Go to content

Gdzie jesteś, kobieto? Widzisz siebie? Wciąż wierzysz, że on się zmieni?

fot. yulkapopkova/iStock

Trudno na to patrzeć, każdego dnia zapadasz się w sobie. Czasem masz gorszy dzień, wtedy nagle otwierasz się przed przyjaciółkami. Opowiadasz, jak jesteś w swoim związku nieszczęśliwa, samotna. Mówisz, że on cię zawiódł. I tak nie otwierasz się do końca, bo przecież gdybyś opowiedziała wszystko, umarłabyś ze wstydu. Nie chcesz mieć gorszego życia niż przyjaciółki, nie chcesz być ofiarą, a czasem tak się czujesz. To cię boli, ale nie będziesz o tym opowiadać, nie chcesz, nie potrafisz narzekać.

Czasem myślisz, że to twoja wina, nie wybrałaś dobrego męża, nie wybrałaś dobrego ojca dla swoich dzieci. Choć wiesz, że takie myśli są nieracjonalne i tak je masz.

Ten brak wsparcia. Jesteś w związku, a jakbyś była sama. Masz wrażenie, że wyszarpujesz od niego każdą rzecz:

  • Zakupy – zawsze czegoś zapomni, gdzieś mu się nie chce pojechać, w efekcie i tak większość z nich robisz sama.
  • Obowiązki domowe – czasem już naprawdę wolisz sama kolejny raz odkurzyć i pozmywać niż dwadzieścia razy powtarzać, żeby on to zrobił. A ile prosiłaś, żeby naprawił kran i sprzątnął na strychu? No już na pewno ze sto.
  • Dzieci – niby tak je kocha, a masz wrażenie, że potyka się o nie i ich nie zauważa. Pięć minut, tyle zniesie. Zabaw, opieki, szkoły.
  • wspólny czas. Masz wrażenie, że go męczy. Z bólem i zazdrością patrzysz na rodziny, które w weekendy jeżdżą razem na wycieczki w góry, czy nad jezioro, które przekrzykują się w restauracjach, a wieczorami grają w planszówki. Ty masz rodzinę, ale jakbyś jej nie miała. Nawet, jak już gdzieś wyjdziecie z dziećmi, to masz wrażenie, że on się po prostu męczy. Jedyne o czym marzy, to żeby nikt do niego nie mówił. Jest zdziwiony, że dzieci krzyczą, męczą się, są co chwilę głodne, chce im się pić i pójść na lody.

Nieustannie robisz wszystko za niego, choć nigdy nie chciałaś być taką kobietą i z wami miało być inaczej.

Do tego wszystkiego dochodzi brak wsparcia psychicznego. Nie masz partnera, masz Piotrusia Pana, Pana Focha, Kolorowego Ptaka albo Ptaka Leniwego, który tylko czeka na pretekst, żeby schować się gdzieś z puszką piwa (z grą…, z czymkolwiek, co nie jest związane z wami, z tobą).

Jesteś sama z życiowymi wyborami, sama ocierasz córce łzy, bo ktoś ją skrzywdził, sama godzinami układasz wieżę z klocków i sama czytasz bajki na dobranoc. Sama jesteś też ze swoimi sprawami zawodowymi, bo on je zwykle bagatelizuje. Potem jesteś też sama, gdy dzieci dorastają….

Czułości też między wami nie ma, czasem przelotny seks, właściwie robisz to już dla świętego spokoju. I nie możesz uwierzyć, że nie masz jeszcze czterdziestu lat, a żyjesz już tak, jakby nic poza tym miało nie być. On nie rozumie planów podróży, nie ma wielkich celów, a nawet jeśli je ma, to też nie są związane z wami.

Cały czas masz wrażenie, że jesteś dodatkiem. Albo sprzątaczką, praczką, pomywaczką, ogarniaczką. Kimś tam, gdzieś na końcu hierarchii ważności. On sobie gdzieś tam lewituje.

Nie chcesz się z tym skonfrontować, bo się boisz. Wolisz dorzucać sobie kolejnych obowiązków, robić kolejne rzeczy. Wszystko po to, żeby nie zdać sobie sprawy, że wasza rodzina to bardziej iluzja niż rzeczywistość, pole walki niż bezpieczeństwo, smutek niż szczęście.

Ile jeszcze wytrwasz miesięcy, lat? Naprawdę chcesz, żeby twoje potrzeby wciąż były bagatelizowane, Twoje „ja” przygniecione jego ego? Jego wyuczoną bezradnością albo niezorganizowaniem albo wiecznym usprawiedliwianiem siebie, bo on „taki jest” i „gdzie ty widzisz problem?”. Chcesz tak żyć? Chcesz tak skończyć? Jak wiele naszych matek i teściowych? Smutnych, nieszczęśliwych, szukających już później celu tylko w życiu dzieci.

Błagam, otrząśnij się. Jesteś taka dzielna, mądra, silna. Nie mów sobie, że tak już musi być. Nie musi.

Ale na początek przestań się oszukiwać. Przestań mówić, że wszyscy tak mają i cóż, takie życie. Wiesz, że nie. Masz szczęśliwe przyjaciółki, te, które podziwiasz, te, którym trochę zazdrościsz. Wyciągnij do nich rękę, otwórz się, sięgnij po pomoc. Zacznij od powiedzenia sobie i zrozumienia, że naprawdę zasługujesz na więcej. Nie chcesz być tu gdzie jesteś za pięć i dziesięć lat. Przecież dobrze o tym wiesz.