Go to content

Anoreksja – czy to tylko jadłowstręt psychiczny?

anoreksja
Fot. iStock

Pojęcie anoreksji jest nam już znane od co najmniej dwudziestu lat, kiedy to na wybiegach królowały często do granic możliwości wychudzone dziewczyny, balansujące na granicy życia i śmierci. Początek takiemu, a nie innemu wizerunkowi kobiety dała modelka z lat sześćdziesiątych o jakże wdzięcznym imieniu Twiggy (ang.gałązka). Choć znacznie różniła się od koleżanek po fachu to stała się inspiracją dla projektantów kilka dekad później.

Trochę jednak czasu minęło, zanim uznano, iż ideałem niewiasty jest figura bardziej androgeniczna aniżeli pełna kształtów sylwetka. I niewątpliwie propagowanie takiego wizerunku kobiety idealnej drastycznie wpłynęło na psychikę tysięcy dziewcząt i młodych kobiet. Anorexia nervosa (anoreksja) stała się jedną z najczęściej diagnozowanych chorób u nastolatek, w parze z bulimią zresztą. W pogoni za niedoścignionym ideałem dziewczyny odchudzały się na potęgę wpadając w szpony choroby.

Czym tak w ogóle jest w ogóle anoreksja?

Chorobę definiuje się jako jadłowstręt psychiczny polegający na tym, iż chory odmawia spożywania czegokolwiek panicznie bojąc się przyrostu wagi. Na anoreksję nie zapada się z dnia na dzień. To bardzo złożony mechanizm, bowiem istnieją pewne cechy charakteru, które predysponują dane osoby do zachorowania. Najczęściej będą to osoby niepewne siebie, niekonieczne ciche i nieśmiałe. Mogą to być osobowości ekstrawertyczne, ze zewnątrz uśmiechnięte i gadatliwe, skrywające swoje kompleksy gdzieś głęboko przed światem.

Weźmy jako przykład Martę, która ma trzynaście lat, właśnie dojrzewa, pojawia się jej biust, owłosienie łonowe, poszerzają się biodra. Waga rośnie. Dziewczyna jest w okresie wzrostu i potrzebuje dużo jedzenia. Już miesiączkuje, widzi jak zmienia się jej ciało. Zewsząd czasopisma i telewizja bombardują ją zdjęciami szczuplutkich modelek. W gazetach aż roi się od pomysłów na dietę cud, a niektóre koleżanki w klasie są jeszcze smukłe i nie doświadczają docinek ze strony kolegów à propos biustu czy bioder.

W głowie Marty kiełkuje myśl, że jest za gruba. Dziewczyna więc zaczyna eliminować słodycze. Bliscy, niczego nieświadomi i naprawdę niewinni, jeszcze jej przyklaskują. Marta więc dostaje pozytywny sygnał, że to, co robi jest właściwe. Zaczyna ćwiczyć i tu też spotyka się z pełną aprobatą otoczenia. W końcu traci ze dwa kilo. Czuje się lżejsza, piękniejsza, być może faktycznie lepiej wygląda. Smukła, pewniejsza siebie, pokrzepiona zewsząd sypiącymi się komplementami postanawia więc kontynuować. Rezygnuje z kolacji, ćwiczy więcej. Mama i tata jeszcze nie reagują. Marta w sumie wygląda dobrze, odpowiedzialnie się zachowuje, ma dobre stopnie, ufają jej. Nie kontrolują, czy zjadła śniadanie i kanapki w szkole. Są z niej dumni.

Marta traci kolejne kilogramy. Spirala niejedzenia się nakręca. Dziewczyna zaczyna kombinować, chowa jedzenie po kieszeniach, wyrzuca kanapki w szkole, uczy się chomikować resztki w polikach i narzuca sobie ostry reżim sportowy. Wszystko kręci się wokół kalorii. Wie ile jaki produkt ich ma i jak je spalić. Na jedzących ludzi patrzy z obrzydzeniem, nie rozumie jak posiłki mogą sprawiać przyjemność. Pije tylko wodę, oszukuje głód, myje zęby, żuje gumy. A gdy dowiaduje się, że te też mają cukier, zaczyna ssać kostki lodu. Chudnie szybko, traci włosy, wygląda znacznie gorzej, traci miesiączkę. Gdy szkoła alarmuje jest już za późno. Rodzice z Martą nie są w stanie sobie poradzić. Dziewczyna już dawno osiągnęła swój wagowy cel, mimo to wciąż chce chudnąć i uważa się za tłuściocha. Żadne argumenty do niej nie trafiają. Uparcie dąży do wyimaginowanego przez siebie ideału. Kłamie, oszukuje, ćwiczy po nocach, za kieszonkowe kupuje herbatki przeczyszczające. Jej historia jest historią wielu dziewczyn na świecie, pragnących wyglądać jak modelka. Zupełnie niewinne marzenie przekształca się w koszmar. Tylko terapia i szybka hospitalizacja są w stanie uratować chore dziewczyny, które tak jak uzależnieni np. od alkoholu do końca życia będą sfokusowane na posiłkach.

