Go to content

„Małżeństwo nie może być więzieniem” twierdzi Will Smith. Na czym polega związek otwarty tłumaczy terapeutka

Podczas rozdania Oscarów wybuchła afera, w której główną rolę zagrał Will Smith. Stając w obronie swojej żony Jady Pinkett, spoliczkował na scenie Chrisa Rocka. Kilka dni później świat przypomniał sobie, jak skomplikowana relacja łączy Willa z Jadą. Para oficjalnie przyznała, że tradycyjny związek to dla nich więzienie i że żyją w otwartej relacji. Na ten temat rozmawiam z terapeutką par – Marleną Kazoń.

Will Smith i Jada Pinkett Smith tworzą otwarty związek

Pobrali się w 1997 roku i doczekali dwójki dzieci: 24-letniego Jadena i 21-letniej Willow. W 2020 roku raper August Alsin powiedział, że przez pewien czas miał romans z Jadą, a Will to zaaprobował.

„Ja tak naprawdę usiadłem z Willem i odbyliśmy rozmowę. W związku z ich transformacją (…), która nie przewidywała relacji romantycznej, on dał mi swoje błogosławieństwo. A ja totalnie oddałem siebie temu związkowi na lata swojego życia. Szczerze, prawdziwie i głęboko ją kochałem”, wyznał August.

Małżonkowie nie zaprzeczyli tym słowom. Will publicznie potwierdził, że postanowili żyć w otwartej relacji, mówił o tym m.in w wywiadzie dla „GQ”. Wyznał też, że wychowywał się w konserwatywnym środowisku, które było dalekie od tworzenia poligamicznych związków.

„Jada nigdy nie wierzyła w konwencjonalne małżeństwo… Miała członków rodziny, którzy mieli niekonwencjonalne relacje. (…) Dorastała więc w sposób zupełnie inny niż ja”, powiedział Will. „Przeprowadziliśmy ważne, niekończące się dyskusje na temat tego, czym jest idealna relacja, jaki jest idealny sposób na interakcję jako para. […] Daliśmy sobie nawzajem zaufanie i wolność, wierząc, że każdy musi znaleźć swoją własną drogę. A małżeństwo dla nas nie może być więzieniem. Nie proponuję nikomu naszej drogi. Ale dawanie sobie wolności i bezwarunkowego wsparcia są dla mnie najwyższą definicją miłości”, podsumował.

Aktor twierdzi, że poligamia jest dla nich przejawem zaufania. Na ten temat postanowiliśmy porozmawiać z Marleną Kazoń, terapeutka par.

Czym jest otwarty związek?

– Otwarty związek to relacja dwojga ludzi, którzy za obopólną zgodną utrzymują relacje intymne z innymi osobami. Jest to więc odejście od tradycyjnego, monogamicznego wzorca, utrwalonego przez wieki w europejskim kręgu kulturowym. Otwartość oznacza więc akceptację niewierności, choć w takiej sytuacji pojęcie to nie jest do końca tożsame ze zdradą.

Jednak ta „umowa” absolutnie nie jest dla każdego. Związek otwarty wiąże się z tzw. wolnością seksualną. Z mojego doświadczenia wynika, że nie jesteśmy w stanie stworzyć bezpiecznej więzi, będąc w relacji seksualnej z innymi partnerami. Najczęściej pacjenci mi mówią, że rozważają taką sytuację, bo to dla nich naturalna konsekwencja wypalenia uczuć, braku zaangażowania i zainteresowania sobą nawzajem, znudzenia codziennością. To dzieje się zwłaszcza w związkach z dłuższym stażem, dla których głównym spoiwem pozostają dzieci, mieszkanie, kredyt.

Pacjenci twierdzą, że pragną ograniczyć się głównie do sfery seksualnej. Z pominięciem bliskości emocjonalnej i wsparcia psychicznego. Niestety zazwyczaj tu działa taka zasada: im więcej partnerów seksualnych, tym mniejsza bliskość w bazowym związku. Doświadczenia seksualne w szerszych konfiguracjach (seks grupowy, swingowanie, wymiana partnerów) zwykle zaburzają więź podstawową i osłabiają poczucie zaufania i bezpieczeństwa.

