Możliwe, że twoje #nażyćsię nie schowało się na Bali, choć dziś w to naiwnie wierzysz, nie jest zakopane na Saharze, nie jest ukryte w jednej z fontann w Rzymie ani na szczycie Burdż Chalifa czy Empire State Building. Prawdopodobnie nie ma go też na Kasprowym czy w Sukiennicach albo na sopockich uliczkach. Jest dalece prawdopodobne, że twoje #nażyćsię może kryć się w twojej kuchni albo w parku obok biura, w rodzinnym domu na peryferiach czy na kawie z przyjaciółką, ale nie w Bristolu, tylko na murku pod jej domem”, pisze Marta Iwanowska-Polkowska w swojej książce „#nażyćsię „.
To momenty twojego życia, które powodują uśmiech albo poczucie sensu, ale niekoniecznie są tymi, które dobrze wyglądają na Instagramie… Wszystkie mogłyśmy to poczuć na początku pandemii. Snując wyobrażenia o tym, że „nażywać się” możemy, tylko (tylko! Niestety, to sobie wmawiamy) podróżując po świecie czy pijąc kawę w kawiarni, pozbawiłyśmy siebie szansy na radość, spontaniczność, spokój w życiu takim, jakie ono aktualnie jest. To jest najczęstszy błąd. Czekamy na lepszy moment na #nażyćsię. Czekamy, aż przeciwności miną, a my uciekniemy gdzieś daleko od naszego smutnego i pozbawionego piękna życia. Zakładamy, że najpierw obowiązki, a potem przyjemności, oddzielając grubą kreską życie, które mamy, od tego, jakie chcemy i marzymy wieść. Twierdzimy, że tu i teraz jest nasze życie, a #nażyćsię nie jest tu i teraz możliwe.
- Zobacz także: 10 rzeczy, które musisz zaakceptować, aby być szczęśliwą
A jednocześnie nie dajemy sobie prawa do tego, by sprawdzić, na ile radość, spokój albo po prostu doświadczanie tego, co ważne, są możliwe w tym życiu, właśnie tu i teraz. (…) radość i spontaniczność kryją się w codzienności, która jest na wyciągnięcie ręki, pod warunkiem, że sobie na to pozwolimy. No właśnie. Pozwolimy.
Jeszcze raz: #nażyćsię może być na wyciągnięcie ręki, jeżeli sobie na to pozwolimy. Jeżeli pozwolimy sobie odłożyć na bok oczekiwania własne i innych i poczujemy to, co nas żywi, karmi, nasyca i wypełnia życie życiem i nażyciem.
#nażyćsię nie zależy od miejsca.
#nażyćsię zależy od tego, na co ty dajesz sobie miejsce w życiu. Na ile to ty kreujesz swoje miejsce w życiu i na ile to robisz w zgodzie ze sobą. To zadanie sobie pytania o to, dlaczego tego nie robisz. Dlaczego?
Poniżej zamieszczam listę „nażyciowych” inspiracji. To działania, zachowania, czynności, proste gesty pełne uważności, o których słyszałam od kobiet, którym towarzyszyłam w „nażywaniu” się. Momenty, które są i moim #nażyćsię. Możesz na tej liście znaleźć sposoby na twoje #nażyćsię, ale też możesz po jej przeczytaniu stworzyć własną.
Mogę się założyć, że swoje #nażyćsię możesz poczuć:
- Wysypiając się. Nie włączając budzika. Przesypiając ciągiem osiem godzin albo przynajmniej sześć.
- Budząc się bez listy zadań w głowie. Bez pośpiechu. Bez presji. Pozwalając sobie za to na spokojny, leniwy poranek.
- Jedząc nieśpieszne śniadanie, przy suto i pięknie nakrytym stole, choć to tylko wtorek, a nie święta.
- Jedząc to, co lubisz, smakując każdy kęs. Jedząc to, co lubisz, a nie to, co smakuje twoim bliskim.
- Tańcząc na koncercie, choć teoretycznie wykupiłaś miejsca siedzące.
- Idąc na spacer tam, gdzie chcesz, z kim chcesz, w tempie, które ci służy.
- Idąc na protest w słusznej dla ciebie sprawie i przyznając się (może w końcu) do swoich poglądów.
- Ćwicząc poranną jogę, nawet gdy trwa trzynaście minut, a domownicy kręcą się wokół ciebie.
