Go to content

Kobieto, sprawdź, jaki jest twój wymiar nieodpłatnej pracy. To jest policzalne: pranie, gotowanie, sprzątanie

Joanna Warecha

– Jeżdżąc na spotkania po całej Polsce, widzę, że kobiety mają coraz więcej odwagi. Nie chcą być już takim bezpłatnym zapleczem cateringowym dla wójtów podczas uroczystości, czyli lepić pierogi i śpiewać piosenki ludowe. Buduje się przymierze kobiet dojrzałych metrykalnie z tymi, które dopiero zaczynają życie zawodowe i rodzinne. Tego potrzebujemy, aby nikogo nie wykluczać. Kobiety wychodzą z cienia – mówi Joanna Warecha, dziennikarka, reżyserka filmów dokumentalnych, aktywistka społeczna.

Joanna Warecha od ponad 26 lat walczy o przywrócenie godności najbardziej wykluczonej grupie społecznej – mieszkańcom i pracownikom byłych Państwowych Gospodarstw Rolnych. Sama z tego środowiska pochodzi. W 2017 roku otrzymała tytuł Superbohaterki Wysokich Obcasów za działanie na rzecz środowiska postpegeerowskiego. Jest standuperką, ale też pomysłodawczynią akcji #JestemzPGR. Obecnie tworzy kolejne projekty. Chce, by 28 listopada został ustanowiony świętem państwowym – Świętem Polki Niepodległej.

Czy kobieta ma szanse zostać kiedyś w Polsce prezydentką albo premierką?

– Na pewno i wierzę, że już niebawem. Niestety cały czas słyszmy szowinistyczne, mizoginiczne podśmiewania typu: „Drogie panie, nie pchajcie się do polityki, bo tam się urodę traci”. Ostatnio byłam na proszonym obiedzie, podczas którego pan domu (emerytowany wojskowy) zaprowadził mnie do swojego gabinetu i bardzo się nim chwalił. Wtedy spytałam: „A gdzie jest gabinet pani domu?” On na to: „Jak to gdzie? W kuchni!”. Mnie to nie śmieszy, mnie to zwyczajnie wk****a.

Niestety, dopóki mainstream bagatelizuje głos kobiet, nie dostrzega nas w roli ekspertek, albo w niewielkim stopniu to czyni – to między innymi dlatego szanse są mniejsze na szybszą prezydenturę kobiety. Czy wiesz, że do mediów zaprasza się nas głównie do roli komentatorek w tematach: kuchnia, moda, uroda i przemoc domowa? Stanowimy blisko 52% społeczeństwa, a nasza obecność w mediach to tylko 23%! Jesteśmy wykluczane wielopoziomowo – ze względu na płeć, wiek, zarobki itd. Tylko co czwarta kobieta w Polsce w wieku 50 plus jest aktywna zawodowo.

To skandal! Co te pełne energii, doświadczenia i mądrości kobiety wtedy robią?

– Opiekują się schorowanymi rodzicami lub teściami albo zajmują się wnukami. To jest ogromna niesprawiedliwość społeczna, która dotyczy niemal wszystkich dziedzin życia. Dla mnie wykluczanie jest formą przemocy! Proszę zobaczyć kalkulator nieodpłatnej pracy, który zorganizowały dziennikarki Gazety Wyborczej. Niech każda kobieta sprawdzi, jaki jest jej wymiar nieodpłatnej pracy. To jest policzalne: pranie, gotowanie, sprzątanie, opieka nad starszymi rodzicami. My dziś, musimy pamiętać, by nie wychowywać dziewczynek do kolejnego pokolenia nieodpłatnych usługodawczyń.

Widzisz w Polsce jakieś pozytywne zmiany?

– Kongres Kobiet wywalczył, że 35% na listach wyborczych muszą stanowić dziś kobiety, ale i tak w Sejmie jest nas około 27%. To są ważne tematy, które przekładają się na to, jak my same siebie postrzegamy. Czy wiesz, że kiedy spotykam się z kobietami i pytam je, ile jest nas w Polsce, one odpowiadają, że pewnie około 20%? A prawda jest taka, że stanowimy 52% polskiego społeczeństwa! Nie dziwię się jednak, że same siebie marginalizujemy, jeśli brak nas w przestrzeni publicznej.