Co możemy zrobić, by nie cierpieć?

Trzeba jasno ustalić reguły. Mówić wprost o uczuciach i okazywać emocje, przede wszystkim: złość, smutek i radość. To trzon, od których zależy powodzenie lub niepowodzenie relacji emocjonalnej. Aby nie cierpieć, trzeba wiedzieć, czego oczekujemy od „bycia razem”, jakie potrzeby chcemy mieć zaspokojone, na czym nam zależy.

Ludzie często w związku otwartym upatrują możliwość rozwiązania związkowych problemów, zaspokojenia swoich potrzeb, które w stałej relacji nie są zaspokajane. Niektórzy mówią też, że to sposób na zabicie nudy. To świadczy zazwyczaj o zaburzeniu komunikacji i otwartego mówienia o swoich potrzebach. Jeśli para ma problemy np. związane ze zdradą, to otwarcie związku nie jest najlepszą motywacją do poradzenia sobie z tą sytuacją. Takie problemy trzeba przepracować w parze, może udać się na terapię. Jeśli coś się nie układa, to wprowadzenie poligamii, raczej nie pomoże. To może doprowadzić do rozpadu relacji. Zwłaszcza jeśli to jedna strona chce wolności, a druga zgadza się na takie rozwiązanie z obawy przed zerwaniem.

Czy taki pomysł w ogóle ma szanse się udać?

– Rozluźnianie „ram” to pomysł, który częściej jednak się sprawdza w przypadku ludzi, którym się układa, którzy sobie ufają, otwarcie mówią o swoich potrzebach i nie boją się testować granic relacji, bo są po prostu ciekawi różnych nowych doświadczeń. Niektórzy otwierają związek i/lub swingują wspólnie, zapraszają do sypialni inne osoby albo tworzą poliamoryczne układy. W takiej sytuacji trzeba się jednak również liczyć z tym, że narażamy się na potencjalne niebezpieczeństwo zaburzenia naszej więzi i osłabienia poczucia własnej wartości. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet.

Często pary jednak wycofują się z takich układów. Musimy pamiętać, że seks to potężne narzędzie. Często jedna z osób z tzw. otwartego związku zakochuje się w kimś „trzecim” i zaczyna go pragnąć go na stałe, bliżej, bardziej… Ma coraz więcej oczekiwań, potrzeb i zaczyna się cierpienie, poczucie niesprawiedliwości, zranienia, oszukania. Wtedy bardzo często pary się rozstają. Pamiętajmy, że dobre życie seksualne, to potężne narzędzie bycia blisko, budowania więzi i bliskości. Trudno traktować seks instrumentalnie. Gdy ktoś jest w stanie w ten sposób go „używać”, to znaczy, że uprzedmiotowia siebie i swoich partnerów, a to niestety znów zaburza relacje.

Dlaczego większości trudno zgodzić się na otwarty związek?

– Ponieważ to jest dla nas „nieznany ląd”. Znakomita większość z nas miała dwóch rodziców, a nie czworo, czy sześcioro. To nasi rodzice, którzy nas wychowywali, troszczyli się i których mogliśmy obserwować, wywali na nas ogromny wpływ. To jest coś, co znamy. To jest model rodziny, który najchętniej powtarzamy, bo uważamy go za bezpieczny. Zdarza się, że słyszymy od partnera: „Nigdy nie słuchasz, co do ciebie mówię”, „Nie rozumiesz, o co mi chodzi”, czy „Za dużo mówisz”. W bliskich relacjach mogą pojawiać się trudności w porozumiewaniu się i to często prowadzi do wzajemnej niechęci i frustracji. Tak się dzieje w parach monogamicznych, a co dopiero w poligamicznych. Pamiętajmy im więcej osób w związku emocjonalnym czy seksualnym, tym nasza więź jest bardziej narażona na osłabienie.


Marlena Kazoń, psychoterapeutka par, małżeństw i rodzin oraz psychoonkolog. Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Psychologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie i podyplomowe Studium psychoterapeutyczne realizowane przez MABOR Centrum Psychologiczno-Medyczne i Centrum Doradztwa i Szkoleń, atestowane przez European Association of Psychotherapy.

 

Marlena Kozoń