Go to content

Gwałt, przemoc, cierpienie, samotność. Jak Sharon Stone stała się niezniszczalna

Sharon Stone, fot. Roland Godefroy adapted by Blofeld, Gage Skidmore from Peoria, AZ/ domena publiczna

Życie Sharon Stone to kilka, jeśli nie więcej, gotowych scenariuszy na film. Była na szczycie i w piekle. Zaznała bogactwa i biedy. Mężczyźni ją kochali i nienawidzili. Dziś mówi, że żyje po środku, a najważniejsza jest dla niej rodzina.

Lubicie Sharon Stone? Właściwie, co to za pytanie. Większość z nas ją uwielbiała i podziwiała. Po projekcji Nagiego Instynktu (92 rok) kobiety chciały być, jak ona, a mężczyźni mieć taką kobietę. Nic dziwnego. Kathleen, jej bohaterka, uosabiała wiele rzeczy, o których podświadomie marzą ludzie: uroda, bogactwo, niezależność, zdolność uwodzenia innych.

Ale sama Sharon Stone mówiła: nie jestem taka, jak Kathleen. Jestem nieśmiała, pracowita, znam doskonale ubóstwo, nie czuję się żadną seks bombą– i to nie była tylko kokieteria. A jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości jaka była i jest Sharon Stone powinien sięgnąć po książkę jej autorstwa: „Pięknie jest żyć dwa razy”. To historia kobiety, której życie było walką, samotnością, chorobą, niezrozumieniem, bólem, poszukiwaniem miłości. To historia kobiety, w której kawałki siebie odnajdą osoby doświadczające przemocy, żyjące w toksycznych związkach, molestowane, upokarzane, karane, walczące o swoje życie, samotne, przegrywające. Co jest i było największą mocą aktorki? Co pozwoliło jej to wszystko przetrwać i zbudować życie od nowa? O którym pisze, że jest szczęśliwe, rodzinne, dobre?

Pracowitość

Sharon Vonne Stone urodziła się Pensylwanii jako drugie z czworga dzieci Dorothy Marie i Josepha Williama Stone’a, pracownika fabryki. Nieprzeciętnie inteligentna pierwszy raz do szkoły poszła już w wieku 6 lat, kończąc szkołę średnią miała lat 17. Dwa lata wcześniej rozpoczęła również naukę na Uniwersytecie w Pensylwanii, gdzie studiowała literaturoznawstwo, a później też architekturę nowożytną.

Od najmłodszych lat pracowała. „Tam gdzie dorastałam praca była oczywistością. Każde z nas w pewnym wieku musiało iść do pracy” pisze w swojej biografii aktorka. Była zatrudniona w MacDonaldzie, ciastkarni, była też kelnerką i ekspedientką, zajmowała się również sprzedażą garnków i patelni. To było jedno z jej pierwszych zajęć, za zaoszczędzone pieniądze kupiła mamie grill elektryczny i teflonową blachę do pieczenia.

Dzięki tej pracowitości potrafiła później godzinami tkwić na planie, najpierw jako modelka, która nigdy nie narzekała, że jest jej za zimno, czy niewygodnie, nie marudziła, że musi kończyć zdjęcia, bo ją boli kręgosłup. Później robiła to wszystko jako aktorka. „Nie stać nas nawet na minutę spóźnienia. Tu jest Hollywood. Tu każda minuta to pieniądze. Duże pieniądze”.

„Tata nauczył mnie, czym jest etyka pracy. Kiedy byliśmy mali, pracował na zmiany w fabryce oddalonej godzinę drogi od domu. Jednego dnia zaczynał na pierwszej zmianie rankami i pracował do siedemnastej, w kolejnym tygodniu zaczynał około czternastej i kończył około 23.00, a wreszcie w ostatnim tygodniu w pracy był od 23.00 do rana. I tak w kółko, przez wiele lat. Dzięki temu nauczyłam się harować, jak dziki osioł, dzięki temu nauczyłam się co to szacunek”.

Brzmi pięknie? Do tego momentu pewnie tak. Tyle, że ta Sharon pracowitość okupiona była bólem i przemocą.

Nieudana próba umycia samochodu? Nie tak idealnie skoszony trawnik? Albo nie tak lśniąca podłoga, jak chciała matka? Bała się tego, bo wiedziała, co ją czeka po powrocie ojca do domu, stała już na schodach i czekała, co mu powie matka. Będzie spokój, czy wejdzie na górę i ściągnie ją albo zrzuci na dół. Albo będzie bił w piwnicy pasem.

Jako mała dziewczynka musiała remontować stodołę albo wyciągać szyby z okien, żeby umyć je dokładnie łączne z framugami. Rozbiła którąś? Pokaleczyła się? Nie było litości. Ręka jej krwawiła, ale musiała kupić ze swoich pieniędzy nową szybę i ją zamontować.
Kilka razy powtórzyła w książce: „To irlandzkie wychowanie”.

