Go to content

Romans jest jak alkohol: czasami po prostu chcesz wyjść i upić się bez względu na konsekwencje

Fot. iStock/Pekic

Romans. Na samo słowo przyjemny dreszcz przebiega po skórze. Myślę sobie, że romans jest jak alkohol – wymyśla emocje z powietrza. Potrafi stworzyć miraż miłości, może nas odurzyć wyimaginowanym szczęściem. Może dać nam złość i zazdrość tam, gdzie nie powinno w ogóle jej być i poczucie smutku i złamanego serca, kiedy nie ma na to logicznego wytłumaczenia.

Romans jak alkohol – tworzy przerysowany świat emocji i doznań, wyolbrzymia doświadczenia. Sprawia, że jest ci naprawdę dobrze przez większość czasu. Ale później, gdy wytrzeźwiejesz, czujesz się fatalnie – to ceną jaką należy zapłacić.

Romans jest jak alkohol, bo odurza nas i przekonuje, że to, co przeżywamy, jest jedynym prawdziwym uczuciem, jest jedyną rzeczą, która ma dla nas znaczenie. Tak się dzieje zwłaszcza, gdy jesteśmy młodzi. Jednak z upływem lat zdobywamy więcej doświadczenia, uczymy się, że należy coraz mniej ufać tym uczuciom, bo one przychodzą i odchodzą tak jak wszystko inne. Zachowujemy trochę dystansu, jesteśmy ostrożniejsi, bo świadomi, że wszystko, co ma swój początek, ma także i koniec.

Romans jak alkohol – może stać się uzależnieniem. Gdy nie potrafimy zapanować nad emocjami, pochłania nas, niszczy dotychczasowe życie, psuje relacje z tymi, którzy są nam najbliżsi. Mimo to są wśród nas ci, którzy nie mają go dość, mimo ceny, którą przychodzi im zapłacić. Szukają romansu w najmniej odpowiednich miejscach – spotykają się z byłymi, flirtują z dużo młodszą koleżanką z pracy, żoną przyjaciela. Będą kłamać, oszukiwać, kraść i krzywdzić innych tylko po to, żeby jeszcze raz doświadczyć uczuć, które niesie romans. Oni zawsze znajdą usprawiedliwienie dla swojego zachowania.

Romans jest jak alkohol, więc jeśli już się na niego decydujesz, upewnij się, że to ty go używasz, a nie że on używa ciebie. Tutaj umiar jest kluczem. Czasami trzeba wstrzyknąć sobie małą dawkę, aby dodać trochę radości do swojego miłosnego życia, czasami po to, by naoliwić koła starego i przesiąkniętego rutyną związku. Czasami potrzebujesz go, by intensywniej odczuwać ważne momenty życia. Ale pamiętaj, by nigdy się w nim nie zatracić.

Romans jest jak alkohol. Żaden nie jest zdrowy, gdy używa się go w nadmiarze. Z drugiej strony „trochę” jest lepsze niż nic.

Romans jest jak alkohol, bo jeśli odmówisz wzięcia w nim udziału, prawdopodobnie będziesz się nudzić na imprezach.

Romans jest jak alkohol, ponieważ zniekształca czas. Kilka sekund może wydawać się wiecznością, podczas gdy cały weekend może minąć w mgnieniu oka, a ty nie będziesz potrafił ogarnąć, co się tak naprawdę stało.

Romans jest jak alkohol: sprawia, że masz ogromną ochotę na seks. Czasami tak wielką, że idziesz do łóżka z kimś, z kim prawdopodobnie nigdy nie powinieneś się tam znaleźć.

Romans odurza jak alkohol. Czasami cały ten drobny dramat z nim związany – kłótnie, trzaskanie drzwiami, nieodebrane telefony, rozłączone połączenia, nieobecność zachwycają nas jak najpiękniejsze widoki.

Romans jest jak alkohol, ponieważ czasami potrzebujemy go, by wydostać się na zewnątrz nas samych, poczuć, żyć, oddychać i pozwolić być z innymi. To chemiczne narzędzie do pokonania naszej własnej błędnej psychologii. Ewolucyjna sztuczka do wiązania kultur i społeczeństw, które nas tworzą.

Kiedy byłem młody, nie wierzyłem w romans. Traktowałem go jak wiarę w Świętego Mikołaja lub wróżkę Zębuszkę – słodki sentymentalizm, który trochę mamił nasze umysły bajkowymi opowieściami.

Kiedy brałem ślub moja ignorancja na temat romansu była tak wielka, że dawała mi pewność, że romans się nie przytrafia, kiedy jesteś w w stałym związku z kochającą cię kobietą. Nigdy nie pochyliłem się nad nim próbując go zrozumieć, więc stałem się zupełnie bezbronny, gdy się pojawił. To mnie w żaden sposób nie usprawiedliwia, tylko pokazuje brak pokory wobec tego, co może się nam przytrafić. Jak z alkoholem – z czasem poznajesz swoje granice upojenia. Jednego dnia decydujesz się na jazdę bez trzymanki i imprezę, podczas której brak ograniczeń. Innym razem zachowujesz umiar, dawkujesz sobie emocje mając „pod wpływem” większą wyrazistość tego, co się dzieje.

Teraz, kiedy trochę dorosłem i dojrzałem, kiedy życie mnie doświadczyło, nauczyłem się trzymać alkohol i swoje emocje w ryzach. Nauczyłem się, że to, co jest dobre, nie zawsze jest takim naprawdę i to, że czegoś chcę, nie oznacza, że powinienem to mieć. To, że mówimy, że się kochamy, wcale nie świadczy o tym, że wiemy, czym jest miłość. Emocje mogą nas zranić i mogą nam pomóc. Mogą uczynić nas lepszymi, ale mogą też sprawić, że będziemy gorsi. Mogą być używane dla dobra i dla zła. Są naszym uzupełnieniem, nie definiują tego, kim jesteśmy.

Zrozumiałem, że ode mnie zależy, czy będę panował nad swoimi emocjami. Dzisiaj wiem, że z romansem jest jak alkoholem – możemy z niego korzystać, ale zawsze odpowiedzialnie. On może sprawić, że moje życie będzie dla mnie lepsze, ale muszę liczyć się z konsekwencjami.

Cóż, ale romans jest jak alkohol: czasami po prostu chcesz wyjść i upić się.