Go to content

Ta relaksacja to powolne odpuszczanie. Jakby ktoś spuścił nam powietrze

joga, medytacja Przewodnik po świecie sofrologii. Jak osiągnąć harmonię i równowagę w codziennym życiu?
fot. filadendron/iStock

Medytacja. Temat chodliwy, bo dzisiaj bycie „świadomym”, czyli mającym kontakt z własnym ciałem, umysłem i duszą jest w dobrym tonie towarzyskim. Osoba, która medytuje jest w kontakcie ze sobą i przyrodą, kocha, wybacza, świeci światłem, nie ocenia i jest integralną częścią świata. Jest w workbalance i lifebalance, wibruje całym mindfulness. No dobra, to tyle tych bon-motów przestrzeni światła. A co to wszystko znaczy?

Siadasz. Jak już znajdziesz tę chwilę, że dzieci nie włażą ci do pokoju co pięć minut, bo coś tam jest w tym momencie bardzo ważnego, a mąż ma jakiegoś focha nie wiadomo o co i oby za chwilę nie przyszła sąsiadka, która się nudzi sama w domu. Dobra, jesteś. Zamykasz oczy. Wdech i wydech.

Czekaj. Może żeby „ukochanych” nie słyszeć to jakaś muzyka. Najlepiej relaksacyjna. Może jakiś healing lub women energy czy coś tam? Piszą, że wysokie wibracje i herce. O co chodzi? Nie wiesz. Ładnie brzmi, to będzie miło. Aaa… jeszcze świeczka. To światło, na którym można się skupić i od razu żeby ładnie pachniało jak w świątyni. To ma być Twój czas. Teraz jest wszystko. Zamykasz oczy. Wdech i wydech. Głęboki. Ommm jeden, ommm dwa, ommm trzy i ommm cztery. Wydech. Jest nieźle. Masz nie myśleć i skoncentrować się na polu między brwiami. Tam ma się pojawić światło. Starasz się.

W głowie przeleciało… Czy zamknęłam auto i czy pralka przestała prać? Mogliby w tym czasie rozwiesić pranie. I może jakieś zakupy zrobić na kolację? Czekaj. Masz nie myśleć. Wyłączyć się. Płyniesz. Jesteś Ty i Wszechświat. Nagle coś walnęło i drzwi z hukiem się otworzyły. Dzieci „… mamusiu tu jesteś, bo my cię wszędzie szukamy. Co robisz?”. No i po medytacji…

Powiedzenie komuś, żeby zaczął medytować, to jak zburzenie muru i jego budowa od nowa. To proces. Często wieloletni. Aby dojść do wprawy wyłączenia umysłu i skierowania uwagi na poziom serca i duszy trzeba wieloletniej praktyki. To stan fal alfa i theta, które równoznaczne są z głębokim snem, wnikaniem w siebie, połączeniem z intuicją, dostępem do podświadomości. W tym stanie wycofujemy się do świata naszego wewnętrznego i dostajemy sygnały: żywe obrazy, wizualizacje, słyszymy głos naszej intuicji, otrzymujemy dostęp do informacji z poza naszej normalnej i codziennej świadomości.

Naukowcy udowodnili, że częstotliwości alfa i theta pomagają złagodzić stres, zrelaksować się, zsynchronizować pracę obu półkul mózgu szczególnie kiedy dodamy do tego oddech (wdech raz lewą raz prawą dziurką, zaczynamy od lewej). Możemy zredukować ból, zwiększyć wydzielanie endorfin, pozyskać kreatywne rozwiązania dla naszych spraw. To podróż, często głęboka i bez trzymanki. Można zacząć od samego posiedzenia ze sobą, najlepiej na łonie natury. Poczucia jak się mają nasze nogi, biodra, piersi, ręce, barki, głowa. Jaki smak mamy w ustach, jaki zapach czujemy, co słyszymy, co widzimy pod powiekami, co czuje nasze ciało? Ta relaksacja to powolne odpuszczanie. Jakby ktoś spuścił nam powietrze.

Fot. iStock/Oleh_Slobodeniuk

Tego potrzebujemy. „Umysłowego” wyjścia z pracy i myśli o jej wynikach, zadaniach, twarzach innych pracowników i przełożonych, czy coś jest okey czy nie okey i czy nam coś nie zagraża. To samo z domem, jego obowiązkami i potrzebami. Medytacja to uwolnienie lęku, oczyszczenie umysłu, zaprzestanie kontrolowania i krytykowania siebie i innych, skupienie się na tym co tu i teraz. Wejścia w swój spokój na poziomie serca. Bo spokój tylko tam jest.

