Go to content

Błagając o miłość. Kiedy uzależniamy się od innych ludzi

Błagając o miłość
Fot. iStock / Grandfailure

„To było jak piekło. Moje małe, własne piekiełko miłości. Nie mogłam z nim żyć, ale nie mogłam też żyć bez niego. Potrzebowałam go, aby zapełnić tę wielką czarną, palącą pustkę, gdzieś na wysokości klatki piersiowej. Aby uciec od tego całego gówna, które ciągnęło mnie w dół. Te krótkie chwile, kiedy brał mnie w ramiona i szeptał, że mnie kocha, to była dla mnie kolejna dawka. Dawka miłości, której nigdy nie było mi dosyć. Ciągle było mi mało, ciągle błagałam o więcej. Wiedziałam też, że nie dostanę tego za darmo, że muszę na to zasłużyć. To też robiłam wszystko, czego ode mnie oczekiwał, aż w końcu całkowicie przejął nade mną kontrolę. Ten koszmar wracał do mnie każdego dnia, a ja ciągle łudziłam się, że kiedyś się obudzę, że on się zmieni, że w końcu będziemy szczęśliwi…”

Nałóg miłości, to najbardziej podstępne, bo tak często spotykane, a jednocześnie trudne do zdiagnozowania, uzależnienie. Głównie dlatego, że osoby, które go doświadczają, mylą je z uczuciem zakochania. Ale, czy prawdziwa miłość może być koniecznością, zniewoleniem, przymusem?

Prawdziwa miłość jest  unaocznieniem czystego dobra, jakie płynie do nas od drugiej osoby. Jest energią, która motywuje nas do ciągłej zmiany na lepsze. Czy możliwe jest więc, by ktoś mógł się od niej uzależnić? Moim zdaniem nie. Uzależniamy się nie tyle od miłości, co od drugiego człowieka. Od chorej, toksycznej iluzji tego uczucia, która przejawiać się może w sześciu, wzajemnie przenikających się poniższych wzorcach:

Uwodzenie

Kiedy zaczynamy taktować mężczyznę nie jako partnera, a jako obiekt mający zaspokoić nasze ukryte potrzeby (podziwu, adoracji, akceptacji), mówimy o uzależnieniu od „miłości” przez uwodzenie. Używamy wtedy wszystkich możliwych kobiecych wdzięków, od wyzywających ubrań po ciężką broń kokieterii, aby tylko zdobyć obiekt pożądania. A kiedy się to nam w końcu udaje, puszczamy rybkę wolno i przystępujemy do kolejnych „łowów”. Ma to na celu podniesienie naszej wartości, uzyskanie potwierdzenia swojej kobiecości, przez poczucie dominacji nad mężczyznami.

Fantazjowanie

Czyli uzależnienie od tworzonych przez siebie wizji. Zakochiwanie się w mężczyznach, którzy zawsze będą w jakiś sposób niedostępni – żonatym, księdzu, geju albo po prostu niezainteresowanym. Tworzenie relacji, której większa część toczy się jedynie w naszej głowie, a nie w świecie rzeczywistym. Mogą to być związki utrzymywanie na odległość lub wieczne rozmyślanie o byłym partnerze, w kategoriach „co by było gdyby” i „może jeszcze wróci”. O tym, do czego może doprowadzić taki sposób myślenia, pisałyśmy już tutaj.

Obsesyjna „miłość”

Ten cudzysłów przy słowie „miłość” ma swoje uzasadnienie. Bo bycie w takim związku, nie wiele ma wspólnego z miłością. Taka kobieta, mimo pełnej świadomości swojego cierpienia, nie będzie w stanie opuścić relacji. Potrzeba bycia w związku jest bowiem silniejsza od niej samej. I tak jak w przykładzie przytoczonym na początku tego tekstu, rozpoczyna nigdy nie kończąca się walkę o zmianę zachowań partnera. Skupia na tym całą swoją uwagę, obsesyjnie krążąc myślami wokół partnera: „Kiedy wróci?”, „Co to teraz robi?”, „Jak naprawić to, co jest między nami?”, „Jak sprawić, aby mnie pokochał?”. Trwanie w obsesyjnej „miłości” to także pozostawanie przy partnerze, który nas krzywdzi, zdradza, stosuje wobec nas przemoc fizyczną lub psychiczną. I brak zaufania w stosunku do niego objawiający się w ciągłym sprawdzaniu telefonu, poczty, kieszeni.

Współuzależnienie

Współuzależnioną jest [każda] osoba, która pozwala na to, by zachowanie innej osoby oddziaływało na nią ujemnie i która obsesyjnie stara się kontrolować zachowanie oddziałującej na nią w ten sposób osoby.”*

W odniesieniu do związków oznacza to na przykład wchodzenie w rolę opiekunki. Wiarę w to, że jesteśmy w stanie zmienić naszego partnera, „uratować go”. Poświęcanie się dla jego dobra. To myślenie na zasadzie: „kiedy ty będziesz szczęśliwy, ja również będę” lub „zmień się, a wtedy ja będę szczęśliwa”. W ten sposób  automatycznie uzależniamy własne szczęście od nastroju i zachowania naszego partnera. Podporządkowujemy się mu, zaczynamy postrzegać świat jego oczami, a zaspokojenie jego potrzeb staje się dla nas ważniejsze od zaspokojenia własnych.

