Go to content

Trzy zachowania, które zabiją każdy związek… i jak z nimi skutecznie walczyć

Fot. iStock / ballero

Na pewno nie raz zastanawialiście się, co daje gwarancję na miłość. Jak utrzymać związek długo i oczywiście szczęśliwie… I za każdym razem dochodziliście do wniosku, że każda miłość, i każda relacja jest inna.

A gdyby ktoś zapytał was, jak sądzicie, co jest najczęstszą przyczyną związkowych katastrof? Zapewne odpowiedzielibyście tak, jak pacjenci Jude Bijou, psychoterapeutki z ponad 30-letnim stażem… Pieniądze, kłótnie, podział codziennych obowiązków, dzieci, zdrowie… i mylibyście się tak bardzo, jak pary, które przychodzą rozwiązać wymienione problemy. Okazuje się bowiem, że choć właśnie takich powodów pogorszenia czy rozpadu miłosnej relacji szukamy, rzeczywistość jest zupełnie inna.

Jude Bijou zaobserwowała trzech morderców miłości, czyli:

Trzy zachowania, które zabiją każdy związek

Kiler numer 1: Tresura

A raczej zabawa po trosze w Boga, a po trosze w rodzica.

Jedną z najgorszych rzeczy, jakie można bowiem zrobić miłości – to nieustannie próbować wychować i ulepić swojego partnera tak, aby PASOWAŁ. A do czego? Do wszystkiego oczywiście. Do nas, naszych wyobrażeń, oczekiwań, wzorców, jakie wynieśliśmy z domu i jakie sami stworzyliśmy w życiu „przed tą miłością”.

Wychowujemy partnera tak, aby pasował do naszego „prawidłowego obrazu”, bo mimo deklaracji, podświadomie dążymy do jedynej słusznej w naszym odczuciu wersji związku i miłości w ogóle.

Narzędzie zbrodni:

  • mówimy, co partner ma myśleć, czuć, robić,
  • pouczamy,
  • krytykujemy,
  • poprawiamy po nim,

Oczywiście „porządny” zabójca zna się na swojej robocie, nie mówi „ej, ty, masz zrobić teraz, co mówię, partnerze ty mój nieudany!”, dobry fachowiec od mokrej roboty mówi „Zrobisz, jak tam chcesz, ja TYLKO mówię, że to…” (gdzie TYLKO i ŻE TO, w wolnym tłumaczeniu oznacza nic innego, jak „uważaj, co wybierzesz – albo pakuj walizki).

Charakterystyczne zachowania dla związkowych treserów, to również nieustanny sarkazm, ironia, potrzeba udowadniania czy wygrania każdej potyczki. Satysfakcja z tego, że moje jest na wierzchu.

Sposób na ratunek?

Mów o sobie. Co ty czujesz, w danej sytuacji. To wiesz na pewno, w przeciwieństwie do tego, co czuje/myśli/chciał twój partner.

Jak widzicie, to podstawa jakiejkolwiek komunikacji. Unikaj mówienia i myślenia w imieniu drugiej osoby, naprawdę nie możesz wiedzieć, co ona myślała czy czuła. Możesz opowiedzieć jej o swoich odczuciach i posłuchać, co ma tobie do powiedzenia – to jedyny sposób, żeby się dowiedzieć.

Kiler numer 2: Generalizowanie

O tak, pora na nieśmiertelne „zawsze” i „nigdy”.

Ponieważ życie jest dość skomplikowane, a to we dwoje zwłaszcza, mamy tendencję do upraszczania wielu spraw. I tak, „nie wyniosłeś śmieci i się rozsypały” magicznie zamienia się w „bo ty nigdy nie wynosisz śmieci w porę” lub „bo ty zawsze tak robisz”…

Nadając na samym początku rozmowy pewną etykietę, skręcamy do ślepego zaułka, i jeśli nie jesteśmy mistrzami kierownica, upłynie sporo czasu zanim uda nam się „nawrócić”. Szczególnie, gdy wszędzie wokół leżą kartony wypełnione po brzegi emocjonalnymi rupieciami…

Narzędzie zbrodni:

  • nierozwiązane problemy,
  • odraczane i zamiatane pod dywan sprawy,
  • frustracja,
  • poczucie oddalenia,
  • smutek,
  • samotność,
  • zazdrość,

Sposób na ratunek?

