Kiedy znajomi mówili Martynie, że czas leczy rany i jeszcze wszystko może się ułożyć, ta tylko pukała się w głowę. Nie wierzyła, że ten ból rozstania kiedyś minie. Nie wierzyła, że może zapomnieć o tych wszystkich awanturach, cichych dniach, pretensjach i nieporozumieniach. Nie, nie rozstali się z powodu zdrady, nie było też żadnych innych, dramatycznych wydarzeń. Po prostu darli koty i nie potrafili się dogadać. Niezgodność charakterów? Być może.
Kiedy Martyna pakowała walizki, była głęboko przekonana, że widzi Michała ostatni raz. Pewnych słów już się nie cofnie. A ona miała już dość tej toksycznej relacji i chciała zacząć wszystko od nowa. Zajęła się pracą, poszła na studia podyplomowe, odnowiła stare znajomości, często spotykała się z przyjaciółmi.
Dość szybko zaczęła tęsknić za Michałem. Było lato, na ulicach spacerowały zakochane pary. Też chciała mieć kogoś. Michał nie dawał o sobie zapomnieć – systematycznie pisał wiadomości, wspominał, że chce porozmawiać. Nie szantażował. Jedynie zapewniał, że wiele zrozumiał i bardzo ją kocha. Często też przepraszał. Ona również go przeprosiła, bo swoje za uszami też miała. Oboje lubili dominować i chyba dlatego im się nie udało. O kompromisach nie było mowy.
Pół roku od rozstania pierwszy raz pomyślała, że może jednak powinni do siebie wrócić. Emocje nieco opadły. Już nie było w niej tyle złości. Częściej docierało do niej, ile cudownych, wspólnych chwil razem przeżyli. Że mimo tych wszystkich kłótni i niezgodności charakteru, bardzo się kochali. Choć była to miłość trudna, wyniszczająca i szalenie toksyczna.
Skoro jednak żadne z nich nie związało się z nikim innym, coś musi być na rzeczy. Pytanie tylko, czy jest sens wchodzić znowu w tę samą relację, skoro niedawno próbowaliśmy się od niej uwolnić? Gdzie podział się ten instynkt, który kazał uciekać? Nierozsądne było to wcześniejsze odejście czy może dopiero powrót jest nierozsądny? Jak to ocenić? Co zrobić, żeby znów się nie sparzyć?