Mam jedno dziecko. Czuję się czasem w rozkroku między macierzyństwem, a jego brakiem. Bezdzietne mówią: nie narzekaj, już wiesz, co to znaczy być matką, ja nawet tego nie mam. Te, które mają duże rodziny, pytają: to kiedy drugie? Przecież masz męża. Będziesz żałować…
Jesienny poranek, osiedle pod miastem. Ona Jeden: Na spacerze z psem. Ona Dwa: wychodzi z auta, z fotelika wypina kilkumiesięczne dziecko.
Sąsiadkami są od kilku lat, spotykają się rzadko. Co je łączy? Ta od psa ma syna, jedynaka w wieku najstarszego dziecka wychodzącej z auta. Uff. Kiedyś, te dziewięć lat temu, snuły się wspólnie po osiedlu z wózkami, rozmawiając o szczepieniach, kupach, pieluchach, zupkach, czy bóg jeden wie o czym, bo ta od psa dawno zapomniała.
Stan na dziś. Ona Dwa ma czwórkę dzieci, nie pracuje, ostatnio kupili z mężem segment. Ona Jeden została przy dziecku jednym.
Rozmowa toczy się gładko, lekko, tematy niewinne. „O, jaką masz śliczną córeczkę, jak ma na imię?”, „A wy macie nowego pieska widzę”. I tak, proszę państwa, zwyczajna poranna scena mogłaby zmierzać do finału, bez żadnej myśli przewodniej. Ale nie, mowy nie ma! Ona Dwa zaczyna dopytywać: „No, a wy dlaczego drugie dziecko nie?”, „No kiedy?”, „Będziesz żałować”. Ona Jeden lawiruje. Po co lawiruje? Bóg raczy jeden wiedzieć, przecież sama nie pyta Drugiej, dlaczego tamta ma czwórkę, jak to się stało i czy często myśli, że odpoczęłaby sobie w szpitalu psychiatrycznym.
Ale Ona Jeden ma szczerze tego dość. Dlatego głośno, być może w imieniu innych kobiet w podobnej sytuacji, odpowie na zadawane najczęściej pytania. Jednocześnie serdecznie prosi, by powiesić sobie to szczere wyznanie na lodówce i nie zadawać tych pytań więcej.
„Nie będziesz żałować?”
Ależ oczywiście, być może będę. Ale wezmę wtedy psa ze schroniska. Albo będę opiekować się dziećmi w inny sposób.
„Jeszcze możecie się postarać”
Ale w łóżku czy u lekarza? Nie, dziękuję. Powoli przekraczam wiek, w którym chcę się o cokolwiek starać. O dziecko również. Nie zabraniam nikomu mieć dzieci przed czterdziestką, po czterdziestce. Ja sama mam jednak inne plany na ten miły czas.
„Twój syn potrzebuje rodzeństwa”
A znasz mojego syna, że wiesz czego potrzebuje? Akurat on jest ostatnią osobą, która potrzebuje rodzeństwa, o czym mówi głośno. Nawet jeśli, załóżmy, nie wie, że potrzebuje rodzeństwa, ja nie jestem akurat od spełniania jego pragnień w tej materii. On potrzebuje rodzeństwa, ja nie potrzebuje dziecka. Czyja potrzeba jest ważniejsza?
„Och, jak do twarzy ci z dziewczynką, widzę jak na nią patrzysz”
Patrzę, bo uwielbiam dziewczynki i zawsze chciałam mieć córkę. Nie mam. Nie jedyna to rzecz, której bardzo chciałam, a nie mam. Dojrzałość uczy pokory – nie zawsze mamy to, o czym marzyliśmy. Jestem za to matką wspaniałego chłopca.
„Przecież macie szczęśliwe małżeństwo“
No mamy. Ale nie zawsze mieliśmy. Szczęśliwe małżeństwo, to dla nas wolność bez pieluch, gdy mamy czas dla siebie. Chciałabym, żeby to trwało.I co to w ogóle za argument, by mieć dzieci? Dla mnie tak samo absurdalny jak to, żeby zabraniać samotnym kobietom in vitro. Dzieci powinny mieć osoby, które tego pragną.
„Uwierz, fajna rodzina, to dużo dzieci“
A rodzina z jedynakiem czy bez dzieci, to niefajna rodzina, tak? Rozumiem, że ktoś tak myśli. Przysięgam jednak z całego serca, można mieć jedno dziecko i mieć szczęśliwą rodzinę! Zresztą ja mam jeszcze koty i psa. Uważam więc, że jest nas piątka. Sporo, prawda?