Go to content

Mąż nawet powiedział, że dobrze, że ma kochanka, bo promienieje. I że musi mu podziękować

skok w bok, zdrada, para, seks
fot. ShaneKato/iStock

Kobieta z wybiegów mody. Wysoka, smukła, niezmiernie zgrabna. Perfekcyjny makijaż aczkolwiek bez niego też wygląda pięknie. Przebojowa, wygadana, świetnie wykształcona. W pracy na wysokim stanowisku. Można by zazdrościć jej wszystkiego. Urody, kariery, dobrobytu i męża. Od dwóch lat bowiem Marlena jest mężatką.

Marlena

Gdy stała z Arturem na ślubnym kobiercu mówiono, że wyglądają jak z żurnala. On piekielnie przystojny, majętny, inteligentny, po dobrych studiach. Nic tylko zazdrościć im obojgu, że na siebie trafili. Piękna ona, piękny on, a ich miłość coraz bledsza.

Marlena nie wie, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że w jej sercu znajdzie się miejsce jeszcze dla kogoś. Z mężem mijają się w domu. Każde z nich obejmuje laptop przed snem. Rozmawiają coraz mniej. Kiedyś żarliwy seks stał się poprawny, jednak nikt nie narzeka i udaje, że wszystko jest w porządku. Świetnie wyglądają na zdjęciach, które zrobią sobie od czasu do czasu. Super bawią się na imprezach, eventach i przyjęciach. Są zgranym teamem i gdy zawodowo współpracują zawsze jest sukces. Wszystko jest w porządku, nic nie wadzi, na zewnątrz tworzą piękny związek.

Jednak gdzieś głęboko pojawiają się rysy i choć początkowo Marlena je ignorowała to gdy poznała Pawła, zdała sobie sprawę, że jej małżeństwo nie jest idealne, że jej perfekcyjny mąż, którego wszystkie koleżanki jej zazdroszczą, nie jest taki doskonały. Że brakuje jej namiętności, wsparcia, rozmowy, zainteresowania. Że jej związek nadaje się na czołówki gazet z tym idealnym wizerunkiem, ale nie daje jej szczęścia. Tak po prostu. Z Arturem rozmawia tylko o pracy, o kolejnych projektach, wizytach u znajomych czy rodziców i zakupach do nowiutkiego domu. A ona by chciała obejrzeć film, w sobotę chodzić po domu w dresach, czytać książkę wtulona w niego. Artur jednak nie podziela takich pomysłów. Lubi się pokazywać, epatować swoim dobrobytem i piękną żoną.

Dlatego, gdy na drodze Marleny stanął Paweł, nie rozumiała swoich reakcji. Nie był tak przystojny ani majętny jak jej małżonek.  Prowadził znacznie mniejszy biznes, ale okazało się, że to z nim po konferencji nie może się nagadać, że śmieją się do rozpuku z tych samych rzeczy, że on patrzy na nią tak jak Artur nigdy nie patrzył. Wzbraniała się przed kontaktem z nim, jednak gdy przypadkiem wpadli na siebie w centrum handlowym i poszli na kawę, czuła, że z tej znajomości coś się wykluje. Była szczera, wiedział że ma męża, nigdy źle o Arturze się nie wypowiadała. Była dyskretna i taka radosna, gdy Paweł był obok. Promieniała. Urywała się z pracy  by to z nim pójść popływać czy wyskoczyć do kina. To z nim nie mogła się nagadać, to jemu zwierzała się ze swoich strachów i obaw, to on ją wspierał, gdy potwornie się bała. I to z nim uczyła się kochać. Paweł grał na jej ciele tak, że drżała za każdym razem. Z Arturem nigdy tak się nie czuła. Mimo to już na początku znajomości zaznaczyła, że od męża nie odejdzie.