Z tego powodu właśnie wiele pań sądzi, że nasz głos jest mniej znaczący. Jednak ja uważam, że nasza perspektywa jest niezbędna do tego, by budować zdrowe społeczeństwo i prawdziwą demokrację, a nie atrapę demokracji, która eliminuje z przestrzeni publicznej głos kobiet i innych grup marginalizowanych (takich jak mojej społeczności postpegeerowskiej). Dlatego musimy wspierać się w budowaniu solidarności i siostrzeństwa. Niestety wiele kobiet na wysokich stanowiskach strategicznych nadal przyjmuje perspektywę męską – patriarchalną. Mimo swojego sukcesu eliminuje inne kobiety, nie wspiera ich, nie stara się zrozumieć.

Mam poczucie, że część z nas nie wierzy w idee feminizmu…

– A przecież to, że my dziś możemy głosować, że możemy nosić spodnie, pisać, czytać, uczyć się na wyższych uczelniach, wychodzić za mąż za kogo chcemy, albo nie wychodzić, móc pracować, mieć własne pieniądze – samo się nie zrobiło. To właśnie wywalczyły dla nas feministki. Tego nie zrobili mężczyźni. To była wielka praca naszych babek, prababek, wspaniałych kobiet, które nie myślały o sobie, myślały o kolejnych pokoleniach córek i wnuczek!

Wywalczyły nam prawa wyborcze zaledwie 104. lata temu…

– Niestety nam wydaje się, że dostałyśmy je na zawsze. A przecież wszystkie widzimy jak wyglądają dziś realne działania, odbierające nam praw do samostanowienia, tu w Polsce. Natomiast kiedy spojrzymy nieco dalej, np. na Iran, Afganistan, trudno sytuację kobiet ogarnąć rozumem. Gdy w Afganistanie Talibowie doszli do władzy, jedna z pierwszych ustaw, która wprowadzili, dotyczyła tego, że dziewczynki mogą jedynie uczyć się w szkole podstawowej, a dalsze kształcenie się jest dla nich zabronione. Dlatego pamiętajmy, że wolność nie jest dana kobietom raz na zawsze. Musimy być strażniczkami naszych praw – to nasz obowiązek i musimy być w tym solidarne.

Trzeba jeszcze powalczyć o równe wynagrodzenia!

– Dziś w Polsce niestety normą jest, że podczas rozmów kwalifikacyjnych w pracy, pyta się kobiety, kiedy planują mieć dzieci. Mamy mniejsze szanse na zatrudnienie, bo przecież ciąża, bo potem zwolnienia lekarskie, gdy dziecko zachoruje. To są skandaliczne praktyki. Cały czas też zarabiamy mniej niż panowie na tych samych stanowiskach. Mniej jest nas na najwyższych stanowiskach np. w samorządach. Na 16. województw w Polsce marszałkinią jest tylko jedna kobieta – w województwie lubuskim. Kiedy rozmawiam z włodarzami miast czy gmin, to często słyszę, że panowie bardzo lubią pracować z kobietami i że jest nas wiele w urzędach. Natomiast, jak dobrze się przyjrzymy, to my raczej zajmujemy stanowiska na poziomie „mrówek”, które pilnie pracują, wykonując polecenia, ogarniając najtrudniejsze tematy.

Dlatego uważam, że parytet nie powinien być dyskutowany. Stanowimy ponad połowę społeczeństwa i rozmowa w XXI wieku o tym – ile trzeba nam przeznaczyć przestrzeni w życiu publicznym – jest kuriozalna. Parytet powinien być oczywistością, a na listach wyborczych dodatkowo „suwak”, aby kobiety miały realne szanse na wejście do polityki, a nie były tylko „wyrobnicami” na listach.

Czy my mamy realnie szansę to wszystko zmienić?

