W uczuciach i emocjach nie jest tak, jak z rzeczami materialnymi. By kupić sobie drogą torebkę, musisz na nią zarobić. A w miłości nic nie staje się cenniejsze tylko dlatego, że w znoju pracujesz, by zadowolić swojego partnera. Może być ewentualnie tak, że zarobisz od niego na kilka głasków. Ale czy to ci się opłaca?
Zdrowa miłość zaczyna się tak naprawdę od kochania siebie. Po prostu wtedy czujemy, że zasługujemy na dobre uczucia od innych. I one nie pojawiają się kosztem drugiej osoby. Miłość natomiast staje się niezdrowa, kiedy rośnie na poniżaniu lub uzależnianiu drugiego człowieka. Jeśli ktoś wątpi, że zasługuje na kochanie, może szukać osoby, z którą uwikła się w sieć zależności i tym sposobem stanie się jej pacjentem lub żebrakiem.
Marzysz o prawdziwym uczuciu i byciu traktowanym dobrze. Jednocześnie w obecnym związku twoje poczucie wartości spada. Jeśli nawet ktoś inny zwraca na ciebie uwagę i oferuje ci miłość, nie potrafisz odejść. To, co łatwo dostępne, wydaje ci się niewiele warte. Dlatego, choć czujesz się coraz gorzej, nadal wierzysz, że jak COŚ zrobisz, to wasza historia będzie miała happy end. Nie chcę powiedzieć, że tak nie może się stać. Ale prawdopodobieństwo jest niskie. Przeczytaj dlaczego?
Co się dzieje, gdy pociąga cię facet, którzy obniża twoją samoocenę?
- SPRAWDŹ TEŻ: Niska samoocena jest jak jazda z zaciągniętym hamulcem. Poznaj: 12 zasad zdrowego poczucia własnej wartości
Ja go zmienię, czyli myślenie życzeniowe
Anka poznała niezwykle fascynującego, inteligentnego faceta. Szybko jednak zorientowała się, że Tomek nadużywa alkoholu. Nie mieli też dobrego seksu, bo on miał kłopoty z potencją. Mimo to Anka widziała w nim dobre cechy, np. to, że potrafi zarabiać kasę i ma bardzo dobry kontakt z córką. Uznała więc, że uda się jej popracować nad tą relacją. Namawiała nowego faceta na terapię, ale on nie chciał tam chodzić. Starała się na wszystkie sposoby, by zaczęło im się układać w sypialni, prosiła, by poszedł do lekarza, zachęcała do „błękitnych pigułek”. Nic z tego. Błagała, nagabywała, dbała. Aż zobaczyła, kim się stała: nieszczęśliwą kobietą ze znacznie obniżoną samooceną, która musiała żebrać o seks i odrobinę czułości.
Ludzi może pociągać ktoś, kto sprawia, że rezygnują ze swoich potrzeb np. w sypialni, ponieważ znajdują w tej osobie inne pożądane cechy np. zaradność czy wyjątkową urodę. Wtedy żyją nadzieją, że z czasem zostaną pokochani tak, jak tego pragną. Ten rodzaj nadziei okazuje się zwykle tylko pobożnym życzeniem. Choć prośby wobec partnera wydają się racjonalne, on nie ma zamiaru robić niczego, co wymagałoby wysiłku. Rani swoją zawziętością i odmową czułości. Czasem kłamie, obiecuje, że pójdzie na terapię, ale tego nie robi. Niestety nasza zdolność do przemiany kogoś, kto jej nie chce, jest niemożliwa, bez względu na to, co sugeruje początkowo nasza wyobraźnia.
Chcę być dla niego idealna, czyli amnezja tożsamości
Mąż ciągle mówił Marcie, że jest nieatrakcyjna, że wstydzi się jej przed kumplami. Dlatego ona starałam się za wszelką cenę zasłużyć na jego uznanie. Poszła na studia, ubierała się w stylu, który kompletnie jej nie odpowiadał, ale dzięki temu upodobniała się do żon kolegów Artura. W końcu przestała odczuwać, co jest jej własną potrzebą, a co próbą zadowalania kochanka. Przyjaciółkom mówiła, że nie potrzebuje zbyt wiele dla siebie. Faktycznie tak czuła. Wydawało się jej, że będzie szczęśliwa dopiero wtedy, gdy mąż stanie się zadowolony. Czekała, jak pies na jego pochwały. Rzadko je dostawała, co sprawiało, że starała się jeszcze bardziej i była… sfrustrowana.
Czasami zakochanie tak silnie motywuje ludzi, że próbują zadowolić kochanka, zapominając o tym, jakie są ich prawdziwe potrzeby, zainteresowania i kim naprawdę są. To można nazwać „amnezją tożsamości”. Takie osoby żyją w fikcji i fantazji. Oczywiście, zawsze mogą iść na studia, by zabłysnąć lepszym wykształceniem, mogą starać się być bardziej zabawni lub zaradni życiowo. Cele same w sobie są złe! Ale czy te pragnienia wyrastają z prawdziwych potrzeb ich serca? Pytanie nie brzmi zatem: czy standard, który ktoś inny chce ci narzucić, jest dobry. Ale czy ty, nie będąc w związku z tym konkretnym facetem, nadal miałabyś ochotę to wszystko realizować?
Lęk przed prawdziwym szczęściem, czyli uzależnienie od poniżania
Przyjaciółki Izabeli kompletnie nie rozumieją, dlaczego ona wybrała sobie takiego męża. Wyśmiewa się z niej w towarzystwie, poniża ją, pokrzykuje. Kiedyś Izabelą zainteresował się naprawdę fajny facet, który był w nią wpatrzony jak w obrazek. Przyjaciółki cieszyły się i kibicowały temu flirtowi, mając nadzieję, że Iza uwolni się w końcu od swojego prześladowcy. Na próżno. Powiedziała im, że naprawdę próbowała zainteresować się nowym mężczyzną, ale finalnie uznała, że jest nudziarzem w porównaniu z jej mężem.
W przeciwieństwie do myślicieli życzeniowych, którzy mają nadzieję zmienić drugiego człowieka dzięki swojej miłości lub tych, którzy zapominają, kim naprawdę są, trzeci typ kochanków pociąga… bycie poniżanym. Choć brzmi to paradoksalnie, oni są przyzwyczajani do obelg, które dotyczą ich wizerunku albo zachowania. Takie osoby chętnie zawierają wspierające przyjaźnie, ale nie potrafią tego samego robić w romantycznych relacjach. Jeśli druga osoba zaczęłaby je nagle traktować troskliwie, straciliby psychiczną równowagę. Dlaczego? Oni podświadomie obawiają się szczęścia, bo czują, że nie zasługą na nie. Dlatego z góry wybierają frustrację, czyli to, do czego są przyzwyczajeni. Po prostu przywykli do urabiania się w miłości po łokcie.