Miłość jest bezinteresowna, przywiązanie jest egoistą… zawsze. Nie tylko to je różni. Tylko dlaczego patrząc z boku, tak łatwo nam odróżnić te stany, podczas, gdy od środka, bronimy się na śmierć i życie przed tym, żeby ujrzeć nieuchronne?
Dlaczego tak boimy się zmierzyć z szarą rzeczywistością?
Bo my, mieliśmy być inni, odporni na życie. Bo mieliśmy mieć więcej, chociaż w tej miłości… i tylko gdzieś przez te wszystkie miesiące czy lata, okazało się, że sami nie wiemy, prawda? Boimy się przywiązania bez miłości – i słusznie. Bo ono jest odbiciem naszych największych lęków i rozczarowań. Jest jak cyrograf na zaprzedanie duszy w zamian za względny spokój, gdy stoimy przed lustrem.
Czy na pewno? Jak je od siebie odróżnić, gdy tak rozpaczliwie szukamy jeszcze w sobie okruszków dawnej miłości?