Kiedy są myśli, to niech będą, puszcza się je, nie skupia na nich. Ogląda się jak płynące chmury. Popatrzenie co nas boli i dlaczego, z czym to może być związane? Napięcia w ciele są jak supły spraw, których nie rozwiązaliśmy. Czyli jakich? Zapytajcie się siebie i zaraz będzie odpowiedź. Nie chodzi o wyczyny bycia w stanie nirwany. Wystarczy parę minut, kiedy organizm się odpręża i resetuje. To jak najlepsza drzemka.

Kiedy medytować? Mówi się, że najlepsza pora to 4 rano, albo przed snem. Powiem tak, medytujcie zawsze kiedy potrzebujecie i możecie. Wielu ludzi i mistrzów doradza, a najważniejsze jest słuchać siebie. Dobrze siedzieć ze skrzyżowanymi nogami i wyprostowanym kręgosłupem, po to aby był przepływ energii przez siedem czakr.

Dłonie mogą swobodnie przebywać położone na kolanach, a mogą być też zwrócone wnętrzem do góry, aby mieć lepszą komunikację niebo – ziemia. Można je także układać w mudry. Każda mudra ma swoje znaczenie dla naszego zdrowia, są pięknie opisane w necie.

Dla początkujących polecam medytacje prowadzone. Ponadto można znaleźć świetne relaksacje, gdzie ciało odpuszcza całe napięcie, a umysł zaczyna się regenerować i odlatywać na wyższe rejestry. Modlitwa też jest medytacją, nawet samo sprzątanie i porządkowanie jest świetną medytacją. Spacer po lesie czy parku z ćwiczeniami oddechowymi. Po prostu pobycie sama ze sobą ma najwyższą wartość.

W necie jest sporo medytacji zbiorowych. Pięknie to wygląda, natomiast to jest jak z higieną osobistą. Jak branie po kimś łyżeczki do kawy kiedy nie wiemy, kto ją wcześniej używał, czy jest czysta. Tu jest to samo. W trakcie medytacji otwieramy się z naszą energią, przekonaniami, potrzebami. Otwieramy swoje pole. Nie wiemy co jest w polach innych osób i niestety często po medytacjach zbiorowych możemy się gorzej poczuć. Ból, lęki, niejasne myśli. Dlatego i tutaj jest bardzo ważne BHP medytacji.

Najlepiej usiąść sobie samej lub z prowadzącym, do którego mamy zaufanie. Osoba, która poprowadzi nas w energii kobiecej, a mężczyzn w energii męskiej. To wszystko są istotne szczegóły dla naszego zdrowia. Po medytacji warto się uziemić. Pójść na spacer, posiedzieć na łonie natury i ciągnąć energię z ziemi od stóp aż po czubek głowy i z powrotem. Medytuj codziennie. Rano i wieczorem. Wszystko na ile jest to możliwe i kiedy możesz. Jeśli nie masz czasu, nie karz się za to. Zobacz kiedy możesz i korzystaj.

Ważne aby konsekwentnie wracać do tego stanu. Zwróć uwagę na zmiany jakie zachodzą w tobie, kiedy masz parę minut bezruchu i milczenia od codziennej gonitwy. Kiedy już uzyskasz komfort dodaj coraz więcej minut aż do dwudziestu.

fot. DianaHirsch/iStock

Możesz medytować z intencjami czyli zgłaszać do Absolutu zapotrzebowanie na to czego chcesz. Puszczasz to i zapominasz o tym. Nie kontrolujesz. Możesz zadawać pytania na tematy, które cię nurtują. Po prostu medytacja powinna mieć cel. Odpowiedzi przyjdą do dwóch dni. Bo wiedza i mądrość są w nas. Możesz zacząć dostawać nagle wiele informacji. Znam osoby mocno wizyjne, które mają przed oczami obrazy różnych sytuacji i ludzi, podróżują też w czasie i innych wymiarach. To jest możliwe – choć sama nie wierzyłam w to, a ktoś powie że to szatan – to nasza podświadomość pracuje. Podczas medytacji mamy dostęp do naszej wiedzy, doświadczeń, ukrytych potrzeb i potencjałów.

W obecnym czasie kiedy jesteśmy poranieni pandemią, a w tle jeszcze rozgrywa się wojna i huśtawka ekonomiczna, medytacja staje się złotym i bezpłatnym środkiem złapania balansu i dystansu do życia. Jedyną inwestycją, i chyba tą najdroższą, jest czas. Bezcenne jest wejście w siebie i odcięcie się od codziennego szumu, lęków i paniki. Skontaktowania się ze sobą czego najbardziej pragniemy dla siebie, co nam służy i co jest dla nas dobre, bezpieczne. Medytacja to nasz złoty schron przed codziennością.