Go to content

„My, samotne matki mamy przerąbane. A państwo ma nas gdzieś”

Fot. iStock / ArtisticCaptures

Samotną matką jestem od 6 lat. Mąż odszedł do innej kobiety, gdy nasza córka miała roczek. Lena jest dziś w pierwszej klasie, a ja powoli wychodzę na prostą. Emocjonalnie, bo finansowo wciąż nie.

Lata kłótni z byłym o kontakty z córką – to po pierwsze. Tyle się mówi, że to byłe kobiety są wredne, nieodpowiedzialne, że utrudniają kontakty

Czy to naprawdę złe, że wymagałam od mojego eks słowności? Żeby odebrał córkę  godzinie na którą się umówił, żeby nie zmieniał ciągle zdania, bo akurat woli wyjechać z tamtą na weekend i dziecko nie jest mu potrzebne. Setki sytuacji, to jemu zawsze miało być wygodnie.

Do tego alimenty. Mój eks zarabia więcej ode mnie. Na dziecko płaci 400 zł. Dlaczego nie więcej? Bo części swoich dochodów nie wykazuje, a opieszałości sądownictwa i tych, którzy powinni dbać o prawa samotnych matek– nie chce mi się nawet mówić. Większość z nas, samotnych matek boryka się z wieloma problemami. My rzadko głośno narzekamy, bo nie chcemy nikogo sobą obciążać. Bo trzeba być dzielnym, dawać radę, bo chcemy dać dobry przykład naszym dzieciom. A walczymy często. M.in

– z niewspierającymi nas innymi kobietami, często koleżankami z pracy („czy ona musi wychodzić wcześniej?” „Moje dzieci też chorują”)

– z aktualnymi partnerkami naszych eks, które uważają, że to my jesteśmy podłe i zamiast pomóc nam w relacji z byłym, jeszcze zaostrzają konflikt. A naprawdę kobieta może dużo.

– z byłymi teściami, którzy często tracą zainteresowanie naszymi dziećmi, a już na pewno nas zaczynają traktować jak piąte koło u wozu. A to przecież nie my skrzywdziłyśmy ich synów tylko zwykle oni nas.

Państwo mnie nigdy nie wspierało. Miałam szczęście, że trafiałam na wspaniałych pracodawców, którzy pomagali mi, nie rozliczali z godzin, ale z efektów. Mam taki rodzaj pracy, że mogłam też sobie na to pozwolić, ale jednak ktoś poszedł mi na rękę. Ale nie było to moje państwo.

To co się dzieje teraz to jest kuriozum. Program rodzina 500 plus to dla mnie żart z ludzi i idei pomocy państwa, bo krzywdzi i nie uwzględnia kobiet, które tej pomocy bardzo potrzebują– samotnych matek.

Moja przyjaciółka, samotnie wychowująca dziewięciolatka,  zarabia niecałe 2000 brutto. Nie dostanie 500 zł, bo jej dochody na jednego członka rodziny przekraczają 800 zł. Za to bogata bizneswomen pieniądze dostanie, bo ma trójkę dzieci. „Ja potrzebuję tych pieniędzy na hiszpański i francuski dla dzieci. Przyda się”. Mnie zatyka, bo samotna mama dziewięciolatka nie ma na dobre buty dla syna. Nie winię nawet tej bizneswomen, bo bogaci też są między innymi bogaci, bo potrafią korzystać z okazji, ale jak państwo może do czegoś takiego dopuszczać? Albo nie nazywajmy tego programem pomocy. Bo pomagać powinno się najbiedniejszym.

Argumenty: każdy ma życie na jakie sobie zapracował mnie rozwalają. Bo koleżanka pierwsza ciężko pracuje i to nie jest jej wina, że zostawił ją mąż.

Czy nikt nie widzi tego absurdu?

I do tego wypowiedzi osoby Beaty Mazurek, szefowej Sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny jakbyśmy my, samotne matki były gorszym sortem ludzi. Powinnyśmy sobie kogoś znaleźć, urodzić więcej dzieci wtedy będziemy mogły się załapać na urzędowe wsparcie. Brak słów po prostu.

Poza tym proszę uwierzyć, pani Beato, nie tak łatwo ułożyć sobie życie z dzieckiem, naprawdę osoba, która wypowiada takie słowa albo jest bezmyślna albo nie ma w sobie za grosz empatii.

Czy ktoś może przerwać ten cyrk?!