Go to content

Zakazany owoc smakuje najlepiej, czyli krótka historia pocałunku

Fot. iStock/Halfpoint

Kojarzycie to uczucie? Ten moment. Chwila, gdy serce nagle zaczyna przyspieszać, naczynia krwionośne się rozszerzają, wywołując na twarzy soczyste rumieńce. Mnożące się w mózgu neurotransmitery serwując nam istną hormonalną eksplozję: dopamina zalewa nas falą przyjemności, oksytocyna, wzmaga uczucie przywiązania, serotonina podnosi nasz nastrój do poziomu podobnego obsesyjno-kompulsywnym osobom. Noradrenalina sprawia, że kolana same się uginają, a adrenalina obniża poziom stresu przygotowując nasze ciało na jeszcze więcej intymności. A to wszystko tylko za sprawą jednego pocałunku. W trakcie tej krótkiej wymiany, przekazujemy sobie nie tylko uczucia, ale też miliony bakterii. Niektóre z nich, mogą być dla nas potencjalnie groźne. Dlaczego więc narażamy się na takie ryzyko?

Zwis męski ozdobny

Jeśli spojrzymy na to z perspektywy ewolucji (czy raczej reprodukcji) pocałunek odgrywa tu taką samą rolę, jak krawat w męskim ubiorze. Czyli generalnie fajnie, że jest, ale nie bardzo wiadomo czemu ma służyć. Badacze zastanawiający się nad tym, jak pocałunek przeniknął do naszego gatunku zaczęli, więc od obserwowania małp. W ten sposób odkryli, że na przykład szympansy całują się na zgodę, by rozładować napięcie powstałe w wyniku konfliktu.

Inna teoria głosi, że pocałunek u człowieka ma swoje źródło, w karmieniu młodych przez matkę. Prawdopodobnie jeszcze kilka pokoleń temu matki karmiły swoje dzieci na zasadzie „z ust to ust” – najpierw same przeżuwały pokarm, a potem przekazywały go wprost do ust dziecka. Choć wielu z nas może wydać się to (delikatnie mówiąc) niesmaczne, takie praktyki do dziś można zaobserwować wśród niektórych społeczności, jak na przykład w Papui-Nowej Gwinei.

Jeszcze inni badacze są zdania, że całowanie wzięło się ze wzajemnego obwąchiwania. Nasz zapach ale także i smak wiele mówią o naszym materiale genetycznym. Podświadomie więc wybieramy na swego partnera taką osobę, z którą możemy mieć zdrowe potomstwo. Pocałunek miałby więc być dla nas czymś na zasadzie nieświadomego testu płodności, podczas którego, kobiety mogą sprawdzić poziom testosteronu, a mężczyźni – estrogenu. Warunkiem gwarantującym dalsze zbliżenie miałaby być tutaj przyjemność, którą odczuwamy podczas pocałunku.

Może właśnie dlatego nic tak nie powstrzymuje nas przed nawiązaniem bliższej relacji, jak nieudany pocałunek?

Wytwór kulturowy

Zanim pocałunek stał się dla nas symbolem romantycznej miłości, funkcjonował w naszej kulturze pod postacią wielu różnych form i znaczeń. Jak tłumaczy dr Karol Jachymek, kulturoznawca Uniwersytetu SWPS:„Nasza perspektywa postrzegania pocałunku jest zakorzeniona w zachodnim kręgu cywilizacyjnym. W innych kulturach takimi wyrazami bliskości i intymności, jaką dla nas jest pocałunek, jest np. trzymanie za łokieć czy – jak w przypadku Innuitów – pocieranie policzków”.

Fot. iStock/maki_shmaki

Fot. iStock/maki_shmaki

Co ciekawe romantycznych początków pocałunku możemy upatrywać się także w chrześcijaństwie. Gdzie pocałunek między kobietą a mężczyzną rozumiany jest jako wymiana dusz. Do pewnego momentu „pocałunek pokoju” był także składowym elementem mszy świętej! Jednak z obawy przed jego „grzesznym”, cielesnym wymiarem, ostatecznie zastąpiono go dzisiejszym „bezpiecznym” znakiem pokoju.

„Pocałunkowa rewolucja”

Same dobrze wiecie, jak ogromne znaczenie ma każdy „pierwszy pocałunek”. A już szczególnie ten pierwszy w życiu. Badania pokazują, że większość z nas pamięta go lepiej niż swój pierwszy seks, nawet jeśli było to kilka dekad temu!

Ciężko jednak określić kiedy tak zaczęliśmy więc traktować całusy, jako wyraz romantycznej miłości. Choć szacuje się, że było to gdzieś w okolicach średniowiecza, kiedy to za sprawą trubadurów rozsławiały go romantyczne pieśni o rycerzach i „damach ich serc”. W tamtych czasach „pocałunek prawdziwej miłości”, był swego rodzaju buntem, czy swoistą rewolucją przeciw obowiązującym standardom. W końcu małżeństwa były tam zawierane głównie w ramach dobrego interesu, a nie z „jakiejś tam” miłości.

I pewnie dlatego ten „zakazany owoc” do dziś tak dobrze nam smakuje. 😉


Źródło: wysokieobcasy.pl