Go to content

Starałem się, ale naprawdę nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić lepiej, żeby Cię zatrzymać.

Fot.iStock

Odeszłaś. Stało się. Przyjechałaś któregoś dnia nieco wcześniej z pracy. Kiedy wróciłem do domu, miałaś spakowaną tę dużą walizkę. Tę, którą braliśmy zawsze, kiedy wyjeżdżaliśmy razem. Pomyślałem, że to jakaś niespodzianka. Albo żart. Potem zobaczyłem wyraz twojej twarzy i zrozumiałem, że coś się stało, że to na poważnie. Nie chciałaś długich pożegnań, rozmów i tego, żebym błagał cię byś została. Chciałaś odejść natychmiast, rozstać się, jak to ujęłaś, bezboleśnie. Cóż, ty szybko znalazłaś nową miłość. Ja nadal za tobą tęsknię.

W twoim odejściu najtrudniejsze były nasze spotkania. Odeszłaś, ale chciałaś nadal być blisko. Tłumacząc mi, że odchodzisz, zapewniałaś, że nadal mnie kochasz, że przecież będziesz obok. Jako przyjaciółka. Przyjaciółka? Myślisz, że można z dnia na dzień wyciąć sobie z głowy uczucia do kobiety, z którą łączą cię wspólne przeżycia, wspomnienia, wspólne życie przez kilka lat? Myślisz, że naprawdę ktoś to potrafi? Może ten, kto nie kochał na serio. Kto nie planował wspólnej przyszłości, nie myślał: MY.

W tamtym momencie jednak, jedyne co czułem to to, że nie mogę dać ci tak odejść, że chcę o nas zawalczyć. Wziąłbym wszystko, co mi proponowałaś, bo wciąż miałem nadzieję. Tym bardziej, że naprawdę nie wiedziałem dlaczego mnie zostawiłaś.

Nie powiedziałaś nigdy jasno, dlaczego chcesz się rozstać. Odchodząc, mówiłaś tylko, że jesteśmy ze sobą długo, że chcesz spróbować czegoś innego, że zaczynasz się dusić, że jesteśmy za blisko. Ale ja nigdy w żadem sposób cię nie ograniczałem… Miałaś swoje grono przyjaciół, z którym czasem się widywaliśmy razem, a czasem wychodziłaś z nimi sama. Miałaś swój sport, inne zajęcia. Nie byłem typem faceta-bluszcza, który kontroluje i żąda całej twojej uwagi.  Zresztą, ciągle planowałaś coś nowego. Ze swoim ustabilizowanym trybem życia musiałem być po prostu dla ciebie za nudny. Dlaczego nigdy mi tego nie powiedziałaś? Że chcesz czegoś więcej od naszego związku?

Odchodząc, nie powiedziałaś też, że mnie już nie kochasz, że coś się zmieniło. Zapewniałaś mi, że to tylko wyprowadzka, że potrzebujesz więcej przestrzeni, ale przecież wciąż będziemy blisko.

Cały czas czułem, że jestem takim kołem ratunkowym, na wypadek, gdyby coś nie poszło po twojej myśli, gdybyś przestraszyła się samotności albo gdyby nie udało ci się znaleźć kogoś innego. to nie było komfortowe uczucie.

Przez pierwszy tydzień cię nie widziałem, wysłałaś tylko SMS z informacją, że wpadniesz po resztę rzeczy. Przygotowałem twoje książki, albumy. Kosmetyków w łazience nie tknąłem, zawsze cię to denerwowało, kiedy je przestawiałem.

Kiedy przyszłaś, miałaś łzy w oczach. Nie chciałem wykorzystać tego momentu, starałem się być opanowany, spokojny. Spytałem jak sobie radzisz, jak się czujesz. Rzuciłaś mi się w ramiona i staliśmy tak dobre kilka minut. Potem oderwałaś się gwałtownie i pobiegłaś pakować resztę twoich ubrań. Spytałaś, czy kogoś mam. Po tygodniu od naszego rozstania! Jakby nasz związek nic dla mnie nie znaczył…

Czas mijał, dzwoniłaś i pisałaś coraz częściej. Wpadałaś, żeby pogadać, albo raczej, żeby się wygadać. Jak wtedy, gdy byliśmy razem. Mówiłaś o złośliwej koleżance z pracy, o tym jak denerwuj cię twoja matka i o tym, że marzysz o wakacjach. Słuchałem, to Ci wystarczało. Przytulałaś mnie na pożegnanie i całowałaś w policzek. To było trudne, bardzo. Ale nie chciałem naciskać. Pisałaś SMSy: Pamiętaj, że między nami jest juz tylko miłość platoniczna. A potem przychodziłaś i chciałaś, żebym Cię mocno przytulił, bo było ci smutno. Dziś myślę, że to było okrutne z twojej strony.

Pewnego wieczora zapytałem, czy zostaniesz na kolację. Przestraszyłaś się, krzyczałaś, że przecież już dawno nie jesteśmy parą. Ale zostałaś. Zrobiłem twój ulubiony makaron, obejrzeliśmy twoją ulubioną komedię. Wychodząc pocałowałaś mnie, w usta. Wtedy próbowałem cię zatrzymać, porozmawiać. Prosiłem o kolejną szansę. Albo o to, żebyś określiła jasno czego potrzebujesz. Uciekłaś. Napisałaś potem mnóstwo wiadomości, że musimy przestać się widywać, że tak będzie lepiej. Zgodziłem się z tobą. Ale wciąż mnie potrzebowałaś… Nikt mnie nie zna tak jak ty – mówiłaś…

Trzy tygodnie temu przestałaś dzwonić. Pomyślałem, że pewnie potrzebujesz czasu, żeby sobie wszystko poukładać, że to dobrze, bo przemyślisz swoje uczucia do mnie i zrozumiesz czego potrzebujesz. Od tego czasu się nie odzywasz.

Dziś na Facebooku widziałem twoje zdjęcia z NIM. Wyglądasz na szczęśliwą. Ja wciąż nie mogę zapomnieć.