Go to content

„Leżałem w łóżku, patrzyłem w sufit. Spadałem”. Filip Chajzer o swojej depresji

Wiktor ma 12 lat i  guza mózgu. Nie miałby szans na przeżycie gdyby nie internetowa akcja „Kawka dla Wiktora” zorganizowana przez Filipa Chajzera, dziennikarza, prezentera, współprowadzącego Dzień Dobry TVN. W ciągu niecałej doby udało się zebrać kilka milionów – brakującą kwotę do 9,5 miliona złotych.  Dzięki tej kwocie Wiktor pojedzie do Stanów, gdzie przejdzie skomplikowaną operację.

17 maja 2021, Filip Chajzer FB:

„Wiktor. Chcę Ci podziękować. Nawet nie wiesz, jak jesteś dla mnie ważny. To będzie osobiste. Od stycznia zeszłego roku mierzę się z depresją. Tylko moja rodzina i przyjaciele wiedzieli do tej pory wiedzieli na jakie dno ludzkiej depresji spadłem. Terapia, leki. Poczucie własnej wartości na poziomie mułu…”.

Niespełna dobę później post miał prawie 55 tysięcy polubień, skomentowało go kilka tysięcy osób. Ludzie doceniają odwagę prezentera, okazują mu wsparcie, a przede wszystkim dziękują za to, że tak bardzo pomaga innym.

Dlaczego akurat przy okazji zebrania pieniędzy dla Wiktora przyznałeś się do depresji?

Od jakiegoś czasu myślałem, żeby o tym opowiedzieć. Ludzie chyba wciąż nie zdają sobie sprawy, czym jest ta choroba, jak wpływa na człowieka, jakie ma skutki, za mało o tym mówimy. Chciałem to zmienić.

Wczoraj, gdy dowiedziałem się, że udało się zebrać pieniądze dla Wiktora, poczułem impuls. Tak, to jest ten moment. Byłem wtedy w Galerii Mokotów, stanąłem i po prostu napisałem ten post. Zajęło mi to pięć minut, wziąłem trzy głębokie oddechy i dopiero wrzuciłem. Poczułem jakbym zdjął z siebie jakiś ciężar. Bo jeśli codziennie przykrywasz rzeczywistość toną „pudru”, to każdego dnia musisz go nakładać więcej i więcej. I to się nie kończy, a teraz? Teraz czuję lekkość.

Spokój, że nie będziesz musiał już udawać, że jesteś zadowolony?

To nie jest tak, że zawsze jest się niezadowolonym. Podstępność tej choroby polega też na emocjonalnej huśtawce, czasem czujesz się lepiej, wydaje się nawet, że wszystko wraca do normy, ale to cholerstwo lubi wracać. I cały czas wraca.

Skąd wiedziałeś, że cierpisz na depresję i powinieneś sięgnąć po pomoc?

Są ludzie, z którymi żyję i pracuję, którzy powiedzieli mi szczerze, że sam tego chyba nie udźwignę i potrzebuję pomocy. Tłumaczyli, że to nie jest żaden wstyd i żadna ujma. Tak to działa, że są profesjonaliści, z których usług możemy skorzystać.

Leki Ci pomogły?

Leki, terapia, praca nad sobą. Nie da się powiedzieć zero jedynkowo, co pomogło, pomaga. To jest proces. Więcej będę pewnie mógł powiedzieć za parę lat.

„Strach przed wyjściem na ulicę, Himalaje wysiłku, żeby stanąć przed kamerą”. Opowiedz mi sytuację, kiedy nie mogłeś wstać.

To jest ileś sytuacji, kiedy leżysz w łóżku i marzysz o tym, żeby cię nie było. Patrzysz w sufit. Tak, sufit jest twoim netflixem i jedyne na czym potrafisz się skoncentrować to właśnie ten jeden punkt nad twoją głową. Jesteś w otchłani, a wręcz czujesz fizycznie, jak się zapadasz. Najpierw w ten materac, potem w szczebelki łóżka i niżej, i niżej i niżej.

To jest jak jazda w dół, zapadanie się w sobie. Ciężko to opisać słowami, ale to jest bardzo destrukcyjne, prowadzi do bardzo złych i bardzo czarnych myśli.

Potrafiłeś o tym rozmawiać?

Tylko z najbliższymi, nigdy to nie wyszło szerzej, w końcu uznałem, że to jest ten moment, żeby o tym powiedzieć, bo – też nie ukrywam –  co się zdarzyło w sprawie Wiktoria, pomyślałem, że to jest fajny krok do wyjścia z tego. Ta choroba wmawia ci, że nie masz wartości. Nie powinno cię być. Twoja obecność nie ma żadnego sensu, jesteś po nic, jesteś śmieciem, jesteś nic nie warty. Nagle pomyślałem, że jest w tym sens, choćby dlatego, że zebraliśmy pieniądze dla Wiktora.

Wcześniej nie potrafiłeś sobie powiedzieć, że robisz dużo dobrych i ważnych rzeczy?

Jak masz depresję, to  kompletnie nie widzisz dobrych rzeczy. To jest poza tobą. Choroba jest, jak kotwica, która ciągnie cię  w dół, nie ma znaczenia, czy jesteś prezesem wielkiej korporacji, czy prezenterem telewizyjnym. To jest właśnie w tym wszystkim najgorsze, nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć nawet sobie, a co dopiero oczekiwać, że zrozumie to ktoś inny. Myślimy wtedy: „Co ten gość gada, u niego wszystko dobrze”. A my nigdy nie wiemy, jak naprawdę jest u innych, co przeżywają.

„Styczeń 2020 to tysiące komentarzy dziennie o tym, że powinienem się zabić, że jestem nic nie warty, że jakiś człowiek z jutuba ma rację”. Teraz się nie boisz hejtu? Że znów ktoś powie, że nie masz prawa tak czuć?

Jak na razie żyję  z tym, że przyznałem się do depresji jeden dzień. I jakoś  sobie radzę.