Zamiast gderać i generalizować, skup się na bieżącym problemie. Nie mów, co robi lub czego nie robi twój partner, powiedz, co z tego powodu czujesz, co dla ciebie stwarza taka sytuacja. Przecież nie chodzi o te śmieci, tylko o to, że:

  • wkurzyłeś się,
  • coś się z tego powodu nie udało,
  • poczułeś się źle lub było ci przykro,
  • zostałeś zraniony,
  • straciłeś poczucie bezpieczeństwa,
  • jesteś zmęczony – czujesz się zaniedbany,
  • a może cos zupełnie innego?

Pamiętne „śmieci” to tylko zapalnik w tej bombie, iskra, która doprowadziła do wybuchu.

Kiler numer 3: Cierpiętnik

To model, który zabija po cichu. Szczególnie popularny wśród nas, kobiet. Bo my wprost uwielbiamy się poświęcać – a dla miłości, to już w ogóle chwała! Nie kiwajcie głowami, ale przypomnijcie sobie, czy choć raz nie poświęcałyście siebie w imię miłości jakiejkolwiek. To również cecha bardzo mocno uwarunkowana kulturowo i społecznie. Kobietom właśnie – matkom, córkom, żonom, przypisuje się odgórnie w procesie wychowania w pewnym sensie rolę męczennicy. Tej, która musi zawsze coś poświęcić (oczywiście w glorii). Tej, która zawsze by zyskać, musi najpierw oddać, jakiegoś fanta. Chcesz dziecko – oddaj karierę, a najlepiej całą siebie. Chcesz męża – oddaj niezależność. Chcesz rozwoju – oddaj tę rodzinę, którą wcześniej wytargowałaś od życia.

Zauważyłyście to? Oglądamy to na co dzień, jeśli nie we własnym domu, to tuż obok.

Te mechanizmy są dla nas tak oczywiste, że orientujemy się dopiero, gdy jesteśmy emocjonalnie „gołe i wesołe”. Wyrolowane przez siebie same.

Narzędzie zbrodni:

  • życie wyobrażeniami,
  • próby zadowolenia innych,
  • wymówki,
  • odkładanie potrzeb,
  • brak wsparcia,
  • nieuczciwy podział obowiązków,
  • brak szacunku,
  • niskie poczucie własnej wartości,
  • obawa przed porzuceniem.

Sposób na ratunek?

Całe nieszczęście zatracenia się w tym wiecznym poświęcaniu, polega na tym, że jest to prawdziwe perpetuum mobile. Im bardziej zapominamy o sobie, tym bardziej jesteśmy nieszczęśliwe, im bardziej jesteśmy nieszczęśliwe, tym gorzej dzieje się w związki, im gorzej dzieje się w związku… TAK, tym bardziej sie poświęcamy i bardziej jesteśmy nieszczęśliwe – i można by tak w kółko.

O ironio, druga strona tej relacji również odczuwa skutki tego poświęcenia – odczuwa:

  • po pierwsze, dużą zmianę w swoim partnerze
  • po drugie, staje się mimowolną ofiarą narastającej frustracji i złości.

Mimo całej męczennicowatej ślepoty, jesteśmy zbyt mądrzy, by w końcu nie dojść do kolejnego uproszczenia: jestem nieszczęśliwy po poświęciłem dla partnera wszystko, siebie – czyli to musi być jego wina. Pozostaje pytanie, a czy ktoś nas o to prosił, hę?

Ratuj się, pamiętaj, że zazwyczaj okazuje się, że nikt od ciebie tych poświęceń nie oczekuje, że sama sobie je narzucasz. Mów otwarcie, czego potrzebujesz, oczekujesz, mów, czego ci brakuje. Tylko w ten sposób i ty, i twój partner możecie budować i utrzymywać satysfakcję z waszego związku.

Jak widzicie trzej zabójcy, to nic innego jak brak umiejętności komunikowania się…

Cztery zasady dobrego stylu komunikacyjnego w miłości, według Jude Bijou:

  1. Mów o sobie ( o tym co TY czujesz!)
  2. Nie generalizuj i nie upraszczaj. Komunikuj precyzyjnie
  3. Bądź w tej komunikacji uprzejmy, a nie atakujący
  4. Słuchaj przez co najmniej połowę czasu

I jak podkreśla sama terapeutka, rób to wszystko z miłością i skutecznie. Tylko tak możesz przekazać prawdę o tym, co czujesz i co się z tobą dzieje!


Na podstawie: psychcentral.com