Kłótnie i awantury. Nikt z nas ich nie lubi. Będziemy trzymać w sobie do końca, przemilczymy, zamkniemy się w sobie, lub pójdziemy na siłkę albo na rower, aby to wypocić, wyrzucić z siebie, zapomnieć. A jednak tak się nie da. Bardzo często milczymy. Szukamy w głowie innych rozwiązań lub tłumaczymy drugą stronę, że może sami przesadzamy. Aż w końcu z powodu jakiegoś drobiazgu wybuchamy. Wybuchamy niczym gejzer, ba, jak uśpiony wulkan. Do tego ryk lwa, bo już nam się ulało. Jak już wykrzyczymy, to druga strona stara się nie być dłużna i się włącza ze swoim programem. Potem następuje cisza.
Rozejście się do różnych pokoi lub walnięcie słuchawką. Atmosfera się skisiła i pytanie: co dalej? Co będzie jutro? Czy idziemy w zaparte, czy jakoś to rozmasować?
Kłótnie to zwierciadło prawdy. Można od razu zobaczyć, jaka naprawdę jest ta druga osoba. Ile było prawdy w słodkich słowach i co tam naprawdę siedzi na wątrobie. Nie jest to miłe, ale jeśli ktoś przekracza granice i czuję się z tym źle, to potrzebuję powiedzieć, co mi nie odpowiada. W przeciwnym razie relacja jest nieprawdziwa i żyję w kłamstwie. Od razu boli mnie gardło, bo nie mogę powiedzieć co mnie denerwuje lub rani. Czasem boli ucho, bo nie chcę usłyszeć tego i owego. Ale kłótnie pokazują przede wszystkim jacy jesteśmy naprawdę wtedy, kiedy się nie kontrolujemy i kiedy emocje biorą nad nami górę.
Aby się dobrze pokłócić, trzeba się dobrze przygotować. Argumenty, w które wierzymy, no i oczywiście wiara w siebie. To, co jest istotne, to słuchanie drugiej strony i otwartość na kontrargumenty, a nie strzelanie słowami jak ślepakami. Czasem natomiast możemy oberwać rykoszetem. Czasem zrobienie przerwy i powrót do rozmowy może „kłótnię” przenieść na wyższy poziom racjonalnej rozmowy i wzajemnego zrozumienia. Przecież nie zawsze awantura musi być oznaczać krzyki i sceny. To może być także rozmowa. Nie rozumiem dlaczego każdy uważa, że „załatwianie” trudnych tematów musi być naznaczone agresją.
Manipulacja. Oooo, to mój konik. Jak ktoś czytał „Księcia” Machiavellego, to jest w domu. Mistrz. W kłótniach najczęściej używamy zabiegu zwanego „odwracaniem kota ogonem”. Czyli albo absolutnie same to sobie wymyśliłyśmy, albo to „błahostka”, a w sumie to na pewno o co innego nam chodzi. Chcecie wygrać? To trzymajcie się tematu i nie dajcie się zbić z tropu. Do brzegu i do końca. Kolejna sztuczka to „robienie z siebie ofiary”, że „taki był dzień zły i jeszcze ten szef, a ty mi takie historie i awantury robisz”. To jak tu żyć. „Mało, że jestem chora i słaba, a lekarz zalecił mi spokój, to ty się jeszcze nade mną znęcasz”. Najniższa energia z możliwych. Sam sobie kopie grób.
Wpędzanie w poczucie winy. „To ja ci serce swoje ofiarowałam, w kałuży łez wykąpałam, wszystko dla ciebie i zakupy i sprzątam, a ty taki niewdzięczny i jeszcze mi awantury przy dzieciach robisz”. To już tutaj ewidentnie widać, że partner w kłótni nie ma nic na swoją obronę. Chce litości i naszych wyrzutów sumienia.
Są osoby, które uwielbiają robić z kłótni publiczne przedstawienia. Przed dziećmi, znajomymi, na ulicy. A wszystko po to, aby pokazać, jacy są zajebiści, bo to z nami jest problem. Wtedy należy przerwać „rozmowę” i odejść, wyjść. Na zewnątrz, czy do drugiego pokoju.
Najgorzej jak „osobnik” zacznie nas gonić, bo on jeszcze nie skończył. Nie ma rady, trzeba wtedy pozwolić mu się wygadać, aby zeszło mu ciśnienie. Bo jeszcze nam padnie na zawał. Najgorzej, jak chcemy drugą stronę do czegoś mocno przekonać lub dla świętego spokoju zakończyć temat „bo przecież mama uczyła, że nie należy iść spać pokłóconym”. Tak. Ciężko się śpi z taką osobą w jednym łóżku i trudno dobrze się wyspać. Jednak uwierzcie, nie opłaca się, bo następnym razem to sztuczne zakończenie sporu będzie argumentem do pozwiedzania „ostatnio też o to się kłóciłaś i też nie miałaś racji”. Jeśli się wie, że ma się rację, to się ją udowadnia i trzyma do końca swojej argumentacji.