– Jeżdżąc na spotkania po całej Polsce, widzę, że kobiety mają coraz więcej odwagi. Nie chcą być już takim bezpłatnym zapleczem cateringowym dla wójtów podczas uroczystości, czyli lepić pierogi i śpiewać piosenki ludowe. Buduje się przymierze kobiet dojrzałych metrykalnie z tymi, które dopiero zaczynają życie zawodowe i rodzinne. Tego potrzebujemy, aby nikogo nie wykluczać. Kobiety wychodzą z cienia. Chcą rozmawiać o wszystkich aspektach życia społecznego, rodzinnego, politycznego. Podejmują tematy dotąd zamiatane pod dywan. Dlatego pracując z ramienia Regionalnych Akademii Liderek Kobiet w Centrum uczymy kompetencji liderskich i podejmujemy tematy dotyczące: depresji, ubóstwa, przemocy.

104 lata temu Józef Piłsudski podpisał dekret, dający prawa wyborcze kobietom. Dlaczego nie świętujemy tego dnia razem, w sposób szczególny jako święto Polki Niepodległej?

– Ponieważ wtedy zyskamy przestrzeń, by się wzmacniać. To jest ważne, nie tylko na „tu i teraz”, ale dla przyszłości kolejnych pokoleń. Uważam, że jesteśmy to winne swoim babkom i prababkom, bo nasze prawa zostały przez nie dla nas wywalczone. Nie otrzymałyśmy ich w prezencie.

11 listopada wszyscy świętujemy Odzyskanie Niepodległości Polski i wtedy mamy organizowane marsze, akademie, dzieci uczą się o tym w szkole. Dlaczego tak samo nie miałoby być w przypadku święta uzyskania praw wyborczych przez kobiety? Gdyby takie święto istniało, wówczas wiedza na temat Matek Niepodległości byłaby powszechna. Wszyscy w tej sprawie potrzebujemy edukacji, bo my na dobrą sprawę nic nie wiemy o kobietach, które wywalczyły nam czynne i bierne prawa wyborcze.

Biję się w piersi, ale ja też nie znam wielu nazwisk nazwisk kobiecych bohaterek.

– Kiedy pytam kobiety z Kół Gospodyń Wiejskich, czy wiedzą, kim była Filipina Płaskowicka, najczęściej zapada cisza. A to przecież jest bohaterka, która właśnie założyła pierwsze koło gospodyń wiejskich w połowie XIX wieku, działała na rzecz kobiet. Wszyscy w podręcznikach szkolnych czytamy o Józefie Piłsudskim, Wincentym Witosie, Romanie Dmowskim, Ignacym Daszyńskim czy Wojciechu Korfantym. A czy Polacy i Polki wiedzą o zasługach np. Aleksandry Piłsudskiej, drugiej żonie marszałka? Kim były Maria Dulębianka, Faustyna Morzycka, Kazimiera Bujwidowa, Maria Konopnicka, Narcyza Żmichowska i wiele innych wspaniałych kobiet?

Pamiętam, że  cztery lata temu doktora Małgorzata Tkacz-Janik jeździła po Polsce ze spisaną herstorią. Proszę zwrócić uwagę na to słowo – historia (z ang. his – on, her – ona). A więc Tkacz-Janik jeździła z wykładami, odczytami, miała ze sobą namalowane przez świetną graficzkę Martę Frej-wizerunki Kobiet Niepodległości i opowiadał o herstorii, o polskich działaczkach sprzed wieku.

Herstoria to jest cała wielka część naszego wspólnego dziedzictwa, w tym szczególnego dziedzictwa kobiet, o które do tej pory jednak należycie nie zadbałyśmy. Jeśli nie odwrócimy tego trendu, to ciągle będziemy doświadczały umniejszania roli kobiet we wszystkich aspektach życia. Potrzebujemy wspólnego przymierza, by zmieniać rzeczywistość na lepszą, bo jest niesprawiedliwa, wykluczająca. Dla mnie wykluczenie to kolejny objaw przemocy, a ja nie jestem obojętna na przemoc, bo obojętność to przyzwolenie.

28 listopada w Płocku Stowarzyszenie Kobiety w Centrum Mazowsze Północ organizują pierwsze Święto Niepodległej Polki. To wspaniała inicjatywa Wiesławy Rybickiej-Bogusz.