Podobno każdy facet marzy o Ferrari, ale jak dostanie Forda to też go będzie kochał i pieścił. A my cierpimy, bo ogląda się na ulicy za piękną, długonogą blondynką z falującym biustem. I od razu nam się ciśnienie podnosi, że nie jesteśmy takie, że pewnie gdyby mógł, to już by za nią poleciał i na pewno w skrytości marzy o niej. W głowie od razu przechodzimy do własnej krytycznej samooceny nie zostawiając na sobie suchej nitki. Ale też dla lepszego samopoczucia oceniamy „JĄ”.
Tak, w naszym stylu „miała krzywe nogi” lub „na pewno zrobiona” i zaczynamy w sobie hodować „robaka” wewnętrznego, który podpowiada nam różne chore scenariusze. A przy najbliższej okazji naszemu ukochanemu staramy się dogryźć i pokazać, kto tu jest królową w jego życiu, aby już za żadną się nie obejrzał. Błąd. To oddawanie swojej mocy i pokazanie swojej niskiej samooceny.
Facet jest wzrokowcem, obejrzy się i za ładną kobietą i za fajną furką. A jednak to nas wybrał i dla nich to MY jesteśmy tym ideałem. I to, że ogląda inne kobiety na Insta czy na FB nic nie znaczy. Znaczy, że zdrowy i normalny, a nie że nam czegoś brakuje, a już nie daj Boże, że mamy się do tej kobiety upodabniać i przerabiać . Mimo, że my same zawsze sobie coś znajdziemy do poprawienia. Szkoda, że mężczyznom nie przeszkadza u nich samych nic a nic 😉.
Same sobie narzucamy wysoki poziom i wymagania, i katujemy się tym przed lustrem i w myślach. A może zaakceptujmy siebie takimi jakimi jesteśmy? Mężczyzna chce mieć przede wszystkim zadowoloną i szczęśliwą kobietę i chce nam to szczęście dawać. Im się wydaje, że jak jesteśmy zadowolone i radosne to dzięki nim. To niech tak myślą, to część naszego sukcesu. Oczywiście dajmy im się także uszczęśliwiać, ale równie dobrze możemy to dawać sobie same. Być dla siebie. Jeśli zaakceptujemy siebie i swoje ciało, kochamy nasze fałdki i zmarszczki, to oni też pokochają. To, jak oni podejdą do nas i jak będą nas traktować wynika z nas, z naszej mocy, poczucia wewnętrznego spokoju i radości życia.
Mężczyźni uwielbiają zadbane, szczęśliwe i uśmiechnięte kobiety. Miłe, ciepłe i opiekuńcze. Niemamuśkujące. Czyli: zjedz, połóż się, co byś chciał, dlaczego masz taką minę, wypiorę, wyprasuję, polecę po piwko, do tego kontrolujące i sprawdzające. Od tego się ulewa. Chcą kobiecej kobiety w domu – uwaga – też nie rządzącej. Miłej i ciepłej. Idącej w życiu równo z jego krokiem, a nie będącej z tyłu lub przed nim. Umiejętnie dostrajającej się do niego, a on do niej, przy której mogą się zrelaksować. Nie raz jest kobieta w domu z sukcesami zawodowymi, pieniędzmi, ale jest prezesem w domu, a nie partnerką.
Faceci tego nie znoszą, szczególnie ci którzy chcą być tymi prezesami. No a zarząd w domu jak i w firmie ma prezesa i wiceprezesa. Dwóch preziów nie porządzi. Dlatego tak istotna jest równowaga, nie równouprawnienie, a równowaga i uzupełnianie się. Od tej prezes, często wolą kobietę z przysłowiowej Żabki, która będzie skromna, zadowolona z najmniejszej rzeczy i wpatrzona w niego jak w króla. Oni kochają jak się ich docenia, szanuje, widzi, wspiera. Kochają kobiety samowystarczalne, zajmujące się sobą, a nie byciem kulą u nogi. Nie znoszą pokazywania palcem, rozliczania, zadaniowania, oceniania, kontrolowania i jeszcze pouczania. Przywalania im w oczach rodziny i przyjaciół. Uciekają.
Co dalej z tym oglądaniem innych kobiet? No tak mają. Najgorzej, jak zaczniemy im to wypominać i pilnować, zaglądać do telefonu. Wtedy w ogóle się zamkną w sobie. A może lepiej zapytać się jego jaki jest jego ideał kobiety? I tutaj Kochane luz. Większość z nich wybiera na kobietę swojego życia nie ideał. Bo jak żyć z ideałem? Podobno nawet gdyby go mieli, to jak mówią seksuolodzy, mężczyzna tak się spina w łóżku…, że nic z tego nie wychodzi. Obawiają się, że nie zadowolą tak pięknej kobiety.
Tak więc wieczorek przy winku i wspólne oglądanie tego, co się lubi. Co interesuje na mediach społecznościowych obie strony. Bez krytyki i oceniania. Faceci świetnie to wyczuwają. Zaakceptowanie innych kobiet, jakie jesteśmy piękne. Bo krytykowanie kobiet, to walenie sobie samobója do bramki. A tak, przynajmniej wiemy co oni lubią i jak można być na siebie wzajemnie otwartym. Może się to zakończyć fajnym seksem😉
Przeglądanie telefonu partnera. To już jest zbrodnia. To jakby nam ktoś przeglądał torebkę, portfel. Telefon jest osobistą rzeczą i światem każdego z nas. Miałam partnera, który tak mnie zapewniał o szczerości i zaufaniu, że zaproponował abyśmy mieli to samo hasło do naszych telefonów. Bo on nie ma nic do ukrycia przede mną, a ja … mnie to było obojętne. No i tu się zemściło. Owszem kod był ten sam, tyle że to on przeglądał wiecznie mój telefon i rozliczał co piszę i do kogo. Były nieustające awantury i… grzebanie po telefonie. Telefon niech każdy ma swój i zakodowany, i nie przegląda i zagląda do cudzego. Tym bardziej, gdy się wydaje że się ma przeczucia… Jeśli ma się przeczucia, to życie samo nam podrzuci dowód niewierności.
To, co nas jeszcze irytuje i wytrąca z równowagi, to ich podrywanie kelnerek, sprzedawczyń, pań w urzędach itd. Są wtedy tacy „w dupę uprzejmi”. Stroszą te swoje piórka i pawie ogony, zaglądają w oczy, dopytują, proszą o pomoc. Nie raz same jak widzimy takie sceny, zastanawiamy się dlaczego taki dla nas nie jest? Luzik arbuzik. On chce pokazać jaki jest zajebisty i jak kobiety na niego reagują. Nie, że chce nas zostawić. On chce nam pokazać „popatrz jak cudownego mężczyznę masz w domu”.
I jeszcze wypady z kolegami i czas dla siebie. Każdy z nas tego potrzebuje. Są osoby, które potrzebują kilku dni dla siebie. Na swoje myśli, czas w samotności lub wypad z kolegami, lub nasz z koleżankami. Niech jadą i to bez wydzwaniania co parę minut „co robisz?”. Podarowanie im swojego czasu i przestrzeni, poczucia wolności. Uzupełnienie męskiej energii. Sami się odezwą. Każde z nas ma trochę z jaskiniowca, który potrzebuje posiedzieć sam lub w swoim płciowym kręgu. Po to, aby pogadać, naładować się i wrócić z nową energią do domu. Być jeszcze fajniejszym.