Go to content

Blue Monday nie istnieje. Dlaczego więc styczeń jest taki beznadziejny?

fot. JOYUMA/Unsplash

„Napisałaś już o niedobrym styczniu?” – pytam koleżanki z redakcji. „Jest tak niedobry, że nie umiem tego napisać” – odpowiada. Jakże ją rozumiem, styczeń to zło. Tak, nie można tak mówić, bo to samospełniające się proroctwo. Ale co poradzić.  Blue Monday to bujda, trudno sobie jednak wyobrazić, żeby styczniowy poniedziałek budził bardzo pozytywne emocje.

Że ten cały Blue Monday to chwyt reklamowy, to już na pewno wiecie. Dla przypomnienia: pojęcie wprowadził w 2004 roku Cliff Arnall, brytyjski psycholog. Wyznaczył datę najgorszego dnia roku za pomocą skomplikowanego „wzoru matematycznego”, uwzględniającego czynniki meteorologiczne, psychologiczne i ekonomiczne. Nie będę go tutaj przepisywać, bo bez problemu znajdziecie go wszędzie w Internecie. W każdym razie ów skomplikowany algorytm uwzględniał takie czynniki jak: pogoda, miesięczne wynagrodzenie, dług, debet, czas od Bożego Narodzenia, niedotrzymanie postanowień noworocznych, poziom motywacji i poczucie konieczności podjęcia działań (już nie można tylko planować i cieszyć się z samych postanowień).

Oto dlaczego, to będzie najlepszy rok ever! Pozytywny horoskop na 2024

Po latach już wiadomo, że Blue Monday to pseudonauka..

… a rzekome badanie Cliffa Arnalla zdemaskował Ben Goldacre, prowadzący w „The Guardian” rubrykę Bad Science. To on odkrył, że cała historia to działania agencji reklamowej. Na zlecenie organizatora wycieczek, szukającego sposobu na zwiększenie sprzedaży, agencja skontaktowała się z dużą grupą wykładowców uniwersyteckich, oferując wynagrodzenie w zamian za umieszczenie ich nazwisk w artykule. A marketingowcy z agencji sami opracowali cały koncept „blue monday”.

Jest też inna wersja. Tylko do Cliffa Arnalla, wówczas ponoć prowadzącego wieczorne zajęcia, dotyczące psychologii dla dorosłych na Uniwersytecie Cardiff, zgłosiła się agencja. I poprosiła, by pomógł obliczyć „najlepszy dzień” na rezerwację wycieczek.

Później samo Cardiff University wydało oświadczenie, w którym negowało związek Cliffa Arnalla z jakimkolwiek projektem naukowym. Podkreślano, że Arnall jest tylko byłym korepetytorem, który zakończył współpracę z uniwersytetem w lutym 2004, a więc na wiele miesięcy przed publikacją artykułu o „odkrywczym” badaniu naukowym.

 Ale co to zmienia? Czynniki brane pod uwagę w badaniu Arnalla istnieją…

… i utrudniają nam życie. Po pierwsze pogoda. Tak, koleżanka z Dubaju wysyła piękne zdjęcia.  No i celebrytki z pięknych miejsc.  Co z tego? Wbrew temu, co pisała dziennikarka Anna Wendzikowska, nie wystarczy tylko chcieć wyjechać. A w  Polsce jest, jak jest. W mojej okolicy prawdopodobieństwo opadów: 100 procent. Temperatury od 5 stopni w Trójmieście do 1 stopnia w Krakowie, ciśnienie wariuje, zapowiadają wichury. Nawet piękna zorza polarna może nie poprawić humoru.

Idźmy dalej: miesięczne wynagrodzenie, dług, debet…

Według badań, co trzeci Polak przyznaje, że styczeń jest dla niego najtrudniejszym finansowo miesiącem roku. Patrząc na to, co się dzieje teraz, chyba mamy jeszcze więcej powodów do niepokoju. Niemal połowa z nas nie widzi nic złego w tym, że kupujemy dobra konsumpcyjne na raty,  korzystając z kart kredytowych albo pożyczek. Częściej od nas robią to tylko mieszkańcy Łotwy. W styczniu się budzimy widząc konto świecące pustkami (44 proc. Polaków nie ma żadnych oszczędności).

W styczniu pęka też „świąteczna bańka mydlana”. W grudniu, niezależnie od tego, czy lubimy święta, czy nie, mamy skłonność do odkładania wszystkich trudnych rzeczy na początek roku. To w styczniu załatwiamy zaległe sprawy urzędowe, składamy papiery o rozwód, kontaktujemy się z adwokatami, lekarzami.

A teraz rzeczy, na które mamy realny wpływ tu i teraz: bo jeśli dotrzymujemy postanowień noworocznych, jesteśmy szczęśliwsi i poziom motywacji wzrasta.

I na pocieszenie: tylko dwa tygodnie tego miesiąca zostały. Potem już luty i zaraz wiosna. Jak przetrwać?  Być dla siebie dobrym, spacerować, spróbować medytować albo praktykować mindfulness. Każdemu coś innego przynosi ukojenie, ważne, żeby trochę odpuścić bez poczucia winy i przede wszystkim rozejrzeć się, czy ktoś obok nas nie potrzebuje pomocy bardziej. Niby banał, ale ponoć nic tak nie podnosi samooceny, jak świadomość, że możemy komuś coś dać dobrego. Te „porady” nie dotyczą ludzi w depresji tylko tych, którzy mają w styczniu obniżony nastrój.

20 małych i dużych wyzwań, które warto podjąć, by 2024 był wyjątkowy

Kiedyś Ewa Woydyłło, znana psycholożka powiedziała: „Ruszaj się, najważniejsze to się ruszać”.  Niby wszyscy to wiemy, ale czasem trudno sobie o tym przypomnieć, gdy śpiulkolot woła, a w styczniu jakoś woła częściej.