Anoreksja a mania kontroli

Psychologowie na podstawie wieloletnich obserwacji osób zaburzonych podkreślają, że w anoreksji nie chodzi tylko o niejedzenie i drastyczne chudnięcie. To także rozpaczliwa chęć kontrolowania swojego życia, którego z jakiegoś powodu w innych obszarach osoba chora kontrolować nie może. Jak to rozumieć? Poprzez ograniczenie pożywienia osoba chora zaczyna sterować swoim życiem. Kontroluje wagę, przyjęte kalorie. Doskonale zna swoje wymiary i wpada w panikę, gdy te się zwiększają. Wówczas ma poczucie porażki. Odnosi wrażenie, że życie wymyka się jej z rąk, stąd też maniakalne wręcz pilnuje swojego ciała. Niejedzeniem kara siebie za brak silnej woli. Odrzuca otoczenie, jej życie towarzyskie zamiera. Nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. Zaciekle broni swojej osobistej strefy.

Historia Beaty świetnie to ukazuje. Beata nigdy nie była za gruba. Szczuplutka, wesoła, radosna. Wychowywana przez nadopiekuńczą babcię, która zawsze wszystko chciała o wnuczce wiedzieć. Dziewczyna zatem w jedzeniu znalazła przestrzeń, dzięki czemu mogła w końcu decydować o sobie. To ona pomogła jej „odzyskać” kontrolę nad swoim życiem. Wszystko chcąca wiedzieć opiekunka w ten rejony nie miała dostępu. Beata miała już 20 lat, studiowała, jadała często poza domem. A że nigdy z tym nie było problemu to babcia skupiała swoją uwagę na innych aspektach życia wnuczki. Ta zaś nie wiedząc jak reagować „uciekła” w niejedzenie chcąc samej stanowić o sobie.

Czy anoreksję mogą wywołać także inne czynniki?

Tutaj też należy udzielić twierdzącej odpowiedzi. Faktycznie psychologie zauważyli, że na anoreksje zapadają także osoby, które z odchudzaniem nie mają nic wspólnego. One, nie jedząc odreagowują traumatyczne przeżycia takie jak rozwód rodziców, śmierć lub choroba bliskiej osoby, czyjś wypadek czy odejście. Zdarza się, że anorektyk swoim zachowaniem tak naprawdę woła niemo o uwagę, której w żaden inny sposób nie był stanie na siebie ściągnąć. Dopiero gdy popada w skrajne wycieńczenie zostaje zauważony przez bliskich. Tutaj niewątpliwie terapii potrzebuje zatem nie tylko sam chory, ale i jego bliscy. Podkreślić także należy, że anoreksja to tak naprawdę choroba, na którą cierpi cała rodzina.

Czy anoreksja jest chorobą, która dotyka tylko dziewczyny?

Nie. Zdecydowanie częściej są to kobiety, ale chłopcy i mężczyźni też na nią zapadają, szczególnie ci, którzy mają delikatniejszą psychikę lub też są zmuszeni (na przykład przez względy zawodowe) pilnować wagi. Anoreksja często dotyka zatem skoczków narciarskich muszących utrzymać niską wagę. Warto podkreślić, że tak jak dziewczyny się alienują, chorzy mężczyźni tego nie robią i często nie pokazują po sobie tego, co ich trapi. Choroba rozgrywa się głównie w ich głowie.

Status społeczny a choroba

Z badań wynika, iż anorektyczki lub anorektycy częściej dorastają w rodzinach średnio, lub dobrze sytuowanych, a zatem tam, gdzie pieniądz nie jest problemem, a jedzenie nie jest czymś upragnionym. Co więcej, na anoreksję zapadają osoby wysoce wrażliwe. Panicznie boją się krytyki, która dotyka ich do żywego i z która nie potrafią sobie poradzić. Chorzy na jadłowstręt są osobami bardzo inteligentnymi. One dobrze kombinują, by nie jeść.

Czy każde odchudzanie kończy się jadłowstrętem?

Oczywiście, że nie. Tu kumuluje się kilka czynników tj. osobowość, otoczenie, upragniony cel, przeżycia danej osoby. Warto jednak podkreślać, że granica między intensywnym odchudzaniem a początkami anoreksji jest bardzo płynna. Tu liczy się reakcja najbliższych, rozmowy, wyjaśnienie, być może i pomoc dietetyka i  psychologa, dzięki czemu osoba sfokusowana na zgubieniu wagi może swój cel osiągnąć w zdrowy sposób lub też zmienić go na inny, bezpieczniejszy wariant. A satysfakcję ze zgubionych kilogramów można przekierować na inne, o wiele mniej niebezpieczne działania. Warto też podkreślić, że takiej osobie należy uzmysłowić, iż upragniona waga szczęścia nie gwarantuje. Ono jest osiągalne niekoniecznie poprzez odmawianie sobie przyjemności, jaką jest jedzenie.