Druga strona może szaleć z wściekłości, grozić, rzucać, trzaskać drzwiami. Znam przypadki, że chłop się chciał rzucać z balkonu – z parteru – grożąc że się zabije, to znaczy że baba miała rację i że było coś na rzeczy. Jak sobie z tym druga strona poradzi, to już jest jej problem. Oczywiście w dobrych relacjach czy związku wszystko można zrobić razem i wzajemnie sobie pomóc. Najgorzej, gdy ktoś nami manipuluje i próbuje swoim zachowaniem coś na nas wymusić lub naszym kosztem zyskać. Jeśli partnerzy mają do siebie zaufanie i są wobec siebie szczerzy, mogą takie problemy wspólnie przerabiać i wzajemnie się od siebie uczyć. Co więcej, mogą w ten sposób budować zaufanie i związek na wyższym poziomie, bo wiedzą w czym mają problem i jak bardzo to jest istotne w ich rozwoju.
Niewypowiedziane słowa, które grzęzną w naszym gardle oraz brak reakcji na to, co nas boli w relacji z partnerem, a przede wszystkim poczucie, że zostały przekroczone nasze granice, mogą doprowadzić do bólu w ciele. Do chorób i obniżenia naszej wibracji. Jeśli nie potrafimy zwyczajnie komunikować się ze sobą, szczególnie w najbardziej delikatnych sprawach, to czasem tą komunikacją jest kłótnia. Hamowanie siebie to tworzenie „supłów” w naszym ciele. Skłębionych emocji. Sporo na ten temat mogą powiedzieć masażyści.
Jakie sygnały może nam dawać ciało? Może to być wspomniany wcześniej ból gardła, mogą być i hemoroidy lub bóle podstawy kręgosłupa. Wszystko przez to, że nierozwiązane konflikty sprawiają, że czujemy, że nie zasługujemy na uwagę oraz że nie mamy prawa być w tym miejscu, w którym jesteśmy. Nasze terytorium jest zagrożone. Częstym objawem jest też ból serca i ucisk w mostku, objawy bardzo silnych emocji, które są niewypowiedziane i dotkliwie tłumione wewnątrz.
Stanięcie w swojej prawdzie, szczera komunikacja ze sobą i partnerem, to umiejętność bronienia swojego stanowiska, swojego miejsca w życiu. To podstawa naszego zdrowia, nawet jeśli dla kogoś ta prawda jest niewygodna. Dla każdego z nas w życiu najważniejsza jest akceptacja, takich jacy jesteśmy. Nie krytykowanie, nie ograniczanie tego co robimy, ani nie ograniczanie naszego rozwoju.
To my najlepiej wiemy jacy jesteśmy, kim jesteśmy i czego potrzebujemy. Osoby, które umieją bronić swoich granic, nie będą przekraczały granic innych osób. Jeśli osoba, która łamie nasze granice, wychodzi poza ustalone normy w naszej relacji, to też nie ma szacunku dla samej siebie. Kłótnia jest niczym tsunami, które potrafi oczyścić atmosferę, czy to w domu, czy w biurze, czy w relacjach ze znajomymi. Może być cudownym początkiem nowego, ale może być też zakończeniem tego, co nam nie służy. Jeśli jest to drugie, to nie warto tego żałować, bo oznacza że nie było to nic warte. Jeśli relacja dwojga ludzi jest ważna dla obu stron zrobią wszystko, aby znaleźć konsensus który pomoże im na wspólne wzrastanie i na wspólny rozwój i wspieranie siebie. Kłótnia jest formą rozwoju, wejścia na wyższy poziom miłości i zrozumienia oraz nauką o samym sobie.
- POLECAMY: 8 typów ludzi, których nie potrzebujesz w swoim życiu. Daj sobie z nimi spokój bez wyrzutów sumienia
Jeśli w tym wszystkim potrafimy siebie słuchać wzajemnie i być otwartym na argumenty partnera, to często możemy usłyszeć prawdę, której nie dopuszczamy do siebie a która może być dla nas w którymś momencie bardzo wyzwalająca. Bo przecież wszyscy jesteśmy swoimi zwierciadłami, a najlepszymi są nasi partnerzy w związkach.