Kobiecy orgazm. Coś wspaniałego, prawda? Lubimy go przeżywać, a faceci lubią świadomość, że to ich zasługa. Czasem jednak (z różnych powodów i mimo ogromnego zaangażowania obu stron) orgazm nie przychodzi. Zamiast jednak cieszyć się tym, co jest, niektóre z nas wolą odstawić szopkę pt. „Niech ma”. No dobra, aktoreczki od siedmiu boleści, czas pośmiać się z samych siebie.
Zapytałam kilku zaprzyjaźnionych facetów, po czym poznają, czy kobieta udaje. Cóż, jak widać – same wrzaski nie wystarczą, żeby wyszło prawdziwie…
Skurcze pochwy
„Najłatwiej to rozpoznać, kiedy kobieta udaje orgazm w momencie, w którym w niej jestem. Normalnie czułbym takie charakterystyczne pulsowanie, coś jak skurcze pochwy. A gdy ona udaje, ta reakcja po prostu nie występuje” – powiedział mi jeden. Do tego dochodzą też spazmy całego ciała, nad którymi kobiety nie potrafią zapanować.
Szybki oddech
„Gdy ona jest już blisko, zaczyna coraz szybciej i szybciej oddychać. Najlepsze dzieje się, gdy szczytuje – wtedy na chwilę przestaje oddychać i dosłownie zamiera, wygięta w łuk. To trwa dosłownie chwilę, może sekundę, dwie? Ale jest nie do podrobienia” – zapewnia kolejny. Fakt, potem znów zaczynamy szybko oddychać, pojękiwać i powoli się uspokajamy…
Extra nawilżenie
„Kiedy udaje, będzie wciąż tak samo mokra lub wręcz sucha. Orgazm, to właśnie ten moment, kiedy pojawia się najwięcej soków” – twierdzi inny. Cóż, na zawołanie ich przecież nie wyprodukujemy, taka prawda.
Rozanielony wzrok
„Miałem partnerkę, która dosłownie miała problem, żeby tuż po orgazmie otworzyć oczy. U innych zauważyłem coś podobnego. Kobiety zaraz po szczytowaniu mają bardzo rozmyte spojrzenie” – dodał kolejny.
Nienaturalne wrzaski
O tym wspomniał każdy z panów. To zdecydowanie totalny „must have” każdego, udawanego orgazmu. Dziwne dźwięki, jęki, czasem kompletnie inne imię, zwroty, których normalnie się nie używa, ale gdzieś się usłyszało…
A czy nie lepiej byłoby po prostu powiedzieć: „Kochanie, a może zrobimy coś inaczej, bo tak nie dojdę„? Albo „Jesteś cudowny, ale to nie mój dzień”? Ehh, kobiety…