Go to content

Okrutna diagnoza lekarska, odwołany ślub i poranione serce. Wydaje Ci się, że z tego nie można się podnieść? Można! I wspiąć się jeszcze wyżej!

Fot. iStock

Miało być tak pięknie. Biała suknia już czekała na odbiór w salonie, welon czekał na ten wielki dzień, regularnie przymierzany przed lustrem w sypialni. Goście, zespół, starannie wybrane menu i nawet te maluteńkie woreczki z haftem, w których goście mieli otrzymać podziękowania. I jak to w życiu bywa, wszystko rozsypało się na kawałeczki. W jeden dzień zawalił się świat. Nie, nie cały, runął tylko jego kawałek należący do kilku osób.

Chyba nie ma osoby, która nie przeżyłaby podobnego doświadczenia (choć nie zawsze z ołtarzem w tle). Kiedy masz wrażenie, że jedną ręką trzymasz już swoje szczęście, ono nagle wymyka się, a ty z wielkim hukiem upadasz na ziemię i boleśnie obijasz całe ciało. A na dodatek jeszcze ta cholerna miłość… to zawsze przez nią, to ona tak często nam ucieka, zostaje?. I kiedy myślisz, że już nigdy, za żadne skarby świata się nie zakochasz, i z równie wielką determinacją obwieszczasz, że w życiu też już nic dobrego cię nie spotka, dzieje się coś tak błahego, niespodziewanego i banalnego, że aż trudno uwierzyć, że to nie bajka…

Hania ma wszystko, o czym można zamarzyć. Szczęście i w dodatku we wszystkich jego wymiarach. Właśnie szykuje się do wyczekanego ślubu, kończy studia, a  od idealnej pracy dzielą ją już „milimetry”. Jest lepiej niż można by było sobie wymarzyć. Jednak szybko ma się przekonać, że nic nie jest nam dane na zawsze. Cóż, jeśli myślisz, że możesz coś sobie w życiu zaplanować, to jeszcze nie znasz życia.

Na kilka tygodni przed ślubem traci przytomność, a diagnoza lekarzy wywraca jej życie do góry nogami. Na szczęście ma obok siebie wspaniałego mężczyznę, który jest dla niej dużym wsparciem. Zatroszczy się o nią, odgoni skutki choroby, będzie na każde zawołanie. Uwierzyłaś? Hania tak. Mimo lęku spowodowanego wstępną oceną lekarską, chciała żyć dalej według wcześniej ułożonego planu. Jednak i w tym przypadku o załamaniu się wszystkiego zadecydował czynnik ludzki Tak, ten sam, który był wsparciem, miłością i przyszłym mężem. Całe szczęście Hani, które miała w rękach ucieka, jak powietrze z przekłutego balonika.

Co scenariusz życia przewiduje w takiej sytuacji, gdy wszystko się rozpada w ciągu jednej godziny, zostajesz sama z chorobą i nie masz ochoty dłużej żyć?

Zwykle zdarza się coś, co przełamuje złą passę, pojawia się inny człowiek, który może pomóc, pasja pozwalająca zapomnieć o najgorszym, a nawet uczucie, które doda wszystkiemu barwy. Tylko trzeba się na to otworzyć, wyjść ze skorupy bezpiecznego załamania i uwierzyć, że to życie, które trwa, jest najlepszym, które mamy.

„Prosto w serce” to wspaniała opowieść o miłości i emocjach, które potrafią nas mocno zaskoczyć. To lekcja życia, którą warto odrobić w myślach podczas lektury. Bo czy może być coś trudniejszego niż zrozumieć, że nie wszystko od nas zależy? Nawet miłość, którą wydawać by się mogło tak dobrze znamy i tyle o niej marzymy, może być jak ogień i  woda.

Ta książka pokazuje miłość inaczej. Nie jest oczywistością, nie jest stałą. Jest zmienna, ulotna, plastyczna. Jest miłością z obrazka, idealną, tą miłością dla młodych, zdrowych, tych, którzy planowali swoją idealną przyszłość. To historia miłości poukładanej. I miłości rozchwianej, na niepewnie stojących nogach, tej, która nie wie, co będzie jutro i co przyniesie. Nic, co spotyka Hanię, nie jest czarno-białe, jak to w życiu. Każdy z bohaterów widzi splot wydarzeń inaczej, czuje co innego i te emocje oddaje czytelnikom pod rozwagę.

Jeśli szukacie dobrej lektury na jesienne wieczory, takiej, która wciągnie was bez reszty, a w dodatku odbuduje w was wiarę w lepsze jutro – lepiej nie mogliście trafić! „Prosto w serce” autorstwa Jolanty Kosowskiej to wzruszające i budująca opowieść o tym, że życia nie da się zaplanować i… bardzo dobrze!

Prosto w serce

Poruszająca historia o miłości, która leczy najgłębsze rany.

Życie Hani przypomina najpiękniejszą romantyczną opowieść. Młoda kobieta właśnie kończy studia i rozpoczyna przygotowania do ślubu. Planowanie wspólnego życia, nowa, wymarzona praca i otaczająca ją miłość sprawiają, że nie potrzeba jej do szczęścia niczego więcej. Pewnego dnia jednak bajka się kończy – podczas przyjęcia Hania nagle mdleje, a diagnoza lekarska rozwiewa wszelkie nadzieje na to, że uda jej się żyć tak samo, jak do tej pory. Najbardziej bolesny cios padnie jednak niepodziewanie z zupełnie innej strony…

„Prosto w serce” to poruszająca historia o nieprzewidywalności uczuć, trudnych życiowych wyborach i ich jeszcze trudniejszych konsekwencjach. To podróż przez pełną niezwykłych barw, smaków i dźwięków Prowansję, w której rzeczywistość co chwila miesza się z fikcją. Nocne kluby, namiętne tańce, zaskakujące oświadczyny i wyjątkowy ślub. A wszystko po to, żeby odgonić mary przeszłości i… znów uwierzyć w miłość!

„– O czym ty mówisz? – wyszeptałam.
Pokój wydawał mi się rozmazany. Pierwsza gorąca kropla potoczyła się po policzku. Wydawało mi się, że to nie Bartek, tylko ktoś zupełnie obcy. Mój Bartek nigdy by tak nie powiedział. On jest opiekuńczy, ciepły i dobry. Jeszcze wczoraj zapewniał mnie o swojej miłości. Wieczorem byliśmy na koncercie. Orkiestra grała Cztery pory roku Vivaldiego, a on mówił, że stworzymy cztery pory roku utkane z naszej miłości i wspólnych przeżyć …
(…)
Mówił pięknie jak zawsze. Ten ktoś, kto dziś do mnie zadzwonił, nie mógł być moim Bartkiem.
– O czym ty mówisz?! – powtórzyłam. – Nic nie rozumiem.
– Czego nie zrozumiałaś? – zaatakował mnie. – Otrząśnij się! Oprzytomniej! Na jakim świecie żyjesz? Chyba nie chcesz, żebym poślubił cię z litości?”


Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Novae Res