- Idąc na masaż i czerpiąc z niego przyjemność każdym centymetrem twojego ciała.
- Nie tłumacząc się z tego, że poszłaś na masaż. Choć twoja mama nigdy by nie zadbała w ten sposób o siebie.
- Robiąc sobie tatuaż, by ci zawsze przypominał o tym, co jest dla ciebie najważniejsze.
- Kupując sobie sześć sukienek bez planu, że wszystkie są na konkretne okazje. Choć nie chcę promować konsumpcyjnych i nieekologicznych zachowań, to gdy przez wiele lat nie nosiłaś sukienek, kupienie ich i noszenie może być dla ciebie momentem przełomowym. Podobnie możesz się poczuć, wybierając krótkie spodenki.
- Wyjadając dzieciom żelki w ukryciu. Bo ty też (!) lubisz żelki.
- Uważnie masując swoje ciało pachnącym olejkiem, patrząc na nie z czułością i coraz większą akceptacją.
- Zamawiając niedzielny obiad w restauracji, tylko dlatego, że chcesz odpocząć od gotowania i zjeść coś innego.
- Delektując się smakiem truskawek z cukrem i śmietaną, choć wiesz, że twoja dietetyczka tego nie pochwala.
- Świadomie oddychając, nawet gdy ten świadomy oddech dzieje się w pracy pomiędzy szóstym Teamsem, a siódmym Zoomem danego dnia.
- Robiąc sobie przerwę, gdy jej potrzebujesz – gdy twoje ciało jej potrzebuje. Próbowałaś? Tak często prosimy innych o zgodę w takim momencie albo się z tego tłumaczymy.
- Olewając te prace domowe, na które nie masz już sił, albo angażując w nie domowników. Skoro nasi partnerzy prowadzą auta, to umieją też poprowadzić odkurzacz czy włączyć pralkę.
- Będąc sama ze sobą. Bezcenny dar, pewnie niemal każdej, mamy w czasie nauki i pracy zdalnej. Ja na chwile ze sobą chowałam się w samochodzie, a ty? Może jesteś jedną z tych kobiet, dla których wyprawa do Rossmanna czy Biedronki była jak wypad nad morze?
- Będąc z ludźmi, których kochasz, rozmawiając z bliskimi, nawet jeżeli komunikacja odbywa się tylko za pośrednictwem Messengera.
- Świadomie unikając toksycznych dla ciebie osób. Choć bywa to cholernie trudne, jeżeli te osoby należą do twojej rodziny.
- Jadąc w podróż raz na koniec świata, a raz na koniec miasta. Tam też może być ciekawie.
- Zwiedzając na wakacjach te miejsca, które zawsze chciałaś zobaczyć, a nie te, które są „rodzinną atrakcją roku”.
- Wyjeżdżając na wakacje tam, gdzie cię ciągnie, a nie tam, gdzie jeździliście od lat.
- Ruszając z koleżankami na babski rejs, choć nie żeglowałaś od ponad dwudziestu lat.
- Albo wracając w miejsca, do których jeździłaś w dzieciństwie, tylko po to, by pokazać je dzieciom i poczuć się, jakbyś znów miała trzynaście lat.
- Grając z rodziną w planszówki, w poniedziałek, tak po prostu, bo macie na to ochotę.
- Albo nie grając, bo tego nie lubisz, ale pozwalając sobie na to, żeby oni grali ze sobą, a ty czytasz obok książkę, gazetę, cokolwiek.
- Piekąc z bliskimi pierniki. Albo i nie, bo akurat ta końcówka roku jest dla ciebie tak trudna, że nie masz na to sił i się do tego przyznajesz, w końcu.
- Gotując synowi jego ulubioną zupę, ale nie dlatego, że musisz, ale bo chcesz ją ugotować, bo sprawia ci przyjemność to, że mu ją dajesz.
- Robiąc z mężem przetwory na zimę dlatego, że to lubicie, a nie dlatego, że tak zawsze robiła mamusia.
Fragment książki: „#nażyć się. Jak zacząć nażywać się dziś, pamiętać o tym jutro i już nigdy o sobie nie zapomnieć”. (skróty wybór redakcji)
Marta Iwanowska-Polkowska, coachyca, trenerka, z wykształcenia psycholożka. Prowadzi procesy indywidualne i warsztaty rozwojowe.