Go to content

Panowie, czas przejrzeć na oczy. Te błędy popełnia większość z was

Fot. iStock/lolostock

Wiadomo – każdy facet jest inny, nie ma co generalizować… Niby tak, a jednak większość z was popełnia te same błędy w związku. Mi wystarczyło jedno spotkanie przy winie, by w babskim gronie sporządzić listę sześciu zachowań charakterystycznych dla facetów. Panowie, tu się nie ma co obruszać. Chociaż wiem, wiem, prawda w oczy kole. 

Macie bardzo wybiórczą pamięć

Nie widzicie rzeczy, które robimy dla związku każdego dnia, ale z łatwością wymienicie wszystkie swoje szlachetne gesty do pięciu lat wstecz. To, że wyszedłeś kiedyś ze służbowego spotkania, bo zadzwoniłam, że na środku skrzyżowania stanął mi samochód i nie chciał odpalić. Czy to, że dwa lata temu przez trzy godziny biegałeś po okolicznych cukierniach, żeby spełnić moje ciążowe zachcianki. Potrafisz wypomnieć nawet to, że nie wkurzyłeś się aż tak bardzo, gdy przełączyłam kanał, gdy oglądałeś mecz i odpuściłeś.

Tak, wszystkie swoje zasługi potraficie wypunktować przy pierwszej, lepszej kłótni. Szkoda tylko, że równą dokładnością nie kodujecie wszystkich tych rzeczy, które my robimy dla was każdego dnia. Mówię o tych, które można przypisać do pytania: „Zmarzłeś? Już podgrzewam ci zupę” czy „Miałeś w pracy lepszy dzień niż wczoraj?”. Dla was są to głupoty, nic nieznaczące szczegóły, które po prostu są naszym obowiązkiem i powinnością.

Nie potraficie argumentować swoich racji

Używacie słów „zawsze” i „nigdy”, by opisać nasze lub wasze zachowanie, ale gdy prosimy o konkrety, nagle nie potraficie niczego sobie przypomnieć. No, ewentualnie rzucicie jednym (z reguły dość kiepskim) przykładem. To tylko pokazuje, że nie umiecie analizować sytuacji, w których się znajdujecie, a już tym bardziej wyciągać z nich wniosków. Wydaje wam się, że kłótnia to przerzucanie winy i punktowanie drugiej strony. Jeśli wyliczycie więcej błędów lub posłużycie się magicznym „ty zawsze”/”ty nigdy”, wygracie tę rundę.

Nic z tego, moi mili. Najpierw zbierzcie argumenty, potem dopiero rzucajcie nam rękawice.

Zwalacie na nas całą winę

Nie potraficie walczyć o odbudowanie naszego zaufania, gdy je z powodu własnej głupoty stracicie. To nasza wina, ze nie potrafimy „zapomnieć”. Wy przecież ubiczowaliście się i przeprosiliście, więc o co się rozchodzi? Po co to sprawdzanie?

Niestety nie rozumiecie, że kobiety kierują się emocjami i intuicją. Wydaje wam się, że w kwestii zaufania wystarczy przełączyć przycisk „ON/OFF” i temat jest załatwiony. Nie zależy wam na odbudowaniu zaufania i całą winę za dalsze niepowodzenia w związku, kłótnie i awantury przerzucanie na nas w myśl zasady „to twój problem, że nie potrafisz mi znów zaufać”.

Idziecie na łatwiznę

Myślicie, że skoro już raz nas zdobyliście, to nie trzeba się już wysilać. Otóż jesteście w błędzie. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że kobiecie nie wystarczy poczucie, że jest zajęta. Ona chce być wciąż i wciąż zdobywana, adorowana i wynoszona na piedestał przez tego samego mężczyznę. I nie chodzi tu o prezenciki, komplemenciki i inne pierdolety. Kobieta chce mieć w mężczyźnie oparcie. Chce wiedzieć, że jest jedyną i najważniejszą osobą w jego życiu. Co więcej, nie powinna się o to upominać.

Wy tymczasem wolicie iść na łatwiznę. Wszystko najniższym kosztem, bo po co się starać. Widać to w prezentach, kupowanych na odczepnego, odwlekaniu powieszenia półki, gdy o to poprosimy i kiepskim seksie, który kończy się wraz z waszym wytryskiem.

Lekceważycie nas

Nie traktujecie poważnie tego, co do was mówimy. W seksistowski sposób zlewacie nasze uwagi i oczekiwania. Bo przecież my jesteśmy tuż przed, w trakcie albo po okresie. Przecież my ciągle mamy humory. Taka kobieca natura, prawda? Co odważniejsi pokuszą się też na stwierdzenia, że jesteśmy histeryczkami lub wariatkami. „Ty zawsze musisz się do czegoś przyczepić” – mówicie.

Poważne problemy i jasne komunikaty (których przecież tak od nas oczekujecie) zamiatacie pod dywan, licząc, że temat ucichnie lub problem sam się rozwiąże. Albo w ogóle nie zaprzątacie sobie nim głowy, bo przecież „znowu coś sobie ubzdurałyśmy”.

Nie wiecie, czego chcecie od życia

Mówicie o zakładaniu rodziny, o priorytetach, o dzieciach, a potem macie pretensje, że odbiera wam się wolność. Że już nie jesteście królami życia. Że ktoś czegoś od was oczekuje, że trzeba się zmienić, pójść na kompromis. Zrezygnować z czegoś ze względu na dzieci, rodzinę, domowe wydatki czy sytuację życiową. Bardzo szybko gubicie się w tym, co przecież miało być spełnieniem waszych marzeń. Tak przynajmniej mówiliście.

Łatwo za to wtedy mówicie o zaborczości i zazdrości. O chodzeniu na smyczy. A to wcale nie tak. Chcieliście stworzyć z nami rodziny? To teraz nie przecierajcie oczu ze zdumienia i nie mówcie: „Dobra, ja już się nie bawię”. Jasne, zasady zawsze możemy przecież zmienić, ustalić na nowo. Ale żeby zaraz zabierać swoje zabawki i iść do innej piaskownicy?

Pewnie i tak nic do was nie doleciało. Uznajcie, że mam okres.

Weronika