Go to content

„Nie czuję wakacji. Dlaczego nawet na urlopie muszę zastanawiać się nad nastrojami mojej rodziny?

fot. Constantinis/iStock

Napisałaś: „Wakacje, a ja ich nie czuję. Dlaczego muszę zajmować się nastrojami swojej rodziny, nie chcę tego robić. Kiedy ja odpocznę?”.

Wiesz, że ostatnio na jednej z kobiecych grup poruszany był podobny temat? Dlaczego tak wiele z nas nie potrafi odpuścić, stresuje się tym, jak czują się bliscy, czy są zadowoleni. Rozładowujemy każde napięcie, wakacyjne też, czujemy, że musimy mieć nad wszystkim kontrolę, bo jak jej nie mamy– coś się stanie. Ktoś się pokłóci, dojdzie do spięcia tych członków rodziny, którzy lubią, rozumieją się mniej.

Uczę się na terapii, jak nie mieć tego napięcia. Odpuścić, zająć sobą. Wiesz, że też nie musisz trwać w oczekiwaniu? Nie musisz się przejmować, co czuje Twoja rodzina, jak się bawi każdego dnia i w każdej minucie Waszych wakacji?

Odpuść, bo to tylko mechanizm

Terapeutka kazała mi się przyjrzeć, dlaczego to robię. Dlaczego zajmują mnie inni. Dlaczego czuję się za nich odpowiedzialna.

Masz podobnie, prawda? Kilka razy opowiadałaś przecież o kłótniach w domu, które „rozładowywałaś” zabawiając rodziców.
Albo ta historia o tym, jak Twoja młodsza siostra miała konflikt z tatą. Ile razy byłaś miła, usłużna, zabiegająca za nich oboje, żeby tylko się znów nie pokłócili? Bo wtedy tata ją karał, a Ciebie przy okazji też. Zawracał z drogi, chociaż mieliście jechać na cały dzień nad morze, odwoływał bilety do kina i teatru. Dzień później żadne z nich nie pamiętało konfliktu, Ty za to przez wiele dni analizowałaś, jak mogło być cudnie na wycieczce, czy na spektaklu.

Albo mama. Lubiła się obrażać, milczała przez parę dni, a Ty robiłaś wszystko, żeby jej przeszło. Nauczyłaś się nawet reagować wcześniej. Jako jedyna z rodziny potrafiłaś odczytywać sygnały ostrzegawcze, a potem „rozbrajać” mamę. Zdajesz sobie sprawę, ilu konfliktom zapobiegłaś.

Tak ma wiele z nas. W dzieciństwie nauczyłyśmy się mediować między rodzicami, być miłe, ciepłe, wszystko po to, żeby ktoś obok nie był niezadowolony.

Kontrola to nasze drugie imię. Kontrolerki nastrojów innych. I wieczne pomocnice.

I proszę, jesteś na wakacjach, miało być cudownie. Dla Ciebie. A nie jest. Mediujesz między synem a córką. Basen, plaża, czy rowery. Jeśli plaża, to która. Jednocześnie zerkasz na męża (jest z wami naprawdę rzadko, wreszcie oderwał się od pracy), patrzysz, bo czujesz, że zaraz wybuchnie i powie, że skoro dzieci nie potrafią się dogadać, on wybierze autorytarnie. I wybierze zwiedzanie w upale, którego nikt dziś nie chce.

Odpuść, bo nie masz wpływu

Zobacz, tyle energii wkładasz w zaspokajanie potrzeb innych, a i tak ktoś jest niezadowolony, córka nastolatka fuka, syn przewraca oczami. Zostaw to wszystko, idź sobie sama na kawę. Co z tego, że on mówi, że to bez sensu marnować czas na kawę (we Włoszech!), nie chce, niech nie idzie. Co z tego, że powiedzą, że jesteś egoistką. A oni nie są wszyscy egoistami? Przyzwyczaili się, że mają Cię na każde zawołanie.

Trzydaniowy obiad, w trzech wersjach najlepiej, bo córka jest wegetarianką, a mąż na diecie keto. Samochód wiecznie w użyciu, bo trzeba zawieźć, przewieźć, ogarnąć. I przecież nie ograniczasz się tylko do rodziny.

Nikt się nie zgłosił do trójki klasowej, zgłosiłaś się Ty
Nikt się nie zgłosił, żeby pomóc wspólnej przyjaciółce, zgłosiłaś się Ty
Nikt się nie zgłosił do dodatkowego projektu, zgłosiłaś się Ty

A teraz jesteś nieszczęśliwa na wakacjach, bo oni wszyscy polegają na Tobie. Jaka restauracja (wybierz, ale jak wybierzesz ktoś i tak będzie niezadowolony), który hotel (znów są niezadowoleni, niech następnym razem znajdą lepszy), kierunek, kawiarnia, wszystko Ty.

„Co mam zrobić” pytasz. „Zostaw ich” odpowiadam.

Chociaż wiem, jakie to cholernie trudne. Ale kiedy sama zaczęłam odpuszczać, zauważyłam, że nic się nie dzieje. Świat się nie wali. Nie reaguję już na każde skrzywienie twarzy syna, złą minę taty, nie nadskakuję koleżankom i przyjaciółkom. Jestem lżejsza, szczęśliwsza.

Trochę osób odeszło, bo nie mogło mnie ścierpieć w nowej wersji (to na ogół Ci, którym chodziło o to, żebym nadskakiwała i na tym opierała się nasza relacja). Trochę osób przestało oczekiwać tego ode mnie. A trochę było mi wdzięcznych za to, że przestałam się wreszcie NARZUCAĆ z pomocą. I odgadywaniem ich potrzeb. Innych czasem to męczy. A co najważniejsze, zobaczyłam, że ludzie doskonale SAMI sobie radzą. Ktoś się z kimś pokłóci, ktoś musi sam poradzić sobie z frustracją i gniewem. Ale w efekcie wszystkim wychodzi to na dobre.

Dlatego, błagam, nie myśl o innych choć w wakacje. Poradzą sobie. Nawet twój nastoletni syn czy córka. Oni najbardziej. Zajmij się tą osobą, która potrzebuje Cię najbardziej i z którą już zawsze będziesz. Sobą.