Go to content

W końcu każdy mały chłopiec kiedyś dojrzeje. A mała dziewczynka?

Fot. istock/Eva Katalin Kondoros

Dojrzałość. Czym ją mierzymy? Czy to gotowość do założenia rodziny, czy raczej świadomość tego, że nigdy rodziny nie powinniśmy zakładać? Czy dojrzałość to wzięcie odpowiedzialności za swoje życie? Czy przejmowanie odpowiedzialności za innych? Czy dojrzałość przychodzi z wiekiem, czy z doświadczeniami?

Moja znajoma jest w związku od pięciu lat. Ona marzy o rodzinie, kocie i dziecku, on o dalekich podróżach. Ona nazywa go niedojrzałym, on mówi, że po prostu wie, że nie jest jeszcze gotowy i to właśnie jest przejaw dojrzałości. Ona wytyka mu egoizm, a on jej zbyt dużą presję. Ona szantażuje, że odejdzie, a on odpowiada, że nie może zatrzymać jej na siłę… I nie, to wcale nie jest tak, że on jej nie kocha, albo, że bardziej ceni sobie swoją wolność i komfort życia bez tych wszystkich obowiązków związanych z dzieckiem. On mówi: jeszcze nie teraz. Może za rok, dwa. Teraz nie będę dobrym ojcem. Ale ona tego nie słyszy. Czuje, że to dla niej odpowiedni czas, czuje, że nie chce już dłużej czekać. Co powinni zrobić? Rozstać się? Poczekać jeszcze chwilę? Porozmawiać szczerze, ustalić jakiś termin, w którym zaczną starać się o dziecko? Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby tylko próbowali poszukać jakiegoś kompromisu, dali sobie czas.

Dojrzałość polega właśnie na szukaniu sposobów, by do siebie dotrzeć. Może nie zawsze trzeba z siebie zrezygnować. Może nie chodzi o to, by ktoś wygrał. Może chodzi o to, by szanować wspólne granice, nie wymuszać ważnych życiowych decyzji, takich, które nieodwracalnie zmienią nie tylko twoje życie…

Moja przyjaciółka z dzieciństwa wychowuje dziecko samotnie. Partner, który dziecka nie chciał, odszedł zaraz po porodzie. Pieniądze przesyła, owszem, ale nie chce mieć żadnego kontaktu z byłą narzeczoną, ani z z synem. Ania rodziła w towarzystwie mamy, a w pierwszych miesiącach życia dziecka miała oparcie w rodzicach – swoich i swojego byłego partnera. Oni chętnie odwiedzają wnuka, wspierają Anię materialnie i emocjonalnie. Jednak nadal jest jej ciężko. Samotność odczuwa podwójnie teraz, gdy nie widuje właściwie nikogo, a mały skończył dwa lata. Są dni trudne, momenty buntu, załamania. Wtedy Ania zastanawia się, czy nie popełniła błędu decydując się na dziecko, którego on nie chciał. Chciała mieć rodzinę, chciała być mamą, ale nie wyobrażała sobie, że naprawdę zostanie sama… Miała nadzieję, że kiedy syn będzie już na świecie, ojciec sam zapragnie go poznać. Tak się jednak nie stało. Ania została sama. Sama z nocnymi gorączkami, z katarami, z wiecznym „nie”, ze zmęczeniem i pracą zdalną przy dwulatku w domu… A przecież dziecko będzie rosło, problemy także staną się poważniejsze. Czy dojrzała była decyzja o dziecku, podjęta pod wpływem impulsu i wbrew woli drugiej osoby?

Czy dojrzały mężczyzna zostawia dziecko, którego przyjścia na świat nie chciał? Czy można go oceniać? Czy można oceniać kobietę, która decyzję o dziecku podejmuje w pojedynkę? Dojrzałość to wzięcie odpowiedzialności – za siebie, za osobę, którą kochamy. I za tych, których sprowadzamy na świat…

Bywamy niedojrzali z egoizmu, z wygody. Ślepi na ewentualne konsekwencje swoich decyzji. Ślepi na potrzeby innych. Ślepi na fakt, że dziecko to odpowiedzialność na całe życie.