Paweł, zraniony po przejściach, nie ma póki co żadnych oczekiwań, choć z każdym dniem czuję jak coraz bardziej angażuje się w relację z Marleną. Wie, że on jest miłością jej życia, że to przy nim płacze, śmieje się, krzyczy z rozkoszy. Artur natomiast uzupełnia jej perfekcyjny wizerunek, dzięki któremu może robić karierę, pławić się w luksusie choć i bez niego spokojnie starczyłoby jej na dostatnie życie. Artur jest dobrym kumplem, nauczycielem, motywatorem, krytykiem, coachem. Paweł przyjacielem, opoką, kochankiem. Facetem, z którym mogłaby być. Póki co jednak nie ma odwagi.

Hanna

Ma rude włosy, które prostuje każdego dnia. Lubi mieć niesforne kosmyki pod kontrolą. Jest gadatliwa, towarzyska i głośna. Co jakiś czas zmienia pracę. Kocha nowe wyzwania, świetnie dogaduje się z mężczyznami. Zauważyła, że im się podoba choć zawsze myślała, że boczki nie są seksowne. Pierwszego romansu nie planowała. Na wyjeździe integracyjnym wypiła trochę za dużo i puściły jej hamulce. Krzysiek jej
się podobał, miał piękne usta, które cudnie całowały. Nawet nie wie, czy zaczęła ona, czy on. Po prostu rzucili się na siebie. Następnego dnia wyrzuty sumienia jak stąd na Księżyc. Hanka bała się spojrzeć mężowi w oczy. Krzysztof był singlem. Nie musiał robić rachunku sumienia. Ona zrobiła porządny.

Na jakiś czas ucichła, w łóżku szalała z Piotrem chcąc zagłuszyć trzeszczące sumienie. Jej małżeństwo odżyło. Piotr nie poznawał żony. Rutyna, która rozsiadła się u nich wygodnie w salonie, chyba uciekła do piwnicy. Byli małżeństwem od kilkunastu lat. Pobrali się jako dziewiętnastolatki, niespodziewana ciąża, decyzje na szybko podjęte i przekonanie  że to jest to. Czy jest, to już wiedzą oni sami. Na zewnątrz niby udana para,  jednak lubiący imprezy osobno.  Hanka w szczególności korzysta z nich w pracy, gdzie wyjść organizują sobie bez liku. I tak co jakiś czas, nawiązuje z kimś bliższą relację. Codzienne smsy, maile, wysyłanie linków, memów, żartów w ilościach ogromnych. Lubi ten dreszczyk emocji. Czy on odpisze, a jeśli tak, co napisze. Tematy zawsze najpierw są ogólne, życiowe, potem ewoluują w niewinny flirt, który najczęściej przeistacza się w bliższą relację. Ukradkowe spojrzenia na konferencyjnej, delikatne muśnięcie dłoni gdzieś w kuchni, wspólne pląsy na imprezach firmowych, które niekoniecznie kończą się buziakiem w policzek na dobranoc. Hanka regularnie miewa takie układy.

Mąż w domu jest dobry, kochany, ale nie zapewnia jej tyle rozrywki, co ci mężczyźni. Z mężem rozmawia o dzieciach, kredycie, remoncie, zakupach, problemach. Z tym drugim, który akurat jest na tapecie żartuje, flirtuje, żongluje dwuznacznością słów. Uwielbia zachwyt w czyichś oczach, te lekkie rumieńce, gdy muszą udawać, że znają się tylko służbowo. Ten przyspieszony oddech, gdy on rozpina jej bluzkę i łapczywie całuje gdzieś w ustronnym miejscu. Raz obiecała sobie, że zaprzestanie tych zabaw.

Jej płomienny romans z kumplem z pracy wyszedł na jaw. Jednak to nie jej mąż się o wszystkim dowiedział, tylko żona tamtego człowieka. Było nieprzyjemnie. Hanka przestraszyła się, że straci rodzinę. Na jakiś czas się uspokoiła. Po kilku miesiącach, gdy sprawa ucichła, znów zapragnęła dreszczyku emocji. Przecież tak pięknie flirtują żonaci. A ona przy nich rozkwita, czuje się piękna i pożądana. I choć za każdym
razem sobie obiecuje, że to już ostatni raz to zawsze na horyzoncie pojawia się taki mężczyzna, którego chciałaby poznać bliżej. Niekoniecznie jako tylko kolegę z pracy.

