Go to content

Czy z nami – kobietami, naprawdę tak trudno wytrzymać? Fajna żona ma kilka własnych zasad

Fot. iStock / KristinaJovanovic

Wieczór, SMS: „Jesteś w domu?”. No jestem, „wpadaj” – odpisuję. Przyjaciółka, jak o 20-tej pyta czy mam dla niej czas, to znaczy, że coś się dzieje.

– Mam dość – zaczyna od progu. – Mam dość, wyprowadzę się, przysięgam, zostawię go, niech sobie sam gacie pierze – mówi. – Ej, ale on robi pranie u was w domu – przypominam jej. – Przestań, wiesz o co mi chodzi, te gacie to metafora naszego życia. Nie pytając otwieram wino czekając aż ochłonie.

Obraził się, jak ona wspomniała, że prania nie powiesił, chociaż był w domu szybciej. I mleka nie schował rano, znowu jest do wyrzucenia. – Jeny, czy naprawdę wszystko muszę mu pokazywać palcem! – ciągnęła. – Czy on nie może się domyślić, zobaczyć czegoś więcej poza czubkiem własnego nosa!

Są fajnym małżeństwem, serio, choć jak widać czasem wybuchowym. Ona się wkurza, on jej mówi, że z nią się żyć nie da, a po kilku godzinach, a najczęściej po nocy, znowu jest okej, do kolejnego razu. Kiedy to ona na przykład strzeli focha, że jej do kina nie zabrał, choć wiedział, że akurat ten film chciała zobaczyć. Do kina w efekcie idzie ze mną, więc zawsze trochę się nasłucham.

– Ej, a nie myślisz czasami, że to jednak trochę przez nas? – spytałam idąc po drugą butelkę wina. – Co przez nas? – zdumiona. – No że czasami przez nas oni są tacy nie do wytrzymania?

Usłyszałam, że ja to chyba na łeb upadłam, że przecież piorę, gotuję, sprzątam, pracuję, jak mogę coś robić nie tak, a jak już na coś siły nie mam, to on powinien to zrozumieć. I się postarać. – Ale nie stara się? – nie daję za wygraną. – Oj stara, ale mógłby zawsze więcej, no nie. No tak. W sumie mógłby.

Jakoś się uwzięłam tej myśli. – Słuchaj, czy my – kobiety, naprawdę jesteśmy takie straszne? – spytałam moje męża myśląc: „O rety stąpasz po kruchym lodzie…”.

– Że co?

– No wiesz, że ciężko z nami wytrzymać.

– A ty co znowu?

– Co ja znowu, co ja znowu. Normalnie pytam, bo mnie to ciekawi. Może też masz mnie dosyć, tylko tego nie mówisz.

– Jak gadasz takie bzdury, to mam cię dosyć.

Dobra, głęboki oddech, trzy, dwa jeden.

– Oj wiesz, o co mi chodzi.

Jasne, że wiedział, tylko uwielbia (a ja nienawidzę), jak się ze mną droczy.

– Chcesz kawę na ławę.

– No tak.

No to dostałam… Usłyszałam, na co narzekają faceci, co my byśmy mogły zrobić, a nie tylko zwalać winę na nich i mówić, że jak coś się wali, to tylko przez nich. I gdyby zebrać to wszystko razem, to powstaje nam kilka zasad dla fajnej żony, może warto wziąć je sobie do serca i trochę zerknąć na siebie.

Nie krytykuj

To jeden z naszych grzechów głównych. Krytykujemy jego metody wychowawcze, to jak się ubrał, jak zaproponował spędzenie wieczoru.

„Też wymyśliłeś z tymi dziećmi, ciekawe, kto teraz będzie musiał tego pilnować”.

„Serio – w tym wychodzisz? Nie masz jakieś innej koszuli?”.

„Daj mi spokój z filmem, padam na twarz, a jeszcze muszę nogi ogolić”.

Faceci mówią, że wiele zdań w podobnym tonie potrafmy z siebie wyrzucić każdego dnia. Nic nam się nie podoba i dziką satysfakcją o tym mówimy.

