Go to content

Katarzyna Kucewicz: wolę zamawiać wigilijne potrawy niż się męczyć w kuchni z marnym efektem

Najpiękniejsza choinka, zapach maku, piękny stół, czyste podłogi, światełka w oknach… Znamy tę presję, oczekiwania. Nieumyte okna kłują w oczy, kiedy przyklejamy gwiazdki w pokoju dziecinnym, przydałoby się wyprać firanki…  Nie wyrabiasz na zakrętach z zakupami, ale przecież teściowa lubi Twój sernik, a Ty marzysz tylko o świętym spokoju.

Masz ochotę odpocząć, nie chcesz gotować, sprzątać, nocami pakować prezentów, by przy stole w Wigilię usiąść z rodziną totalnie wykończona? Stop! Odpuść sobie! To są twoje Święta. Niech będą po twojemu, bo czegokolwiek nie dowieziesz, czegokolwiek nie zrobisz – będzie ok! Jeśli więc naprawdę chcesz, żeby Twoja rodzina miała dobre święta – daj im siebie, swoją uwagę i czas.

Wspólnie z zaprzyjaźnionymi ekspertami i gwiazdami zaczynamy akcję  #święta po swojemu i publikować będziemy ich „słów kilka”, żeby dodać Wam otuchy i namówić Was na #świętaposwojemu.

Katarzyna Kucewicz, psycholożka i psychoterapeutka (psycholog_na_insta) wspomina Wigilię swoje dzieciństwa. Opowiada, dlaczego lubi prezenty vintage i nie jada karpia oraz co tak naprawdę jest najważniejsze na Święta. 

1. Twój najsprytniejszy pomysł na to, by się nie „narobić” na Święta?

Nigdy nie „narobiłam się” na święta, bo pochodzę z takiego domu, w którym już wcześniej ustalało się sprawiedliwie, kto czym się zajmuje. Jako totalna „noga” w kwestii gotowana robię zazwyczaj wszystko, co robi się poza gotowaniem i mam szczęście, że nikt mnie na siłę nie wpycha w genderowo „kobiece” obowiązki. Z dzieciństwa pamiętam doskonale oporządzenie choinki i w ogóle wszystko, co związane z jej ubieraniem i podlewaniem. Bo zawsze była żywa i pachnąca.

Dzisiaj wolę zamawiać wigilijne potrawy niż się męczyć w kuchni z marnym efektem albo żeby ktoś się męczył, robiąc coś dla mnie. Dzięki temu i firmy cateringowe mogą zarobić i my możemy zajmować się innymi sprawami.

2. Jakim czynnościom poświęcasz na Święta sporo czasu, bo lubisz?

Uwielbiam kupować prezenty i ozdabiać dom ozdobami „hand made”. Sama przygotowuję zimowe słoiki np. z sukulentami, szyszkami, bombkami i śniegiem, tworzę girlandy, bombki. Bardzo zachęcam, bo to ma walor terapeutyczny. Można się zrelaksować, a potem poczuć dumę z siebie i swojego dzieła.

3. Jaki zaskakujący prezent dałaś komuś lub dostałaś?

Lubię dawać ludziom dziwne prezenty. Wyznaję zasadę, że prezent nie może być praktyczny, musi być trochę odjazdowy, trochę śmieszny i na pewno kreatywny. Staram się trafiać w gust osoby obdarowywanej, słucham, robię research, pytam naokoło. Kiedyś przywiozłam swojemu lekarzowi bombkę z Nowego Jorku w kształcie lekarza z napisem „jesteś najlepszym doktorkiem!”. Niedawno jedna z moich obserwatorek na Instagramie napisała mi, że dostała nieprzyjemną uwagę, kiedy podarowała bliskiej osobie prezent vintage. Ja kocham takie prezenty. Rok temu dostałam stary zegarek z lat 50. z wygrawerowanym miłosnym wyznaniem – jakiejś amerykańskiej pary. To chyba jeden z najcudowniejszych prezentów, jakie otrzymałam w życiu. Bez sensu zaśmiecać planetę nowymi rzeczami, jeśli można wygrzebywać takie perełki z przeszłości i to za 1/10 ceny. Nie niszczmy planety świąteczną gorączką.

4. Jakie masz najgorsze wspomnienie ze Świąt w dzieciństwie? A jakie jest twoje najlepsze?

Najgorsze to chyba jak weszłam, będąc małym dzieckiem, do kuchni prosto na widok… odrąbywanej głowy karpia przez moją babcię Reginę. Było to dla mnie tak straszne, że do dziś nie lubię jeść ryb.

A z kolei najlepsze wspomnienie to… jak dziadek przynosił żywe karpie i wpuszczał je do wanny. Kiedy byłam mała, cieszyłam się, że mamy takie fajne akwarium. Jako przedszkolak nie kojarzyłam, jaka to okropna sytuacja się kroi.

Ogólnie najlepiej wspominam pierwsze dziesięć Wigilii w moim życiu, bo potem umarła moja mama i święta przestały mieć dla mnie rodzinną atmosferę, chociaż wszyscy robili, co mogli, żeby mi, małej dziewczynce, umilić ten czas. Ale drogie prezenty, pyszne jedzenie czy choinka do sufitu były niewiele warte po tym, jak mama umarła. To jest niestety taka trauma, która lubi się odnawiać w Święta, no bo z założenia Boże Narodzenie to rodzinny czas.

5. Czy postanowiłaś kiedykolwiek spędzić Święta inaczej niż zwykle?

Dwa albo trzy lata temu… Już nie pamiętam dokładnie, ale na pierwszy dzień Świąt przyjechałam do Gosi Ohme na takie poprawiny wigilii. I wtedy po raz pierwszy w życiu przekonałam się, że można też spędzić święta z przyjaciółmi i czasem atmosfera bywa pewnie i lepsza niż z własną rodziną. Chociaż ja lubię ze swoją rodzinką świętować i dopóki żyją, to na pewno nie będę wyjeżdżać sobie na wakacje w ten czas. Dla mnie samej Boże Narodzenie nie ma znaczenia religijnego – tylko sentymentalne. Mogłabym się obyć bez. Ale ze względu na szacunek do starszych nie wyobrażam sobie tego zbojkotować, zostawić ich i lecieć na przykład do Egiptu.