Wytrzymałość

To ona pozwoliło jej wrócić po ciężkim udarze do normalnego życia. Choć lekarze mówili, że może nie mówić, nie poruszać się, nie widzieć albo widzieć bardzo źle. Przeżyć koszmarne dni w szpitalu, gdzie nikt nie widział w niej gwiazdy tylko zwykłą pacjentkę, która „nie powinna marudzić”. A ona wtedy, wcześniej wysportowana, pójście do łazienki traktowała, jak wyprawę na odległy górski szczyt. To ona sprawiło, że nie bała się operacji guza piersi, wręcz powiedziała: „Jeśli będzie taka potrzeba, tnijcie obie”.

Pewnie dzięki wytrzymałości była w stanie na planie „Pamięci absolutnej” (reż. Paul Verhoeven) walczyć z samym Arnoldem Schwarzeneggerem. Trenowała dzień i noc, dzień i noc, również w pokoju hotelowym, kiedy inni relaksowali się i odpoczywali. A szykując się do roli w „Cenie nadziei” (reż. Paul Verhoeven) spędziła cały dzień w celi śmierci w więzieniu o zaostrzonym rygorze.

Jednocześnie być może ta wytrzymałość doprowadziła ją do zguby. Jak sama pisała: „Nie zdawałam sobie sprawy, jak w złym miejscu tkwię i że mogę odejść, ponieważ zawsze chciałam być we wszystkim najlepsza. Zawsze dotrzymywać słowa. W końcu posunęłam się za daleko”.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sharon Stone (@sharonstone)

Wytrwałość

W styczniu 2018 roku świat obiegło nagranie wywiadu, jaki przeprowadził z nią dziennikarz CBS Lee Cowan. To wtedy wyznała pierwszy raz nie tylko to, że po udarze musiała się uczyć, chodzić i mówić. Opowiedziała też, jak potraktowano ją jak kogoś złamanego, niepotrzebnego. Nie poddała się.
Tak jak na początku kariery, gdy jeździła na castingi na wrotkach, bo nie było jej stać na taksówki, błagała o szansę reżyserów, przychodziła na kolejne castingi. Powiedziała wtedy:

„Chcę być na tyle dobra, żeby siedzieć na przeciwko Roberta de Niro i grać swoje”.

Później, po udarze, który przeżyła, choć miała na to 1 proc. szansy. Siedem lat zajął jej powrót do zdrowia. Została reżyserką, producentką. Działała i działa w organizacjach charytatywnych. Zdobyła to, na czym zawsze zależało jej najbardziej– szacunek.

Wytrwałość pomogła jej też w życiu prywatnym, odebrano jej adoptowanego syna, Roana. Walczyła o niego 13 lat, wygrała. Pokonała anoreksję i choć po udarze straciła pieniądze i oszczędności– w końcu znów zaczęła zarabiać. A dzięki kontraktowi z Diorem mogła utrzymać jeszcze kolejnych dwóch adoptowanych synów. Marzenia o dużej rodzinie też spełniła, choć była już wtedy grubo po czterdziestce.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Sharon Stone (@sharonstone)

F

Odwaga

Odwaga ryzykowna, wydawałoby się, ale pozwalająca jej walczyć o swoje. O rzeczy i ludzi dla niej ważnych. Odwaga pozwoliła jej stać się głosem innych kobiet. Opowiedzieć o tym, że pokolenia kobiet w jej rodzinie doświadczały przemocy, a potem „oddawały” ją dzieciom. Że jej siostra była molestowana przez ich dziadka, przy milczącej zgodzie babci, a ona to wszystko widziała.

„Jasne, wiem, że mówienie „nie byłam ofiarą” wydaje się absurdalne, ale naprawdę czułam jakby mnie tam właściwie nie było. Po raz pierwszy w życiu czułam, że wyrywam się z ciała i obserwuję wszystko od zewnątrz. Widziałam babkę, jak tarasuje przejście. Jak ściska palce jednej ręki w drugiej. Patrzyłam, jak jej dłonie odcinają się od wyblakłego, wystrzępionego, niebieskiego zygzaka zdobiącego fartuch. Patrzyłam na znoszony fartuch, który zwisał z jej zmęczonego, zwiotczałego ciała. A ona patrzyła przed siebie w pustkę”.

O sobie dzisiaj mówi, że jest już inną osobą, część ludzi tego nie zniosła, odsunęli się. Ale ona nie tęskni za tamtą sobą. Mówi, że to ktoś kogo znała, ktoś bliski, ale nie ona. Na wszystko, to z przeszłości patrzy bez emocji.

„Przypuszczam, że większość ludzi która znalazła się na granicy życia i śmierci i przeżyła, czuje podobnie. Bez trudu rozumiemy się z żołnierzami i żołnierkami z Afganistanu. Za każdym razem, kiedy spotkam kogoś, kto znalazł się na krawędzi, znajdujemy do siebie drogę na skróty”.