Nie podcinaj skrzydeł

„No tak, jasne, dzięki ci za to śniadanie, jak i tak muszę cały ten syf posprzątać” – nie dziw się, że on później śniadania już ci nie zrobi. Albo nie powiesi prania, jeśli czepiasz się, że spodnie nie wiszą ze spodniami, a koszulki z koszulkami. Za „Ale to inaczej będzie schło?” – można zostać zamordowanym przez kobietę wzrokiem.

Nie każ się domyślać

Podobno faceci uważają, że mamy to we krwi, bo nijak tego wyplewić się nie da. „Już tej zmywarki to opróżnić nie mogłeś” – mielisz w zębach rzucając talerzami i wściekając się, że on się nie domyślił. „Ja nawet nie wiedziałem, że ona jest pełna” – czasami próbują się bronić. „Nie mogłeś się domyślić i zajrzeć?”. Tja, i koniec rozmowy, foch na trzy dni, żeby popamiętał, że nie ma co się nawet odzywać.

Mów wprost

„Wypakuj zmywarkę” – taki SMS by wystarczył podobno. Faceci tłumaczą, że oni nie mają tylko szufladek w głowie otwartych. Musi być jasno i na temat. Nie potrafią jednocześnie gotować obiadu, rozmawiać przez telefon i jeszcze wysłać maila (ależ mi trudność, prawda?). Ale cóż, możemy się na to wkurzać, obśmiewać, ale tego nie zmienimy. Podobno lepiej powiedzieć: „Nie mam dzisiaj ochoty na seks” niż udawać, że jest nam dobrze. Mów wprost, mów wprost, mów wprost. Dobrze by było, gdybyśmy wyryły to sobie w głowie.

Pochwal

Dreszczy dostaję na to „pochwal”, ale kurczę może faktycznie coś w tym jest. Obrywają ci faceci od nas, cały czas są nie tacy jak być powinni, cały czas gdzieś zawodzą, coś zawalają. A jak zrobią coś ekstra, to liczą nagle na pochwały. Kurde. Ale podobno, jeśli powiemy: „Dzięki, że pamiętałeś”, „Super, że to zrobiłeś” – to im chce cię więcej takich rzeczy robić, muszą tylko wiedzieć, że zmierzają w dobrym kierunku. Eh, może by tak spróbować?

Przejmij stery

„Bo wy to tylko czekacie, aż my coś zrobimy”. No kurde, czekamy. „A nie możecie same wyjść z inicjatywą, czegoś zaproponować?”. Chcesz iść do kina – kup dla siebie i dla niego bilety i napisz SMS-a, że wychodzicie. Podobno następnym razem, on wyjdzie z inicjatywą. Chcesz, żeby cię więcej przytulał – sama zacznij się przytulać do niego. I tak dalej. Oni też czekają na nasze propozycje, na pokazanie im, że chcemy coś wspólnie zrobić, że nam na nich zależy, a nie tylko na dzieciach, praniu, sprzątaniu i gotowaniu.

Wspieraj

Faceci potrzebują wsparcia – to usłyszałam. Oni wcale nie są tacy pewni siebie, jakby się nam wydawało, są też bardziej wrażliwi, niż pokazują na zewnątrz i też się boją. Oni tego nie mówią, a my nie mamy zielonego pojęcia, może dlatego czasami dajemy sobie używanie podważając ich kompetencje, umiejętności, ironizując na temat ich możliwości. Kurczę… fakt, bywamy okrutne, a nie wspierające.

Hmm, nie jest łatwo przyjąć krytykę, ale jeśli chcemy mieć fajny związek, to trzeba też popracować nad sobą, siebie, a nie innych chcieć zmienić. Od znajomego psychologa usłyszałam kiedyś: „Wiesz, jaki jest największy komplement dla faceta? Powiedzieć mu: Jestem z ciebie dumna”. Więc mówmy im, że jesteśmy dumne z tego, kim są i ile dla nas znaczą. W końcu – to przecież nic nie kosztuje, a można wiele zyskać. 😉