Wiktoria

Zaczepił ją na ulicy i zaprosił do teatru. Zgodziła się, choć nie do końca był w jej typie. Ona smukła blondynka, on rudy, raptem pięć centymetrów wyższy od niej, nieco pulchny. Jednak zaskoczył ją swoim obyciem i elokwencją. Poszła z nim do tego teatru, potem do filharmonii, restauracji i na rejs jego jachtem po pobliskich jeziorach. Podobała mu się bardzo.

– Uwielbiam chude dziewczyny – mówił jej patrząc na nią z zachwytem, a ona w końcu poczuła się piękna. Czy się zakochała? Raczej nie, ale uwielbiała jego towarzystwo. Wspierał ją, namawiał by otworzyła własny biznes, zabierał na wymyślne randki.

– Będziesz idealną żoną, moi rodzice zawsze chcieli takiej żony dla mnie – powiedział pewnego dnia ot tak, gdy akurat byli na wspólnym wypadzie do spa. Oświadczył się jej za kilka dni, uroczyście,  z pompą, a ona choć go nie kochała, przyjęła pierścionek. Już raz się zakochała po same opuszki palców. Rafał był pierwszą miłością, z którym wszystko smakowało wytwornie. Były wspólne plany, nawet imiona dla dzieci mieli wybrane, gdy on nagle znikł. Pojawił się po kilku dniach oznajmiwszy, że bardziej niż ją kocha Boga i że rezygnuje że studiów na rzecz seminarium. Wiktorię wbiło wtedy w ziemię, gdyby nie Anka, najlepsza przyjaciółka, pewnie zawaliłaby rok. Przez kilka miesięcy snuła się jak cień, wychudzona, blada, niechcąca żyć. Anka na siłę wyciągnęła ją z depresji i podzielała jej zdanie – że miłość tylko zadaje ból. Stąd gdy
pojawił się Bartek Wiktoria uznała, że kochać go wcale nie musi, by z nim być.

– Będziesz ze mną szczęśliwa, dam ci wszystko, co chcesz, ale chcę też mieć trochę swojej przestrzeni – powiedział po całkiem niezłym seksie.
– Ok – rzuciła lekko w mig pojmując układ, w jaki wchodzi. – Ale ja też takiej przestrzeni mogę potrzebować.

– Wiki – powiedział miękko. – Każdy jej potrzebuje, ale ludzie się boją o tym mówić. Ja się nie boję, będę najszczerszym mężem pod słońcem.

Wzięła więc z nim ślub, choć wiedziała, że w tym małżeństwie może być ich więcej. Bartek ją szanował, spełniał zachcianki, pomagał w rozwoju, wspierał w prowadzeniu firmy. Mogłaby być niezależna od niego, ale nie chciał na to pozwolić. Faktycznie po jakimś czasie dochodziły ją słuchy, że Bartek ma jakąś kochankę. Puszczała to mimo uszu. To ona była żoną. Była najważniejsza i tak zresztą była traktowana. Kochanka nie szukała, ale gdy poznała Radka poczuła do niego to, co niegdyś do Rafała. Z mężem było dobrze, miło, poprawnie. Na zewnątrz wzorowe małżeństwo. Z Radkiem była namiętność i szaleństwo. To z nim nagle wymykała się, by uprawiać dziki seks na plaży. To z nim szalała na dyskotekach, z nim robiła zakupy i kochała się w przymierzalni. Mąż jej nawet powiedział, że dobrze, że ma kochanka, bo promienieje. I że musi mu podziękować, że tak dba o jego żonę.

– Jestem szczęśliwa, że was mam – odparła z uśmiechem, naprawdę tak uważając i ani przez moment nie żałując, że zgodziła się na takie właśnie małżeństwo.