Małżeństwo Edyty rozpadło się cztery lata temu. Powód? Była chorobliwie zazdrosna, a on po prostu miał już dość ciągłego tłumaczenia się. Ta zazdrość nie wzięła się jednak z powodu jego niefrasobliwego zachowania lub luźnego podejścia do relacji z innymi kobietami. Nie, nie. Zazdrość Edyty była bardziej złożona i dlatego też rozpadł się także jej kolejny związek.
Odkąd pamięta, nigdy siebie nie lubiła. Przeszkadzało jej niemal wszystko – garbaty nos i kręcone włosy, niski wzrost, piegi na dekolcie. Nie przepadała także za niektórymi swoimi cechami charakteru. Jest bardzo impulsywna, zaborcza i ma słomiany zapał. Tak ona w skrócie opisuje siebie. Terapeucie wystarczyło jedno spotkanie, by mógł ocenić ją zdiagnozować. A właściwie wskazać powody, przez które jej małżeństwo się rozpadło. Ale od początku.
Z Markiem tworzyli udaną parę, byli szaleńczo w sobie zakochani. Ona jednak wciąż nie mogła uwierzyć, że taki wspaniały facet w ogóle zwrócił na nią uwagę. Jemu nie pozostało więc nic innego, jak tylko każdego dnia zapewniać Edytę o swoich uczuciach. I robił to niemalże przez cały okres ich małżeństwa. – Kiedy on zapewniał, że świata poza mną nie widzi, ja śmiałam się i mówiłam, że pewnie w końcu mu się odmieni i spotka fajniejszą babkę. No i wykrakałam – opowiada. Nie ukrywa, że była bardzo zazdrosna i zaborcza. Kontrolowała każdy jego ruch. Porównywała się z kobietami, które obracały się w jego towarzystwie. Po różnych wzlotach i upadkach każde poszło w swoją stronę. To znaczy właściwie to Marek poszedł, a ona została, utwierdzając się w przekonaniu, że faktycznie jest brzydka i beznadziejna.
Rok później poznała Tomka. Był bardzo szarmancki, ale też oddany i kochający. Na niewiele jednak zdały się jego dobre intencje, ponieważ Edyta w każdym jego ruchu dopatrywała się fałszu. I znów pojawiły się natrętne myśli „to niemożliwe, żeby taki facet zwrócił na mnie uwagę”. Cokolwiek zrobił, zawsze było źle, niedobrze. – Kiedyś w kłótni powiedział mi, że ma wrażenie, jakbym tylko czekała na jakieś jego niepowodzenie. I to dało mi do myślenia. Faktycznie obserwowałam każdy jego ruch i czekałam, aż będę mogła krzyknąć „acha, mam cię!” – wspomina. Na niczym go jednak nie przyłapała. Zostawił ją.
Edyta wybrała się do terapeuty, który miał wyjaśnić jej, co robi nie tak, że faceci od niej odchodzą. Jakież było jej zdziwienie, gdy już na pierwszej wizycie dowiedziała się, w czym tkwi problem. Dla specjalisty nie było to trudne, ponieważ problem, z którym zmagała się Edyta, dotyczy bardzo wielu kobiet. – „Pani siebie nie kocha. Ba! Pani nawet siebie nie lubi. Ani wyglądu, ani charakteru. Nawet najbardziej udany i dobrze rokujący związek, przepełniony wielką, szczerą miłością rozpadnie się, jeśli nie będzie pani kochała siebie”. Dokładnie tak mi powiedział. I dziś wiem, że miał rację – stwierdza.
Te dwa związki można było uratować. Ty też jeszcze możesz uratować swój. Musisz uświadomić sobie, w jaki sposób twój brak samoakceptacji sabotuje twój związek.
Partner ma dwa razy więcej roboty
Skoro ty nie czujesz się piękną, mądrą i wartościową kobietą, oczekujesz, by on cię o tym zapewniał. Wciąż i wciąż. On będzie to robił, ale tylko do pewnego czasu. W końcu po prostu będzie zmęczony, bo to naprawdę ciężka praca. Szczególnie, gdy negujesz każdy jego komplement i zapewnienie o miłości.
Posądzasz go o złe intencje
Ludzie, którzy nie kochają siebie, mogą niewłaściwie oceniać sytuację i zachowania innych ludzi. Wydaje im się, że każdy jest wrogiem. Takie podejście działa wyjątkowo destrukcyjnie na związek, ponieważ powoduje, że partner czuje się wciąż obserwowany i osądzany.
Porównujesz swój związek z innymi
Zamiast być wdzięczną i doceniać to, co masz, nieustannie porównujesz swój związek z innymi. Oczywiście twoja relacja z partnerem zawsze wypada słabo na tle innych. Tam mężczyźni przecież bardziej się starają, intensywniej okazują swoją miłość, a ich partnerki są zadowolone z życia i spokojne o swój związek.
Generujesz negatywne emocje
Nikt nie chce wiązać się z osobą, która nieustannie szuka dziury w cały, a ty właśnie to robisz. Doszukujesz się problemów, a jeśli nie możesz ich znaleźć, wymyślasz je. Wasza relacja staje się coraz bardziej toksyczna, a partner, mimo najszczerszych chęci, nie potrafi cię zadowolić.
Przestaniesz go interesować
Jest coś pociągającego w ludziach, którzy są niezależni, lubią siebie i mają normalne, zdrowe poczucie własnej wartości. Przy kimś takim po prostu chce się żyć. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że są przez to atrakcyjniejsi dla płci przeciwnej. On po prostu straci zainteresowanie tobą, jeśli dalej będziesz sabotowała wasz związek poprzez swoją niską samoocenę.
To jeszcze nie jest najgorsze. Wiesz, co jeszcze może się stać, jeśli nie kochasz siebie? Jeśli akurat trafisz na kogoś, kto nie będzie darzył się prawdziwą miłością, a po prostu zwiąże się z tobą?
Pozwolisz traktować się źle
Nic dziwnego, przecież nie zasługujesz na miłość, opiekę, bezpieczeństwo, wsparcie. „Gdybym była coś warta, on na pewno nie traktowałby mnie w ten sposób”. I tak latami będziesz pozwalać na różne nadużycia oraz fizyczną i psychiczną przemoc, będąc przekonana, że nic więcej cię w życiu nie spotka.
Brzmi strasznie, prawda?
Jesteś wspaniała, jedyna i niepowtarzalna. Uwierz w to.
Na podstawie: Pop Sugar