Artykuł dla osób pełnoletnich
Zdawać by się mogło, że te wszystkie mrożące krew w żyłach historie o zatruciach spermą są wyssane z palca, ale jeśli bliska znajoma z pełną powagą opowiada ci, jak to musiała wziąć wolne, bo dzień wcześniej zatruła się nią i przez całą noc wymiotowała, to jednak zaczynasz wierzyć, że coś jest na rzeczy.
Można podważać, że coś jej zaszkodziło, że może miała jelitówkę. Można. Ale każdy, kto choć raz czymś się zatruł, doskonale wie, co spowodowało jego stan. To się po prostu wie i czuje. „Czuje” nawet dosłownie, bo wymiociny mają konkretny zapach i konsystencję. A poza tym na ogół pojawiają się szybko „po spożyciu” i powodują niechęć na określonych rzeczy na baaardzo długo. Pewnie dlatego ja już od kilku lat nie jem sernika, niezależnie od tego, kto go zrobił lub gdzie został kupiony. Pewne „wspomnienie” tak mocno zakorzeniło się w mojej psychice.
Czy z ową koleżanką, która swojego czasu stało się podobnie? Mniemam, że tak, chociaż po tamtym wyznaniu jakoś nie miałam odwagi zapytać o szczegóły z jej obecnego życia seksualnego. Tak czy siak – historia dość przerażająca. Dlaczego? Bo wiele z nas każdego dnia połyka spermę. Nie żebyśmy robiły to z jakąś wielką ochotą, ale po prostu zaliczamy się do tej grupy kobiet, którym to „nie przeszkadza”. Przykro mi, panowie, ale to nie jest ambrozja. Ja wiem, wiem. Wy zaraz zaczniecie opowiadać o tym, ileż to dobroczynnych właściwości ma wasze nasienie. Że aminokwasy, magnez, selen, cynk, witamina C… Że testosteron i progesteron… Ci bardziej wyedukowani z was dodadzą jeszcze, że dzięki zawartości prostagladyny, hormonowi szczęścia, sperma ma działanie antydepresyjne (warto dodać, że tylko wtedy, gdy seks odbywa się bez prezerwatywy).
No samo zdrowie, nic tylko połykać i porzucić gumki. Szczerze? My już chyba wolimy na twarz, bo ponoć dobrze działa na zmarszczki.