Unikanie bliskości

Paradoksalnie „głód miłości” może objawiać się lękiem przed nią. Tak jak uzależnienie od jedzenia może przejawiać się w kompulsywnym jedzeniu (obżarstwo) lub unikaniu go (anoreksja). Takie osoby unikają bliskości z partnerem w obawie przed dostaniem, tego czego najbardziej potrzebują – bezwarunkowej miłości. Może objawiać się to na przykład przez trzymanie partnera na dystans, kończenie relacji, kiedy zaczyna rodzić się prawdziwa intymność czy preferowanie przelotnych romansów.

Toksyczne tango

Czyli „taniec” dwojga uzależnionych kochanków. Rozpoczyna się on wtedy, gdy osoba kochająca w sposób obsesyjny zostanie zwabiona przez tę unikającą bliskości. Kiedy uda się jej połknąć haczyk, tamta odsuwa się. To doprowadza do rozpoczęcia nieustannej walki o zdobycie uczuć partnera, który z każdym staraniem będzie oddalał się coraz bardziej . I tak do momentu kiedy nałogowiec o wzorcu obsesyjnym zdecyduje się w końcu na rozstanie. Wtedy rolę się odwracają i to unikający zaczyna zabiegać o jej uczucia. Taki schemat będzie się powtarzał wielokrotnie póki jedno z partnerów definitywnie nie zakończy tej toksycznej relacji. W której intensywność i namiętność mylona jest z uczuciem prawdziwej miłości.

Błagając o miłość

Fot. iStock / modera76

Przyczyny i drogi wyjścia z nałogu

„Odejście od niego oznaczałoby dla mnie masochizm. Zdradę wobec własnego serca, które tak bardzo go kochało.  Za to bycie z nim już samo w sobie było masochizmem. I wtedy zrozumiałam, że kocham nas oboje, ale siebie kocham bardziej.”

Z uzależnienia nigdy nie wychodzi się łatwo. To długi proces. Tak jak i ten, który do niego doprowadził. Najczęściej wina tkwi w braku doświadczenia bezwarunkowej miłości w dzieciństwie. Zabiegając o miłość któregoś z rodziców uczymy się, że na miłość trzeba zasłużyć. Wchodzimy więc w dorosłe życie powielając te same schematy. Staramy się zadowolić naszego partnera na każdy z możliwych sposobów, aby tylko odkryć, gdzie leży klucz do jego serca. I choć nie wiem, jakbyśmy się starały, nigdy się nam to nie uda. Bo świat tej drugiej, ważnej dla nas osoby, nie rządzi się żadnymi prawami, zależy od chwili, impulsu, nastroju dnia.

Proces wychodzenia z uzależnienia w tym przypadku ma więc na celu nauczenie się zdrowej miłości, zdrowych relacji z samą sobą i z mężczyznami, a nie abstynencji do końca życia. Aby tego dokonać powinnaś skupić się, na tych kilku rzeczach:

1. Podejmij odpowiednie kroki

Pierwszym krokiem do wyjścia z nałogu jest uświadomienie sobie, że jest się uzależnionym. Aby to sprawdzić warto szczerze odpowiedzieć sobie na tych kilka pytań.

2. Zdefiniuj, w czym tkwi problem 

Każdy z nas sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest dla nas czynnikiem uzależniającym. Może to być na przykład toksyczna relacja w jakiej się znajdujemy, nieustanna potrzeba flirtowania i adoracji ze strony mężczyzn lub rozpamiętywanie minionych relacji.

3. Zdecyduj, co chcesz z tym zrobić

Kiedy już ustaliłaś co konkretnie ciągnie cię w dół, podejmij decyzję o „odstawieniu”. Ważne, aby to wypływało od ciebie. Jeśli nie jesteś na to gotowa, poczekaj na moment, kiedy będziesz. Pamiętaj jednak, że prawdopodobnie nigdy nie będziesz tego w 100 proc. pewna.

 4. Weź sprawy w swoje ręce

Przebuduj swój sposób myślenia. To nie świat ma cię zaakceptować, to ty sama musisz to zrobić. Nie zrobisz tego jednak od razu. Taka zmiana wymaga czasu. Codziennej, żmudnej pracy.

Błagając o miłość

Fot. iStock / Grandfailure

5. Szukanie akceptacji w czach innych, to droga donikąd

Lekarstwo na brak poczucia własnej wartości tkwi w tobie. Musisz tylko pozwolić mu działać. Pokochać samą siebie, miłością jakiej nikt inny nie jest w stanie ci dać. Szukanie potwierdzenia, co do swojej wartości w zewnętrznych poszlakach, nigdy nie przyniesie ci pożądanego efektu. Nie nasyci głodu miłości, jaki w tobie tkwi. Bo ciągle będzie tobie „za mało”. Za mało pochwał, za mało komplementów, za mało sukcesów…

6. Skup się na pozytywach

Za każdym razem, kiedy myślisz o sobie źle, krzywdzisz samą siebie. Nie zasłużyłaś na to. Krytykę zostaw innym ludziom. Sama natomiast skup się na pozytywach, na tym co zrobiłaś dobrze.

7. Stwórz listę

Każdej nocy przed pójściem spać ułóż w głowie listę rzeczy, które udało ci się osiągnąć.

8. Nagradzaj swoje sukcesy

Nawet te najmniejsze. Pozwalaj sobie na drobne przyjemności. Kup sobie kwiaty. Stań się swoją najlepszą przyjaciółką. I nie martw się, gdy powinie ci się noga. Każdemu się zdarza. Ja w ciebie wierzę. Pora żebyś ty sama także uwierzyła…


Melody Beattie (1994). Koniec współuzależnienia.

Źródło: psychologia.net.pluzaleznienieodmilosci.pl

Błagając o miłość