Go to content

Blue Monday – istnieje naprawdę, czy smucimy się dziś na zawołanie?

Fot. iStock

Blue Monday – najbardziej depresyjny dzień w roku – pomogą niebieskie korale, kapcie i cała masa innego asortymentu. Co tu kryć, smerfny smutek cudownie zaskoczył niemalże w każdym kraju. Ale czy istnieje naprawdę, czy smucimy się dziś na zawołanie?

Blue Monday, najbardziej depresyjny dzień w roku

Oprócz zaskakujących splotów wydarzeń, które umacniają jego pozycję, to całkiem dobre święto marketingu. Blue Monday przypada na trzeci poniedziałek stycznia. Dlaczego akurat dziś?

Teoria głosi, że jest to dzień, kiedy nasze nieszczęścia tworzą ogromne combo (jak w tetrisie). Wszyscy jesteśmy zmarznięci, spłukani, a nasze emocje pełzają pod ciężarem ogromnego poczucia winy, że noworoczne postanowienia znowu szlag trafił. Mieliśmy przecież być fit, nie pić nic a nic, biegać, morsować i w ogóle zostać mistrzem świata w czymś! Minęły trzy tygodnie, a po postanowieniach zostały co najwyżej kompulsywne zakupy (bieżni, rozmówek polsko-chińskich czy przymałych dżinsów).

W tym roku Blue Monday daje jeszcze mocniej w kość. Pandemia dobrała się do nas na całego i po prawie roku życia w świecie ograniczeń, mamy serdecznie dość. Co tu kryć – każdy powód do złapania doła jest dość dobry i wystarczający, mało kto wybrzydza, gdy wybór nieszczęść jest bogaty, a perspektywy wątpliwe. Temperatura też dopisała, jak na zawołanie!

Pierwotnie koncepcja blue monday została wymyślona przez psychologa Cliffa Arnalla. Mimo lekkiego traktowania przez samego twórcę, chwyciła tak dobrze, że na stałe wgryzła się w naszą popkulturę.

Arnall opracował nawet wzór (!) na obliczenie corocznego dnia trwogi! Pojawiają się w nim takie dane, jak: W = pogoda, D = zadłużenie, d = miesięczne wynagrodzenie, T = czas, który minął od Bożego Narodzenia, P = czas, który minął od niespełnienia naszych noworocznych postanowień, M = niski poziom motywacji, czy Na = poczucie potrzeby podjęcia działania.

Psychologowie obalają jednak zasadność ustalania najbardziej depresyjnego dnia w roku. Na łamach magazynu Independent, dyplomowany psycholog dr Joan Harvey, opisuje tę koncepcję, jako „całkowicie bezsensowną” i  zwraca uwagę na inny, ważny problem. Sezonowe zaburzenia afektywne mogą powodować depresję w miesiącach zimowych.

U mnie dziś odwołano wizytę u stomatologa, dzieciom zajęcia z angielskiego (pęknięcie rury spowodowało w dzielnicy spore zalania i awarię ogrzewania; choć ja nie rozpaczam, wierzę, że kilka osób ma dziś zdecydowanie depresyjny dzień), zlikwidowano grupę zajęć judo mojego syna i szlag trafił radio w samochodzie. Zamykając dzień z takim bilansem, powinnam wierzyć w Blue Monday,  jak pięciolatek  Mikołaja! Ale nie zamierzam smucić się na zawołanie. 😉

Potraktujmy ten dzień, jako Dzień Głaskania Się Po Głowie, bo to przynajmniej jeden dzień w roku, kiedy dajemy sobie publiczne przyzwolenie na chwilową niemoc.

A Wam, życzę, żeby mimo dzisiejszego dnia, wystarczyło wam entuzjazmu na wieczorny relaks – jutro przecież też możecie się podołować, że zamiast ćwiczyć z Chodą, wciągnęliście kubeł lodów do serialu. 😉

Przeczytaj także:

Depresja sezonowa – jak sobie z nią poradzić?