecznej strefy komfortu.  By nie musieć się zderzać z odmiennością, z innością. Tyle, by jeszcze matkę z niepełnosprawnym dzieckiem przepuścić w drzwiach sklepu, a już nie tyle, by pozwolić swojemu dziecku spotykać z tym z zespołem Downa.

Wyślemy kilka złotych na jakąś akcję charytatywną – pomoc uchodźcom, dzieciom z krajów Afryki, byleby do nas nie przyjeżdżali, byleby nie mieszkali po sąsiedzku.

Wytykamy palcem tą, która co niedzielę jest w kościele, a ona wytyka nas – że do niego nie chodzimy. Śmiejemy się z tych, co wierzą w innego boga uznając ich za głupców. Oceniamy tę która aborcji dokonała miarą naszej tolerancji. Wystawiamy opinie, doklejamy łatki. Ta gruba, ta świnia, ten cham, ta głupia, idiota, pedał, maminsynek, pantofel, szmata, dziwka.

Spytajcie się dzisiaj samych siebie, czym dla was jest tolerancja. Odpowiedzcie sobie na podstawowe pytanie – jak wyglądałby świat, gdyby większość ludzi nosiła w sobie tyle tolerancji, ile wy jej macie dla innych. I czy chcielibyście, by w takim świecie żyły wasze dzieci, w świecie, gdzie one wyróżniać się będą swoją odmiennością?